Sesja w USA rozpoczęła się od spadków i zakończyła się również pod kreską. Środek należał jednak do kupujących.
Początek wtorkowej sesji w Stanach Zjednoczonych nie był najlepszy. Inwestorzy negatywnie zareagowali na dane dotyczące cen nieruchomości. Jednak już indeks zaufania amerykańskich konsumentów zaskoczył pozytywnie. Według raportu Conference Board w styczniu 2010 roku wskaźnik wzrósł do 55,9 pkt z 53,6 pkt w poprzednim miesiącu po korekcie. Wydawało się, że sesja ma szansę zakończyć się na plusie.
Indeksy przez większą część dnia rzeczywiście zyskiwały. S&P zdołał nawet przebić poziom 1100 punktów. Ostatecznie jednak sesja w USA zakończyła się po myśli niedźwiedzi. Inwestorzy najwyraźniej nie chcą podejmować ważnych decyzji przed dzisiejszym posiedzeniem FOMC i zaplanowanym na wieczór wystąpieniem prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Plan ograniczenia wydatków jaki ma zaproponować Obama spotyka się jednak ze sporym sprzeciwem. Robert Reich, były minister pracy w administracji prezydenta Billa Clintona w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji stwierdził m.in., że zamrażanie wydatków to ostatnia rzecz, którą należy w obecnej sytuacji gospodarczej zrobić.
Indeks S&P 500 spadł o 0,42 proc. a Dow Jones o 0,03 proc. Z kolei technologiczny Nasdaq zmniejszył swoją wartość o 0,32 proc.
Inwestorów tym razem nie zawiodły spółki. Dobre wyniki podał ubezpieczyciel Travelers. Kurs jego akcji wzrósł o 2.7 proc. Również DuPont nie zawiódł graczy, a także Apple. Spółka podała wynik netto o 6 proc. lepszy od prognoz analityków. Przychody również pobiły oczekiwania. Nie obyło się również bez małych rozczarowań.
Największy w USA operator sieci komórkowej firma Verizon trafiła w prognozy z zyskiem, ale zanotowała już mniejsze od oczekiwań przychody. Inwestorzy przecenili spółkę o 1,7 proc.Z kolei US Steel stracił ponad 11 proc., gdyż spółka poniosła czwartą kwartalną stratę z rzędu i prognozuje kolejną.