PPK to program powszechny a to oznacza, że większość firm powinna go u siebie wdrożyć. Znaczna część firm jednak tego nie zrobiła. Jak udało się ustalić dziennikowi, do PPK nie dołączyło ponad 680 z 939 tys. firm, które były do tego zobowiązane.
Jest wśród nich 19 dużych przedsiębiorstw, które zatrudniają co najmniej 250 pracowników. To właśnie te firmy miały w pierwszej kolejności uruchomić PPK.
Zły moment pandemii
Czy przedsiębiorcy złamali prawo? Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita" – nie. Jeśli wszyscy pracownicy w firmie zadeklarowali, że nie chcą uczestniczyć w programie, firma mogła nie uruchamiać PPK. Z obowiązku zwalniał także inny alternatywny program emerytalny w firmie.
Jak zauważa dziennik PPK trafiły na zły moment pandemii, dlatego jeden z etapów wdrożenia został wydłużony. Mimo to wiele firm zamiast myśleć o nowym programie, walczyło o przetrwanie na rynku.
Polski Fundusz Rozwoju chce zapytać firmy o przyczyny, dla których nie uruchomiły PPK. Zrobi to w formie elektronicznej, wykorzystując systemy ZUS. W drugiej połowie listopada firmy otrzymają – jak zapewnia PFR – prosty formularz z kilkoma pytania.
Koszt akcji? 2 mln zł. Gdyby przepytywanie firm odbywało się poprzez papierową korespondencję, koszt akcji wzrósłby do 9 mln zł.
Tak działa PPK
Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK) są dobrowolną formą oszczędzania w ramach tzw. III filaru systemu emerytalnego. Z automatu zapisani są do niego wszyscy uprawnieni pracownicy. Zabieg ten miał zapewnić dużą frekwencję w programie.
W założeniach do ustawy zakładano, że do PPK przystąpi 75 proc. zatrudnionych. Z czasem jednak nawet rząd tonował przekaz i obniżał te prognozy.
W dużym uproszczeniu program działa w ten sposób, że do każdej odłożonej przez pracownika kwoty pieniądze dokładają pracodawca oraz państwo. Przykład? Jeśli co miesiąc uczestnik PPK odłoży 100 zł, to od pracodawcy otrzyma 75 zł, a od państwa 20 zł.