W ostatnim dniu mijającego tygodnia na giełdach przy Wall Street największy wpływ na nastroje miały tym razem dane makroekonomiczne. Nie popisały się również byki, których siła okazała się znacznie słabsza od niedźwiedzi. Ostatecznie tydzień należy uznać za mało udany.
Piątkowe otwarcie indeksów w Stanach Zjednoczonych nastąpiło poniżej kreski. Szybko jednak udało się bykom odebrać palmę pierwszeństwa. Była to głownie reakcja na dane makroekonomiczne opublikowane jeszcze przed sesją. Wyniki sprzedaży detalicznej za lipiec okazały się mniej lub bardziej zgodne z oczekiwaniami rynku. Wzrost w stosunku do czerwca o 0,4 procent wynikał jednak w głównej mierze ze sprzedaży paliw i samochodów.
Równolegle został podany wskaźnik inflacji CPI, który wzrósł w lipcu o 0,3 procent m/m, przewyższając konsensus rynkowy. Jak podają analitycy wynikało to jednak przede wszystkimz wysokiej dynamiki cen energii (+2,6 procent). Z kolei indeks Michigan okazał się lepszy od oczekiwań i wyniósł 69,6 punktów.
Wskaźniki jeszcze w pierwszej połowie notowań ponownie znalazły się pod kreską. Na około 3 godziny przed zamknięciem sesji indeksy zdołał wznieść się na dodatnie terytoria. Kupujący byli jednak za słabi aby na dłużej utrzymać pozycję i ostatecznie wszystkie główne wskaźniki znalazły się poniżej czwartkowych zamknięć.
Indeks Dow Jones stracił 0,16 procent, a S&P500 0,40 procent, a Nasdaq spadł o 0,8 procent.