Czy premier polskiego rządu powinien się zajmować takimi rzeczami jak to, kogo odwołać po kompromitacji z dachem na Stadionie Narodowym? Do tej pory sądziłem, że nie, bo od tego jest minister sportu. Działania Donalda Tuska dowodzą jednak, że choć formalnie nie podejmuje żadnych decyzji, to _ de facto _ uprawia ręczne sterowanie swoją podwładną - minister Muchą.
Szef rządu zarzekał się wczoraj w świetle kamer, że nie chce zgrywać macho i karać utratą stanowiska szefa Narodowego Centrum Sportu, bo ten nie podlega Radzie Ministrów. Między wierszami Tusk dał jednak wyraźnie do zrozumienia, że obecny prezes NCS powinien pożegnać się z pracą. Z ust premiera padły znamienne słowa o tym, że ktoś, kto jest odpowiedzialny za narodową arenę, powinien temu _ poświęcić całe życie _.
Tym samym Joanna Mucha zachowała stanowisko. Ma też jasne instrukcje, co robić dalej. Szkoda tylko, że tyle premierowskiej energii i sił musi się marnować na takie błahostki. Bo powiedzmy sobie szczerze - rozstrzygnięcie, kto zawinił w tej sprawie nie wymagało angażowania jednego z najwyższych urzędników w państwie.
Z drugiej strony, wszyscy znamy upodobanie szefa rządu do dyscypliny sportu, w której wciąż oczekujemy choć bladego sukcesu. Pewnie stąd spadają na niego te wszystkie złośliwości o _ harataniu w gałę _ i urywaniu się ze stolicy przed weekendem, żeby pokopać z kolegami na murawie (_ czyli to na czym się gra _ - jak raczył nam wczoraj wyjaśnić człowiek rządzący Polską).
- _ Cierpiałem _ - wyznał jeszcze na dokładkę Tusk, mówiąc o organizacyjnym blamażu meczu Polska-Anglia. Serce premiera nie byłoby narażone na taki stres, gdyby był bardziej konsekwentny. Tymczasem z tego, co wczoraj powiedział wynika, że resort kierowany przez Joannę Muchę miał niedostateczny nadzór nad Narodowym Centrum Sportu. A chwilę później sam sobie zaprzeczył twierdząc, że _ niewystarczający nadzór minister sportu nad NCS nie miał wpływu na zaistniałą sytuację _ związaną z organizacją meczu.
Z pożytkiem dla wszystkich byłoby, gdyby pierwszy kibic biało-czerwonych, bardziej angażował się w sprawy większej wagi dla państwa, niż widowisko sportowe o nikłym znaczeniu dla naszego kraju. Choćby w walkę z bezrobociem albo spadającym wzrostem gospodarczym.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Kompromitacja na Narodowym to kolejny sukces Tuska Sprawa _ Basenu Narodowego _ spadła Platformie z nieba - pisze Anna Anagnostopulu. | |
Lato chce odszkodowań na pożegnanie Bartosz Wawryszuk, pisze dlaczego wstyd jest pojęciem obcym w PZPN. | |
Kaczyński: rząd "jest jak Stadion Narodowy" _ Mamy piłkarza u władzy i jednocześnie sytuację, w której nie da się przeprowadzić meczu _. |
Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl