Decyzja rządu uderza w Śląsk. Seniorzy zostaną w domach, w tym regionie to oznacza jedno: brak zysków
Rybnik. Restauracja i hotel "Europa”. Trudno w takiej miejscowości liczyć na ruch turystyczny jak w Krakowie, gdzie klienci chętnie wpadną na obiad czy przekąskę na trasie zwiedzania. Zysk i obrót wypracowuje lokalna społeczność: głównie seniorzy świętujący rocznice ślubów, urodziny i imieniny. Do tego dochodzą komunie, śluby, "osiemnastki”, pożegnania w pracy. Po zniesieniu obostrzeń biznes ruszył. Ale w czwartek do Rybnika przyszły złe wieści: jesteście czerwoną strefą.
- Musimy się otrząsnąć - powiedział na konferencji prasowej w czwartek Łukasz Szumowski. Minister zdrowia przekazał, że od soboty w niektórych powiatach będą obowiązywały większe rygory.
Zgodnie z decyzją rządu w Polsce zostało wydzielonych 19 powiatów, w których powracają restrykcje podzielone je na kolor: czerwonym, żółty i zielony.
Czerwone to m.in. woj. wielkopolskie, małopolskie, łódzkie, śląskie, podkarpackie. Ten podział będzie obowiązywał od soboty. Dane dot. zakażeń w strefach czerwonych mają być na bieżąco aktualizowane.
Zobacz także:
Koronawirus w Polsce. Nowe ograniczenia jesienią? Tomasz Dzieciątkowski komentuje
Tam nie ma litości: maseczki trzeba zakładać wszędzie: na ulicy, w urzędach, restauracjach, punktach usługi, środkach komunikacji publicznej.
- W "czerwonych" powiatach obowiązywać będzie zakaz organizacji targów, wydarzeń kulturalnych, zamknięte będą siłownie, kina i sanatoria, a wydarzenia sportowe odbywać będą się bez udziału kibiców - poinformował minister zdrowia.
Ale największym zmartwieniem dla lokalnej społeczności są małe firmy i ich przyszłość: restauracje, zakłady usługowe, fryzjerskie, kosmetyczne, warsztaty samochodowe. Wszędzie tam pracują ludzie, którzy utrzymują rodziny. Tak jest w Rybniku.
Kto nie zna Śląska, ten nie wie, że lokalny biznes w tym regionie nakręcają przede wszystkich rodzinne uroczystości: rocznice ślubu, imieniny, urodziny, komunie, chrzty, pożegnania w pracy, integracje firmowe. Od marca śląskie biesiadowanie zniknęło, a w regionie zapanował marazm.
- To jest nie do opisania, co się teraz dzieje. Leżymy - Artur Więcek, właściciel restauracji i hotelu "Europa" w centrum Rybnika nie owija w bawełnę. - Organizowaliśmy ślubu, imprezy rodzinne i firmowe, pożegnania w pracy. Hotel miał 100 proc. obłożenia. Teraz wszystko siadło. 90 proc. strat. Nasz zysk to byli - co tu dużo mówić - seniorzy, którzy teraz w epidemii muszą się chronić i starać się robić wszystko, by się nie zarazić. A to oni organizowali rocznice ślubu, imieniny, ważne uroczystości rodzinne - taka jest nasza śląska tradycja. Wieje pustką w restauracji i hotelu, a teraz po ogłoszeniu, że jesteśmy "czerwoną strefą" to już totalna kaplica - kwituje załamany.
Pan Artur musiał zwolnić pięć osób, korzysta z pomocy z "tarczy antykryzysowej", ale - jak sam przyznaje - pieniądze się kończą.
- Mam ponad tysiąc metrów kw. powierzchni na utrzymaniu, do tego 20 ludzi na umowę o pracę - opowiada Więcek. - Kucharze widzą, co się dzieje i grożą, że na jesień będą szukali innego zajęcia, bo mają dość tej huśtawki, mają rodziny na utrzymaniu. Hotel właściwie przestał działać w 90 proc. Na nocleg zostają przypadkowi przejezdni. Hotel zajmowali goście imprez okolicznościowych, których teraz zupełnie nie ma. Nie wiem, co będzie teraz, gdy rząd nas odznaczył na "czerwono". Już nikt nie przyjdzie.