Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Koronawirus. Wojewodowie polują na lekarzy. Do pracy w szpitalu wezwano nawet karmiącą matkę

183
Podziel się:

Dzwonek do drzwi. Za nimi listonosz z wezwaniem do pracy w szpitalu covidowym. W kujawsko-pomorskim do pracy wezwano lekarkę - matkę karmionego piersią niemowlaka. Podobne wezwania dostali medycy pełniący opiekę nad dziećmi, choć z takiego obowiązku zwalnia ich ustawa. Mimo to boją się, że jeśli się nie stawią, grozi im wysoka kara.

Koronawirus. Wojewodowie polują na lekarzy. Do pracy w szpitalu wezwano nawet karmiącą matkę
W szpitalach covidowych brakuje rąk do pracy. (PAP, Przemysław Piątkowski)

- 11 marca mój nieświadomy niczego mąż odebrał list z Urzędu Wojewódzkiego. Nakaz pracy z trybem natychmiastowym obejmuje okres od 15 marca do 15 maja 2021 r. Skierowano mnie do pracy w szpitalu covidowym w Radziejowie, 1,5 godz. drogi od Bydgoszczy - mówi pragnąca zachować anonimowość lekarka rodzinna z Bydgoszczy.

Oznacza to, że dano jej tylko 1,5 dnia roboczego na ustosunkowanie się do pisma.

- Główny problem polega na tym, że mam malutkie dziecko, które karmię piersią. Do Bydgoskiej Izby Lekarskiej zostało dwukrotnie wysłane oświadczenie o wyłączeniu mnie z nakazu właśnie ze względu na wychowywanie dziecka poniżej 14. roku życia. Ponadto Urząd Wojewódzki posiada nasze aktualne numery telefonów i mógłby skontaktować się ze mną przed wysłaniem nakazu, czy aby na pewno mu podlegam. Kosztowało to naszą małą rodzinę bardzo dużo stresu - opowiada.

Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Jarosław Gowin zakażony. Wojciech Maksymowicz przekazał najnowsze informacje

Od razu po otrzymaniu nakazu napisała odwołanie i zawiozła do Urzędu Wojewódzkiego. Niestety, do dzisiaj nie otrzymała oficjalnej odpowiedzi.

"Dziecka nie zostawię"

- Dziś powinnam pojawić się w szpitalu w Radziejowie. Nie zostawię jednak dziecka, które jest karmione piersią i nie akceptuje butelki. Zresztą w ustawie jest wyraźnie napisane, że powołania nie powinny otrzymać osoby wychowujące dzieci do lat 14. Problem jest jeszcze taki, że za niestawienie się może być na mnie nałożona kara administracyjna do 30 tys. zł - mówi lekarka.

O wiszącej nad głową wysokiej karze w pierwszych słowach mówi również inny lekarz z Bydgoszczy. On także wezwanie dostał listownie w czwartek 11 marca. Od razu zadzwonił do UW w Bydgoszczy. Kontaktował się też z Izbą Lekarską, gdzie wcześniej składał oświadczenia na piśmie, by uniknąć takiej sytuacji.

Mimo że rządzący deklarowali współpracę z izbami w tej sprawie, w przypadku lekarzy z kujawsko-pomorskiego coś, mówiąc delikatnie, nie zadziałało.

- Grozi mi kara 30 tys. zł za niestawienie się na wezwanie. Tylko co ja miałem zrobić? Byłem zaskoczony, bo przecież podlegam wykluczeniu oddelegowania w związku z art. 47, jak wynika z ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu chorób zakaźnych. Wychowuję dziecko do lat 14. Niestety, zostałem powołany - mówi lekarz. - W UW zapewniono mnie, że nie muszę się stawiać do Radziejowa i decyzja zostanie automatycznie cofnięta. Jednak nie mam takiej pewności, a nie uśmiecha mi się płacić 30 tys. zł przez czyjś błąd - dodaje.

Najpierw wzywać, potem sprawdzać

O sprawę zapytaliśmy wojewodę kujawsko-pomorskiego. - W przypadku osób, które są zwolnione ze skierowania do pracy na podstawie ustawy, konieczne jest odwołanie się od decyzji wojewody. Wszystkie osoby, które kontaktowały się w tej sprawie z Wydziałem Zdrowia urzędu wojewódzkiego, bezzwłocznie otrzymywały informację o anulowaniu skierowania - mówi Adrian Mól, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego.

Przypomnijmy jednak, że nasi rozmówcy nadal nie wiedzą, co z ich odwołaniem. Do tej pory na 77 skierowań do pracy wysłanych przez kujawsko-pomorski UW, wpłynęło... 47 odwołań. Część z nich jest jeszcze weryfikowana.

Widać zatem, że najpierw się powołuje, a potem weryfikuje. Telefon do zainteresowanych nie jest w tym mechanizmie przewidziany.

O sprawie poinformowaliśmy również Ministerstwo Zdrowia. W odpowiedzi resort przypomniał jedynie o możliwości odwołania się od tej decyzji i przywołał art. 47 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.

Jasno wynika z niego, że wezwane do pracy nie mogą być m.in.: kobiety w ciąży, osoby samotnie wychowujące dziecko w wieku do 18 lat, osoby wychowujące dziecko w wieku do 14 lat.

Takich wezwań jest więcej

- Komisja ds. Młodych Lekarzy złożyła wniosek do władz Bydgoskiej Izby Lekarskiej o zajęcie stanowiska. Jako pełniąca obowiązki sekretarza Komisji Młodego Lekarza Bydgoskiej Izby Lekarskiej, ale także przede wszystkim lekarz rodzinny z wieloletnim doświadczeniem pracy w systemie podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), sprzeciwiam się kierowaniu lekarzy do pracy bez wcześniejszej, wnikliwej weryfikacji sytuacji osobistej lekarza - mówi money.pl Aleksandra Śremska.

Jak dodaje, opisane przypadki lekarzy wyłączonych z wezwań do pracy, a wezwanych, nie są odosobnione.

- Skierowanie dostało wiele matek karmiących, matek niemowlaków i lekarek w ciąży. Tymczasem braki kadrowe uniemożliwiają nam już teraz przyjmowanie pacjentów. Ponadto brakuje ludzi do szczepień i kwalifikowania do nich - dodaje Śremska.

Jej zdaniem zasadne jest też pytanie, czy pracownicy UW kontaktują się z danymi lekarzami i uzgadniają z nimi fakt skierowania do innej palcówki medycznej i czy weryfikują ewentualne okoliczności wykluczające z nakazu. - Przecież UW mają wszystkie dane lekarzy i mogą to robić. Jednak w przypadkach, o których mówię, do takiego kontaktu nie doszło - mówi Śremska.

Brakuje współpracy z lekarzami

Niestety, jak zauważa dr Michał Sutkowski, prodziekan Wydziału Medycznego Uczelni Łazarskiego i rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, lekarze muszą być przygotowani na to, że podobne przypadki będą się zdarzać.

- Statystyki zachorowań rosną i teraz to się zacznie. Mam już sygnały o przypadkach wezwań ponad 40 lekarzy i 8 pielęgniarek do Szpitala Południowego na Mazowszu. Niestety, za każdym razem pojawiają są tego typu kłopoty. Powołuje się ludzi, których nie można do pracy wezwać w zgodzie z prawem. Zalecam wojewodom ścisłą współpracę z izbami lekarskimi i samorządem lekarskim i pielęgniarskim.

Jak ocenia, problem jest duży i dotyczy wszystkich rejonów Polski. Błędne powołania są tylko źródłem stresu dla i tak już zmęczonych pandemią lekarzy.

- Ponadto ściąganie lekarzy z POZ nie jest dobrym pomysłem. W szpitalach też jest zła sytuacja kadrowa, ale jak jest np. 10 osób na oddziale i ubędzie jedna, to jest to inna sytuacja niż w POZ, gdzie jest np. tylko jeden lekarz. Trzeba z dużą ostrożnością wzywać do pracy administracyjnie, bo w mniejszych miejscowościach taka mała, jednoosobowa przychodnia to dla mieszkańców ostatnia deska ratunku. Poza nami często nie ma tam nikogo ze służby zdrowia w promienieniu dziesiątków kilometrów - podsumowuje Sutkowski. 

Nasz rozmówca, jak i Aleksandra Śremska podkreślają coś jeszcze. Przecież oni w przychodniach też walczą już z koronawirusem od roku. Przyjmują pacjentów, wysyłają na testy, szczepią.

- Ja dziś np. mam umówionych 7 pacjentów z potwierdzonym COVID-19 i 5, którzy najprawdopodobniej są zakażeni. Takie przekładanie ludzi walczących z pandemią z miejsca na miejsce po prostu nie ma sensu, bo i tak gdzieś będzie ich brakować - dodaje Sutkowski i sugeruje rządzącym szukanie mocy w szpitalach wśród specjalności, które nie są zaangażowane obecnie w tę walkę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(183)
Woyciech
3 lata temu
Obecna władza żyje we własnym złotym grajdołku, z którego wypluwają coraz to nowe rozporządzenia. Problem w tym, że kompletnie robią to bez przemyślenia lub po prostu są na tyle niekompetentni, że nie są w stanie zrobić niczego dobrze. Czasem trzeba pomyśleć zanim się coś zrobi.
aaa
3 lata temu
1. Studia medyczne wcale nie są najdroższe, płatne to koszt ok 200 tysięcy złotych. są droższe studia. 2. Lekarz spłaca koszt swoich studiów w czasie krótszym niż 1 rok. A jak sam napisałeś, wyjeżdżają lekarze po ukończeniu specjalizacji, czyli co najmniej 5-6 lat po ukończeniu studiów. Oni swoje wykształcenie spłacili już wielokrotnie. 3. Jeśli lekarze są tak strategicznym zawodem, to należy ich odpowiednio wynagradzać, a nie zmuszać do dorabiania w kilku miejscach pracy. Jakoś nie słyszałem, by np kontrolerzy ruchu lotniczego, czy piloci musieli dorabiać do podstawowej pensji. 4. Jestem jak najbardziej za tym żeby studia były płatne. Tylko licz się z tym, że usługi po tych studiach też będą ODPOWIEDNIO płatne, albo nie będzie jeleni chętnych do wydawania kasy na studia po których będzie się zarabiać mniej niż murarz na budowie. A wtedy swoje ubezpieczenie będziesz mógł sobie wsadzić, będziesz płacił żywą gotówką, a ile ci odda ubezpieczyciel (NFZ) to już twoja sprawa.
Lekarze
3 lata temu
miewają np. wolne weekendy, nawet ci pracujący w szpitalach, można wtedy takiego medyka zapędzić do roboty np w szpitalu południowym czy narodowym.
von basior
3 lata temu
Jak powiedział klasyk, "niech wyjeżdżają". No to walcie się na twarz.
W...k
3 lata temu
Pogońcie do szpitala tego tygryska od zielonych ludzików niech pokaże co potrafi w swojej dziedzinie a nie tylko się wymądrza.
...
Następna strona