Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Materiał sponsorowany przez Currency One

Dług, co coraz głośniej tyka

Podziel się:

Ostatnio na rynkach sporo się dzieje, również ten tydzień przyniósł sporo emocji. Lokalnie byliśmy zdominowani przez środową decyzję Rady Polityki Pieniężnej oraz czwartkową konferencję prezesa Adama Glapińskiego. Globalnie do czerwoności rynek rozpalały spekulacje oraz zaskakujące odczyty z amerykańskiego rynku pracy. Gdzieś tam w medialnym cieniu tych wydarzeń, mamy do czynienia z fundamentalnym zjawiskiem, które już niedługo może zatrząść rynkiem.

Dług, co coraz głośniej tyka
(materiały partnera)

Od kryzysu do kryzysu

Mowa tu oczywiście o rentownościach obligacji. Amerykański długoterminowy dług jest najdroższy co najmniej od 15 lat. W tym tygodniu kolejny raz wybił nowe szczyty. Tendencja ta jednak jest wyraźnie zarysowana nie tylko w najważniejszej gospodarce globu, ale praktycznie w całym zachodnim świecie. Te 15 lat jest w tym wypadku wyjątkowo symboliczne, gdyż przypada na 2008 rok, czyli jeden z najpoważniejszych kryzysów finansowych w historii. Co ciekawe, teraz nikt jeszcze o kryzysie nie chce mówić, co więcej gospodarka jakby na złość rynkom radzi sobie nie najgorzej. Na tyle dobrze, że wciąż istnieje prawdopodobieństwo, że nadchodząca recesja będzie albo całkiem płytka, albo nie będzie jej wcale. Czy to oznacza, że temat wysokich rentowności nie ma realnego wpływu na rynki i nie powinniśmy się tym przejmować?

Wypaczenie prawidłowości

Co do zasady, szczyt rentowności obligacji historycznie przypada na moment zakończenia cyklu podwyżek. Czasami ta zgodność wypadała w punkt, czasami była przesunięta o kilka dni, ale na skali czasu nie miało to znaczenia. Obecnie jesteśmy już ponad 70 dni od ostatniej podwyżki, a rentowności wciąż rosną. Wytłumaczeń tego może być kilka i tak naprawdę na razie możemy tylko spekulować. Pierwszym dość oczywistym wnioskiem jest fakt, że inwestorzy nie uwierzyli, że cykl podwyżek w Stanach został zakończony. Może to wynikać wprost z obaw, że problem inflacyjny nie został rozwiązany. W przyszłym tygodniu poznamy najnowsze dane z USA i analitycy oczekują, że wyniesie ona 3,6%, co oznaczałoby kosmetyczną poprawę w stosunku do sierpnia. Ta teoria kłóci się jednak z tego tygodniowym sentymentem, gdzie z dużymi nadziejami odbierano wątpliwości dotyczące rynku pracy. Wydaje się, że inwestorzy są już zmęczeni czekaniem na luzowanie polityki przez FED.

Nagromadzona podaż

Drugą teorią w pewnym stopniu wyjaśniającą ostatnie wzrosty jest podejście od strony podażowej. Obecna administracja w Waszyngtonie nie należy do skąpych, tempo wydawanych pieniędzy wydaje się spore. Nie zmienił tego nawet ostatni spór o limit zadłużenia (swoją drogą w idealnym świecie, ten czynnik również by wspierał wzrost rentowności). Do tego należy pamiętać, że może nie w blasku fleszy i trochę flegmatycznie, ale Rezerwa wciąż prowadzi program redukcji bilansu. Jak dodamy do tego ostatni światowy trend dywersyfikacji rezerw strategicznych, to faktycznie tej podaży jest bardzo dużo.

Amerykanie sobie poradzą

Wysokie rentowności mają kluczowe znaczenie dla rolowania długu. Oznacza to, że zadłużenie zaciągane we wcześniejszych latach, które w tamtym momencie historii wydawało się tanie, teraz będzie generować znacznie wyższe koszty. Takie obciążenie prędzej czy później sprawi, że politycy w końcu mniej chętnie będą sięgać po środki, których nie udało się zgromadzić daninami. A to oznacza dodatkowy czynnik hamujący wzrost gospodarczy (poprzez niższe wydatki publiczne). Wysoki koszt długu implikuje jednak jeszcze jedną ważną rzecz. Działa on niczym samonakręcająca się spirala i choć Amerykanie historycznie nieźle sobie radzą w takich warunkach, to Europa absolutnie nie. Naiwnością byłaby wiara, że problemy strukturalne odpowiedzialne za ostatni kryzys zadłużenia w krajach południa zostały trwale rozwiązane. Do tego można dorzucić fatalną kondycję Niemiec, które podczas ostatnich tarapatów mocno angażowały się w pomoc. Teraz tej roli będą raczej unikać.

Znajdujemy się w przededniu sytuacji, w której problem rodzi problem. Kryzys zadłużenia zawsze niesie ze sobą kryzys zaufania. Jest to bardzo niebezpieczny scenariusz, który praktycznie z każdym tygodniem staje się bardziej prawdopodobny. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jedyną receptą obecnych banków centralnych na wyjście z tych kłopotów, są kolejne programy QE, czyli jeszcze więcej pieniądza na rynku, co na nowo rozbudzi inflację. I w ten sposób pętla się dopełnia.

Krzysztof Adamczak, analityk walutowy InternetowyKantor.pl

Materiał sponsorowany przez Currency One

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl