Organizacje pozarządowe od lat apelują o konieczność wprowadzenia zmian, które przyczyniłyby się do zmniejszenia produkcji mięsa. Chodzi przede wszystkim o ochronę środowiska i walkę ze zmianami klimatu. Nadzieja na to pojawiła się rok temu, kiedy Komisja Europejska pracowała nad dokumentem "Od pola do stołu", który jest elementem Zielonego Ładu. Organizacje pozarządowe chciały, by w zapisach znalazł się podatek od mięsa. Wpływy z tego podatku, podkreślmy niemałe, bo oszacowane na 32,2 mld euro rocznie, miałyby być przeznaczane dla rolników na inwestowanie w bardziej zrównoważone praktyki. Rozwiązanie nie zyskało jednak aprobaty unijnych urzędników i o nowym podatku szybko zapomniano.
Pomysł na podatek od mięsa pojawił się już lata temu w Szwecji. Organizacje zajmujące się ochroną środowiska i zwierząt próbowały przebić się z nim także w Danii i Niemczech. W żadnym z tych krajów, jak dotąd, takiego rozwiązania nie wprowadzono.
Cięcia w promocji
Temat podatku ucichł, za to coraz więcej mówi się o innym rozwiązaniu – konieczności obniżenia wydatków na promocję mięsa. Unia Europejska na reklamę produktów odzwierzęcych wydaje miliony. W 2020 roku z puli 201 mln euro na reklamy mięsa poszło 23 mln euro. Z danych organizacji ProVeg wynika, że w latach 2017-2019 w UE przeznaczono na ten cel 71,5 mln euro. - Jako ProVeg International wzięliśmy ostatnio udział w konsultacjach publicznych UE na temat oceny polityki promocji rolnej UE, prosząc UE o przesunięcie budżetu promocyjnego z promocji mięsa i nabiału na promocję produktów roślinnych. UE otworzyła obecnie kolejną rundę konsultacji, w której ProVeg weźmie udział, a która zakończy się 9 marca - przypomina Marcin Tischner z ProVeg Polska.
ProVeg widzi duże pole do negocjacji. Organizacja przypomina, że w dokumencie "Od pola do stołu" padło ważne stwierdzenie. - Stwierdzono wyraźnie, że "przejście na dietę opartą w większym stopniu na produktach roślinnych [...] zmniejszy nie tylko ryzyko rozwoju chorób zagrażających życiu, ale również wpływ systemu żywnościowego na środowisko" - cytuje Marcin Tischner.
Koniec reklam
W Polsce temat promocji mięsa wypłynął za sprawą europosłanki Sylwii Spurek, która w programie "5 dla branży roślinnej" zaproponowała zakaz reklamy produktów odzwierzęcych. - Zgodnie z analizami Greenpeace oraz innych organizacji pozarządowych i instytucji naukowych sektor produkcji zwierzęcej odpowiada za 17 proc. całkowitych emisji gazów cieplarnianych w UE. Przemysłowa hodowla zwierząt jest jedną z głównych przyczyn wylesiania i degradacji środowiska - mówi money.pl dr Sylwia Spurek, radczyni prawna, obrończyni praw człowieka i praw zwierząt, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, obecnie posłanka do Parlamentu Europejskiego.
Jak twierdzi, każdego roku 75 proc. z ok. 4,2 miliarda euro dostępnych w ramach środków z Wspólnej Polityki Rolnej wydawanych jest właśnie na sektor hodowlany. - Finansujemy z publicznych pieniędzy coś, co szkodzi środowisku, bioróżnorodności, pogłębia katastrofę klimatyczną. Potem wydajemy znowu publiczne pieniądze na przeciwdziałanie skutkom działania branży mięsnej i to nie tylko na zwalczanie katastrofy klimatycznej. Bo kolejnym problemem jest zdrowie ludzi – mówi europosłanka, przypominając jednocześnie, że WHO od lat alarmuje o rakotwórczych właściwościach czerwonego i przetworzonego mięsa, a Światowa Organizacja Zdrowia umieściła to mięso na liście czynników rakotwórczych obok azbestu i tytoniu.
"Strzał w kolano"
Co na temat ograniczeń w promocji mięsa sądzi branża? - W takim kraju jak Polska, gdzie przemysł rolno-spożywczy ma tak duże znaczenie gospodarcze i żywieniowe, powinno się przeznaczać dużą część budżetu na promocję mięsa i mleka, bo to z tych produktów Polska słynie na całym świecie - mówi Witold Choiński, prezes zarządu związku Polskie Mięso.
- Przykładowo w Australii rocznie wydaje się na promocję samej tylko wołowiny ponad 200 mln dolarów. U nas 5-6 mln zł. To kropla w morzu potrzeb - podaje. Nie wierzy, by pomysł europosłanki mógł zyskać aprobatę rządzących. Przypomina, że przemysł rolno-spożywczy stanowi olbrzymią gałąź gospodarki. - Razem z rolnikami to prawie 15 proc. PKB. Zrezygnowanie z tego przemysłu w kraju, który jest krajem rolniczym i z tego żyje, byłoby, mówiąc kolokwialnie, strzeleniem sobie w kolano - twierdzi.
Polska ma być pierwsza
Zakazu reklam mięsa nie wprowadził jak dotąd żaden kraj w Unii Europejskiej. - Czy ktoś jest liderem tych zmian? Nie, ale dlaczego mamy czekać na innych, dlaczego Polska nie może być liderką zmian w zakresie zielonej transformacji? - pyta Sylwia Spurek.
Dyskusje na temat zakazu reklam mięsa toczą się jednak w innych krajach UE. Pod najsilniejszym ostrzałem są Niemcy. Zakaz reklam postuluje tam Greenpeace. - Postulat zakazu reklam dotyczy Niemiec, gdzie ponad 95 proc. mięsa pochodzi z przemysłowych hodowli. Dlatego niemiecki Greenpeace zamówił ekspertyzę, z której wynika, że taki zakaz byłby zgodny z prawem niemieckim i UE. W Polsce nie planujemy takiej kampanii - wyjaśnia Dominika Sokołowska z Greenpeace Polska.
Europosłanka Sylwia Spurek twierdzi, że na razie sprawa przemysłowego rolnictwa w Polsce przypomina sprawę górnictwa i energetyki. - Przez wiele lat politycy mówili: spokojnie, nic się nie dzieje, nic się nie zmieni i zamiast podejmować decyzje tylko rolowali problemy. Teraz robią to samo z rolnictwem. A wygaszanie ferm przemysłowych jest nieuchronne. Oczywiście lobby i branża mięsna oraz mleczna reagują histerycznie na moje propozycje i trudno się im dziwić, bo zaczynają rozumieć, że kończy się czas, kiedy z publicznych pieniędzy dokładamy do ich biznesów - twierdzi.