Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Beatyfikacja Gowina jest niemal pewna

0
Podziel się:

Były minister przekonuje, że jest ostatnim sprawiedliwym w politycznym bagnie.

Beatyfikacja Gowina jest niemal pewna

*Dziennikarka chce przeprowadzić interesującą rozmowę z mistrzem kulturystyki. Pani redaktor poci się i męczy próbując coś wydobyć z potężnego milczka. Wreszcie wyprowadzona z równowagi pyta. - _ To po co w ogóle Panu twarz, skoro w ogóle nic Pan nie mówi? _ Na to siłacz ze spokojem odpowiada. - _ Jem niom _. I na tym wywiad się kończy. Nie kończy się serial z Jarosławem Gowinem, który powinien wiedzieć, że twarz w polityce spełnia ważniejszą funkcję i łatwo ją stracić. *

List otwarty, którym były minister sprawiedliwości przypomina nam o sobie, ma być też zapowiedzią powstania nowego ruchu politycznego. Nie będzie to jednak Twój Ruch drogi czytelniku, nie tylko dlatego, że ta nazwa jest już zajęta, ale też i dlatego, że będzie to ciasna polityczna kanapa, a może tylko większy fotel. Bardziej liczny skład niż sam Gowin i ewentualnie kilku stronników, to już zbyt wiele. Nie daj Bóg nagle partia miałaby stu, czy trzystu członków. Wtedy najbardziej nawet oddani sprawie czystości w polityce, nie będą w stanie zapobiec przenikaniu działaczy-załatwiaczy podobnych do byłych kolegów z PO.

W swoim liście Jarosław Gowin wzywa kolegów z Platformy do sprzeciwu wobec "zamiatania pod dywan" afery wyborczej na Dolnym Śląsku i oskarża Donalda Tuska o to, że przez niego PO zboczyła z jedynie słusznej drogi, a sam premier niebezpiecznie zbliża się do standardów rządów Millera z czasów afery Rywina. Były kandydat na szefa PO swoją śmiałą twórczością epistolarną udowadnia, że prawdą jest stara mądrość mówiąca, że takie listy piszą już tylko politycy, których nikt nie chce słuchać i o których powoli się zapomina. Bolesny to jednak proces zapominania. Gowin sam się podkłada krytykom pisząc o nieprawidłowościach w partii z którą współrządził Polską. Sam nas prowokuje do szukania odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że jego byłe ugrupowanie tak szybko przesiąknęło korupcją po jego odejściu.

Przecież na pewno jak on tam był, to "wałki" wyborcze nie miały prawa się zdarzyć. Jak grzmiący dziś o skandalicznym psuciu standardów przyjmował ministerialną tekę od Tuska, to był to jakiś inny premier, nie przypominał wtedy Millera i Rywina. Przecież gdyby było inaczej to na pewno ostatni sprawiedliwy, by nam to pokazał, ujawnił. Koledzy zaczęli handlować stanowiskami dopiero jak zszedł z Platformy, bo przecież kiedy na niej płynął w rządowej limuzynie ministra sprawiedliwości to się nic takiego nie działo.

Jarosław Gowin zapowiada budowę nowego z ludźmi, którzy chcą zmieniać.- "To projekt oparty na programie prawdziwie obywatelskim i wolnorynkowym. Nie chcemy w tym ruchu karierowiczów i politykierów. Nie chcemy budować kolejnej formacji dla ludzi, którzy myślą tylko o tym, jak zapewnić swojej rodzinie i znajomym pracę w spółkach państwowych" - napisał. Brzmi bosko, prawda? Trudno jednak wymazać przeszłość piszącego te słowa, który zrobił w naszej, jak zauważa, zepsutej polityce karierę.

On jeden się nie pobrudził? Wcześniej, wraz z niezwykle ostatnio popularnym Przemysławem Wiplerem, Gowin podpisał porozumienie o współpracy, by zmienić "jakość polskiej polityki". Ten pierwszy o swoim rozumieniu wysokich standardów, mimo licznych siniaków i kaca, opowiedział ostatnio niemalże płacząc przed kamerami. Widać przyszedł już czas na byłego ministra, który swoim listem też wyznaczył nową jakość.

Czytaj więcej w Money.pl

Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl

dziś w money
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)