Na fali *dobrych nastrojów na światowych giełdach nasz rynek miał szansę podciągnąć indeksy w górę.*
Szansa została zmarnowana w samej końcówce i ostatecznie główne indeksy znalazły się pod kreską. Tym samym GPW na tle rosnących giełd europejskich wypadła blado. Dobry początek notowań w USA na niewiele się zdał. Od paru sesji nasz rynek nie bardzo wie, z którą stronę podążyć. Wskazują na to wciąż niskie obroty.
Przez większość dnia mieliśmy w Warszawie doczynienia z niewielkimi wzrostami po udanej sesji w USA zakończonej nad kreską w nadziei na kolejne obniżki stóp w USA. W trakcie notowań pojawiły się kolejne dane z gospodarki amerykańskiej o liczbie nowych bezrobotnych, ale nie wywarły większego wrażenia wsród inwestorów na GPW. Rynek pogrążył za to gorszy od oczekiwań odczyt indeksu Fed z Filadelfii mierzący kondycję gospodarczą w kilku stanach. W lutym spadł do minus 24 pkt. To poziom najniższy od 1991 roku.
Udział w spadkowej sesji mają też spółki z naszego podwórka. Dzisiaj słabo spisywały się banki. Po wczorajszych zaskakująco słabych wynikach ogłoszonych przez dwa banki inwestorzy pozbywali się spółek z tego sektora. Podobnie rzecz miała się z PGNiG, którego papiery, po informacji, że spodziewa się gorszych wyników za IV kwartał, staniały o 3,6 proc. Na drugim biegunie znalazły sie spółki paliwowe, które zyskały dzięki rekordowo drogiej ropie.
Ostatecznie indeks dużych spółek WIG20 nieznacznie stracił 0,45 procent i skończył dzień na poziomie 3091 pkt. WIG spadł o 0,23 proc. do 49.722 pkt. Obroty na całym rynku wciąż mizerne i wyniosły 1,4 mld zł. Największy udział w obrotach miały akcje KGHM, Pekao i PKO BP.