Nowe przepisy są niekorzystne dla firm transportowych z Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które mają duże floty transportowe.
Pakiet mobilności zakłada m.in. obowiązkowy powrót samochodów do kraju, w którym znajduje się baza, przynajmniej raz na cztery tygodnie.
Nowe prawo nakłada też na przewoźników obowiązek instalowania w samochodach nowego typu tachografów, które mają rejestrować moment przekroczenia granicy. Pakiet mobilności zaostrza też przepisy dotyczące obowiązkowego odpoczynku kierowców.
Przeciwko nowym przepisom protestowali przedstawiciele firm transportowych m.in. z Polski i Bułgarii. W czwartek, przed siedzibą Parlamentu Europejskiego zorganizowano protest.
- Pakiet mobilności w wersji forsowanej przez państwa starej unii to sposób na eliminowanie ze wspólnego rynku niewygodnych konkurentów. Skoro trudno konkurować z przewoźnikami polskimi, bułgarskimi czy rumuńskimi, trzeba ich wyeliminować za pomocą prawa, które im zaszkodzi, a wzmocni konkurentów z Niemiec czy Francji. Taka jest filozofia projektowanych przepisów. ZMPD nie zgadza się na łamanie fundamentalnych zasad rynku europejskiego. Chcecie z nami rywalizować, weźcie się do roboty! - piszą w swoim oświadczeniu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
W czwartek komisja transportu PE miała przyjąć pakiet sprawozdań do projektu nowych przepisów. Te z kolei, miały być podstawą do prac nad ich ostatecznym kształtem.
Komisja odrzuciła najważniejsze z nich, które z kolei wcześniej przyjęłą Rada UE, udzelając tym samym mandatu do dalszych prac.
Pakiet mobilności wciąż ma jednak szanse na to, by zostać przyjęty. Na początku przyszłego tygodnia rozpocznie się sesja plenarna Parlamentu Europejskiego, gdzie europosłowie podejmą ostateczną decyzję.