Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|
aktualizacja

Awaria w rosyjskiej elektrowni atomowej. Dziś płynu Lugola już by nie podali

103
Podziel się:

W 1986 r. po katastrofie w Czarnobylu płyn Lugola wypiło 17 mln Polaków. Miało to nas ochronić przed negatywnym działaniem radioaktywnego izotopu jodu. Mimo niedostatków udało nam się przeprowadzić akcje bez precedensu w Europie. Teraz też by się udało?

Państwowa Agencja Atomistyki na bieżąco monitoruje poziom promieniowania.
Państwowa Agencja Atomistyki na bieżąco monitoruje poziom promieniowania. (PAA)

26 kwietnia 1986 r. w Czarnobylu doszło do wybuchu w elektrowni jądrowej. Dokładnie pamiętam, jak kilka dni później czekałem w gabinecie szkolnej pielęgniarki jak na ścięcie. Płyn Lugola nie był smaczny. Gęstawy, cierpki i brązowy - wywoływał wymioty u dzieciaków, które powtarzały całą procedurę. Niektóre wielokrotnie.

Ostatnia awaria w rosyjskiej elektrowni jądrowej koło Tweru przypomniała mi te wydarzenia sprzed lat. Wprawdzie eksperci nie wykryli żadnego zagrożenia, to i tak na plecach pojawiły się ciarki. Trudno się zresztą dziwić, bo atmosfera na przełomie kwietnia i maja 1986 r. była w Polsce gęsta od strachu, tak jak gęsty był wspomniany płyn Lugola.

Postanowiliśmy sprawdzić, na ile jesteśmy przygotowani na podobne tragiczne wydarzenia. Czy mamy zapasy płynu na wszelki wypadek i jasne procedury. W Państwowej Agencji Atomistyki (PAA) działa Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych (CEZAR). To ono jest podstawową komórką systemu bezpieczeństwa radiacyjnego kraju.

Zobacz także: Polska energetyka jądrowa. "W Polsce nie ma firm, które się na tym znają"

- Dziś już nie stosuje się płynu Lugola. Obecnie używa się tabletek ze stabilnym jodem. Na terenie całego kraju są magazyny z tym preparatem - mówi money.pl Karol Łyskawiński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obronnych w Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych Państwowej Agencji Atomistyki.

Odpowiadają za to lokalne centra zarządzania kryzysowego. Ilość tabletek jest pod stałą kontrolą. W zależności od obszaru i gęstości zaludnienia są różne strategie dystrybucji tego specyfiku. Mogą to być punkty spotkań zbiorowych, szkoły itp. W przypadku wystąpienia zagrożenia dla zdrowia podaje się je głównie dzieciom i kobietom w ciąży. Dorośli nie są tak narażeni, podobnie zresztą postępowano w 1986 r. Obecnie na szczęście nikt nie jest zagrożony.

- Stacje pomiarowe nie zarejestrowały żadnych wzrostów promieniowania. Wartości widoczne teraz na mapie to naturalne tło promieniotwórcze dla danych obszarów - mówi Łyskawiński. Mapa jest na stronie Państwowej Agencji Atomistyki. Dane są aktualizowane.

Największe promieniowanie jest obecnie w Sanoku, ale to zaledwie 0,121 mikrosiwertów. Na zachodzie kraju, w Legnicy, jest to już tylko 0,086 mikrosiwertów. Przy prześwietleniu nasze ciała przyjmują od 0,1 do 2,5 milisiwertów, przy tomografii już około 8. Zwracamy uwagę, że mapa pokazuje dane w mikrosiwertach, a jeden mikrosiwert to aż tysiąc milisiwertów. Możemy odetchnąć.

Płyn Lugola był niepotrzebny?

- Może być jednak tak, że dojdzie do ewakuacji, ale nie będzie wskazania do podania tabletek, bo w powietrzu będą występowały inne izotopy niż jod promieniotwórczy - tłumaczy Łyskawiński. Stabilny jod będzie rozdawany, kiedy pojawi się możliwość, że tarczyca człowieka przyjmie dawkę 100 miligrejów promieniotwórczego jodu. Tego jednego poziomu nie uda nam się odnieść do wskazań pomiarowych z mapy.

- Jednak mogę powiedzieć, że w 1986 r. przy awarii w Czernobylu nie było takiego ryzyka, do tych 100 miligrejów się nie zbliżyliśmy. Może ono nastąpić tylko w przypadku awarii w elektrowni blisko naszych granic. Po Czarnobylu troszkę zbyt pochopnie podano płyn Lugola. Jednak nie można mówić tu o błędzie. Ze względów politycznych ciągle przecież nie wiedzieliśmy, jak poważne jest zagrożenie - mówi Łyskawiński.

Na razie mówimy o elektrowniach zagranicznych, ale rząd zapowiada nawet sześć reaktorów nad Wisłą. Jak wówczas będą wyglądały zabezpieczenia ludności?

W przyszłości wokół polskiej elektrowni będą strefy interwencyjne. W promieniu ok. 5 km od niej okoliczna ludność będzie miała tabletki w domach. W promieniu ok. 20 km zapasy będą przechowywane w punktach zbiorczych, tak by można było tabletki podać jak najszybciej. Kolejnym działaniem przewidzianym w strategii postępowania na wypadek awarii w elektrowni atomowej będzie nakaz pozostania w domach czy mieszkaniach.

Jak w Czarnobylu?

- Żeby do tego doszło wskaźniki na danym terenie muszą pokazywać około 208 mikrosiwertów na godzinę. Czyli musiało by być ich ok. 2000 razy więcej niż teraz. Natychmiastową ewakuację zarządza się przy wskazaniach około 600 mikrosiwertów na godzinę. Zajmują się nią służby podległe ministrowi spraw wewnętrznych. Możliwe jest również wsparcie wojska - tłumaczy ekspert PAA.

Czasowe przesiedlenie ludności, na miesiące czy lata, dotyczy już naprawdę poważnego skażenia. W przypadku awarii w Fukushimie oznaczało to odległość do 50 km od elektrowni jądrowej. Jak uspokaja nasz rozmówca, obecnie nie ma elektrowni, która byłaby zlokalizowana tak blisko Polski.

Stałe przesiedlenie na okres 50-70 lat jest już absolutną ostatecznością. Dotyczy to jednak tak poważnych awarii, jak w Czarnobylu i najbliższego sąsiedztwa elektrowni. Jak uspokaja ekspert, obecnie stosowane technologie nie pozwalają jednak na spowodowanie takiego skażenia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
bezpieczeństwo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(103)
zh
4 lata temu
Dlaczego tysiącom Polaków ; kobiet wycięto tarczycę kilka lat po wybuchu w Czernobylu??
Maromasta
5 lata temu
Od kiedy milisiwert jest mniejszy od mikrosiwerta. Jeden milisiwert powinien odpowiadac 1000 mikrosiwertów.
sceptyk
5 lata temu
"Jak uspokaja nasz rozmówca, obecnie nie ma elektrowni, która byłaby zlokalizowana tak blisko Polski."....no przeciez PIS chce nam zafundować "taniec z atomem" ?!?!?! ja jestem na NIE...sa inne możliwości pozyskiwania czystej energii a nie atom
malek
5 lata temu
Obecnie na świecie pracuje 449 jądrowych reaktorów energetycznych, z czego 299 (czyli 2/3) to reaktory PWR. W ciągu całej historii energetyki jądrowej największa katastrofa reaktora PWR zdarzyła się w roku 1979 w elektrowni Three Miles Island. W jej następstwie doszło do częściowego stopienia rdzenia reaktora TMI-2, ofiar śmiertelnych nie było, skażenia poza elektrownią nie było. Dla porównania: w roku 2018 w wypadkach w górnictwie węgla kamiennego w Polsce zginęło 15 osób, w tym roku już 12. Ponieważ przeciwnicy energetyki jądrowej mają bardzo słabe argumenty przeciwko reaktorom PWR, przy każdej okazji odwołują się do Czarnobyla, sugerując, że to wszystko jedno czy PWR czy LWGR. Z kolei, pisząc o ofiarach Czarnobyla, do skutków katastrofy zalicza się WSZYSTKIE przypadki występujących na tamtych terenach chorób nowotworowych. Tym samym jest to jedyny obszar, na którym choroby nowotworowe samoistnie nie występują i na przykład palacze umierają na raka płuc tylko z powodu katastrofy jądrowej. O co chodzi? To jasne - o kasę. Polskie lobby węglowe jeszcze od czasów Gierka walczyło wszelkimi możliwymi sposobami z energetyką jądrową i zabiegało o oparcie naszej energetyki w 100% na węglu. Trzeba dodać, że walczyło bardzo skutecznie, bo kiedy rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął decyzję o przerwaniu budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu (motywując to brakiem zapotrzebowania na energię elektryczną), w ciągu roku zdecydował o budowie nowej elektrowni węglowej w Opolu. Wtedy okazało się nagle, że zapotrzebowanie jednak jest. Dlatego też, czytając różne materiały straszące energetyką jądrową, dobrze się chwilę zastanowić, czy nie chodzi tu przypadkiem tylko o to, że kto inny chciałby zarobić, a nie bardzo potrafi wykazać wyższości swojej technologii.
Quu
5 lata temu
Sieć elektrowni atomowych w Polsce:) Polska mistrzem świata
...
Następna strona