Jarosław Kaczyński powiedział dwa dni temu, że minister Elżbieta Bieńkowska w 2007 roku przyszła do resortu rozwoju regionalnego na gotowe. Chociaż trudno się z tym zgodzić, to już w przypadku nowego ministra finansów takie stwierdzenie jest jak najbardziej uzasadnione.
Mateusz Szczurek, jeszcze niedawno główny ekonomista banku ING, a prywatnie zapalony rowerzysta, zostanie dzisiaj oficjalnie mianowany na stanowisko nowego ministra finansów. Obejmuje bardzo trudny resort. Co gorsza, Jacek Rostowski nie zapracował sobie w ostatnich latach na sympatię Polaków. Nie zagłębiając się kwestię rosnącego długu, wystarczy wspomnieć tylko o wyższym podatku VAT czy łataniu dziury w finansach publicznych naszymi oszczędnościami zgromadzonymi w OFE. Czytelnicy Money.pl uznali go za najgorszego z dotychczasowych ministrów finansów.
Nowy szef resortu teoretycznie na początku swojego urzędowania powinien mieć kredyt zaufania. W końcu jest młody, wykształcony i pełen energii, a - co więcej - do tej pory trzymał się z dala od polityki. Niestety jednak swoim nazwiskiem będzie teraz firmował bardzo kontrowersyjne zmiany, które większości z nas nie przypadną do gustu.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/152/m290200.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/polska;nie;wykorzysta;nowych;unijnych;pieniedzy;nie;stac;nas,164,0,1429412.html) *Polska nie wykorzysta nowych unijnych pieniędzy. "Nie stać nas" * Zabraknie blisko 300 mld złotych. Dziś zaprzysiężeni Elżbieta Bieńkowska i Mateusz Szczurek polegną? Trudno bowiem spodziewać się, by Mateusz Szczurek nagle zdecydował się storpedować reformę OFE. Decydując się na przejście z instytucji, która ma jeden z największych OFE na rynku, do resortu finansów, musiał z pewnością zaakceptować fakt, że projekt jest już gotowy. Co więcej, bez szybkiego wprowadzenia reformy w życie pojawiłby się problem z tym, skąd wziąć 9 miliardów złotych w przyszłorocznym budżecie. A wówczas to byłoby już jego zmartwienie.
Tymczasem najważniejsza reforma ostatnich lat jest już w Sejmie, podobnie wygląda sprawa budżetu 2014. A o innych tematach Jacek Rostowski wolał w ostatnich dniach swojego urzędowania milczeć. Na przykład o tym, że będziemy ciągle płacić wyższy VAT, choć początkowo była mowa o tym, że będzie funkcjonował tylko do końca 2013 roku.
Nowy minister nie musi się więc spieszyć z podejmowaniem trudnych decyzji, bo to zostało już za niego zrobione. Swoje polityczne umiejętności będzie miał dopiero okazję sprawdzić przy pracach nad budżetem 2015. W ostatnich dniach zdążył też zapowiedzieć - choć na razie bardzo mgliście - zmiany w podatkach, które ułatwią wszystkim życie. Tylko ile razy takie obietnice już słyszeliśmy?
Młody, zdolny, dobrze zarabiający ekonomista może podjąć się zadań ministra finansów z dwóch powodów: po pierwsze - ujmując to dość górnolotnie - ważna jest dla niego służba dla kraju i chęć zmiany na lepsze. Po drugie - tym razem przyziemnie - odrobina poczucia władzy kusi (nawet, gdy nie idą za tym większe pieniądze). Poza tym nie każdy zdolny ekonomista może sobie po kilku latach wpisać w CV, że był ministrem finansów. A to otwiera wiele drzwi w biznesie.
Załóżmy w dobrej wierze, że motywował go pierwszy ze wspomnianych powodów. Mateusz Szczurek dostał więc swoje _ pięć minut _. Pozostają pytania, czy będzie miał realną władzę, czy w razie potrzeby będzie umiał postawić się premierowi i czy ma na tyle siły, by wprowadzić faktyczne zmiany? Jeżeli okaże się, że nie, to - jako poważnemu ekonomiście - pozostanie mu tylko _ rzucić papierami _ i odejść.
Czytaj więcej w Money.pl
Autor felietonu jest dziennikarzem portalu Money.pl