Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Michał Żuławiński
|
aktualizacja

Z Rosji płyną fatalne sygnały. Szaleństwo Putina powoli wyniszczy kraj

Podziel się:

Rosyjska gospodarka nie ma się tak źle, jak chcieliby najzagorzalsi przeciwnicy Moskwy, ani tak dobrze, jak prezentuje to kremlowska propaganda. W długim horyzoncie Rosjanie stracą dystans do światowej czołówki, czego symbol zobaczył niedawno cały świat.

Z Rosji płyną fatalne sygnały. Szaleństwo Putina powoli wyniszczy kraj
Rosja nie jest odporna na sankcje. Szaleństwo Putina zaboli w długim terminie (Getty Images, Contributor#8523328)

Pierwsze zachodnie sankcje gospodarcze za napaść na terytorium Ukrainy zostały nałożone na Rosję już w 2014 r. W kolejnych pakietach ogłaszanych przez UE, USA oraz inne kraje znalazły się m.in. zakaz importu towarów z okupowanego Krymu, embargo na handel bronią czy ograniczenie dostępu do niektórych technologii oraz rynków finansowych. Sankcje te były jednak raczej punktowe, chociaż wraz z taniejącą ropą naftową przyczyniły się do mocnych turbulencji gospodarczych (2 proc. spadku PKB w 2015 r., pierwsza recesja od 2009 r.) i walutowych (w ciągu roku od inwazji na Krym, rubel stracił do dolara ponad 80 proc.). Powiązania gospodarcze Zachodu z Rosją nadal jednak trwały, czego symbolem był zarówno import surowców energetycznych i budowa gazociągu Nord Stream 2, jak i piłkarski mundial w 2018 r. Jak pokazała historia, Rosja wykorzystała ten czas na przygotowanie do wojny na większą skalę.

Po 24 lutego 2022 r. podejście do sankcji uległo zmianie. Równolegle do większego wsparcia militarnego, humanitarnego i finansowego, państwa zachodnie nałożyły na Rosję kolejne, znacznie ostrzejsze pakiety sankcji. Od momentu wybuchu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę trwały dyskusje dotyczące tego, jaki skutek one odniosą. W ogólnoświatowej debacie ekonomicznej pojawiały się zarówno poglądy mówiące, że rosyjska gospodarka szybko pogrąży się w chaosie (np. odcięcie od systemu bankowego SWIFT porównywano do "finansowej bomby atomowej"), jak i tezy, wedle których to Zachód straci na sankcjach więcej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Karty są rozdane". W Chinach tylko tak mówi się o Rosji

Unijne sankcje na Rosję – efekty są widoczne

Po ubiegłorocznej inwazji Unia Europejska nałożyła na Rosję 11 pakietów sankcji. Według Uniwersytetu Yale kraj rządzony przez Władimira Putina opuściło ponad tysiąc zagranicznych korporacji, aczkolwiek na "liście wstydu" wciąż można znaleźć wiele zachodnich podmiotów. Ceny ropy na światowych rynkach w pierwszej połowie 2022 r. wzrosły, jednak obecnie zbliżone są do poziomów sprzed inwazji (to ile płacimy na polskich stacjach to osobna kwestia).

"Rosyjska gospodarka skurczyła się w 2022 r. o 2,1 proc. Produkcja przemysłowa, która przed inwazją stale rosła, spadła o 6 proc., z czego w przemyśle średnich i wysokich technologii o 13 proc. rok do roku. Produkcja pojazdów silnikowych spadła o 48 proc., innego sprzętu transportowego o 13 proc., komputerów, elektroniki i przyrządów optycznych o 8 proc. Sprzedaż detaliczna była o 10 proc., a hurtowa o 17 proc. niższa" – skrupulatnie wylicza wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Joseph Borrell w niedawnym artykule.

Jak dodaje szef unijnej dyplomacji, eksport z państw Wspólnoty do Rosji spadł o ponad 50 proc., a w zakresie produktów podwójnego przeznaczenia (tzn. cywilnego i wojskowego) i wysokich technologii - aż o 78 proc. względem okresu 2019-2021. Dla porządku należy jednak dodać, że część sankcji jest omijana, choćby przez kraje trzecie, takie jak Armenia, Gruzja, Kirgistan, Uzbekistan i Kazachstan.

Wojenna gospodarka Putina się chwieje

Prowadzenie napastniczej wojny kosztuje, wobec czego Rosja od 2022 r. notuje deficyt budżetowy, wcześniej praktycznie nieobserwowany. Na początku roku głośno było o luce budżetowej, która już przekroczyła limit na cały rok. Wzrost wydatków budżetowych przy spadających wpływach (zarówno w wyniku zwalniającej koniunktury, jak i mniejszych wpływów z ropy i gazu) stanowić będzie coraz większy problem dla Kremla. W latach poprzednich Rosja raczej nie utrzymywała deficytów budżetowych, jej poziom zadłużenia był niski, szczególnie w porównaniu z Zachodem.

Deficyty stały się faktem, relacja długu do PKB zmierza w kierunku 20 proc., a wszystko to w warunkach mocnego ograniczenia zagranicznego finansowania. Podobnie jak z innymi negatywnymi skutkami wojennych sankcji, zapowiadane przez część komentatorów już w ubiegłym roku bankructwo Rosji (jak w 1998 r.) nie nastąpiło, jednak problemy budżetowe stojące przed Kremlem stale się piętrzą. Dowodem może być podatek od nadmiarowych zysków przedsiębiorstw, uchwalony w połowie roku.

Prognozy dla rosyjskiej gospodarki obarczone są zarówno niepewnością dotyczącą rozwoju sytuacji wojennej oraz wewnętrznej w kraju, jak i jakością danych publikowanych przez Moskwę. "Nie wierzcie rosyjskim danym" – ostrzegał już w marcu amerykański periodyk Foreign Policy. Pod tym względem Rosja dryfuje w stronę Chin, w przypadku których również są poważne wątpliwości dotyczące jakości danych makroekonomicznych. Samo przestawianie gospodarki na tory wojenne również rodzi problemy – produkcja uzbrojenia podbije PKB w krótkim okresie, jednak jego użyteczność dla społeczeństwa oraz potencjał do dalszego rozkręcania koniunktury jest znikomy, o ile założymy, że Rosja wojny z Ukrainą i wspierającym ją Zachodem nie zakończy dla siebie pomyślnie. W długim okresie odzywać będą się także problemy demograficzne, pogłębiane stratami na froncie.

Rynku walutowego na dłuższą metę nie sposób oszukać, o czym Rosjanie właśnie się przekonują. W ostatnich tygodniach rubel solidnie tracił względem zachodnich walut – w szczycie dolar kosztował 100 rubli, co było przełamaniem psychologicznej bariery. To mniej niż w szczycie z marca 2022 r., gdy zapanowała walutowa panika, szczególnie wśród osób chcących wyjechać. Ostatni spadek wartości rubla nie został szybko zamaskowany przez bank centralny, który nie może korzystać z wartych 300 mld zamrożonych na zachodzie rezerw walutowych. Słabnąca waluta to woda na młyn dla inflacji, która w ostatnich miesiącach wprawdzie spadła (nawet do 2,3 proc. w kwietniu), jednak już zaczęła odbijać, zaś Centralny Bank Rosji przystąpił do podwyżek stóp procentowych. Gospodarcze zawirowania mogą być istotne dla zachowania rosyjskiego społeczeństwa – tym bardziej, że w marcu 2024 r. w Rosji mają odbyć się wybory prezydenckie, choć wydaje się, że znacznie ważniejsze dla przebiegu wojny będzie wybór prezydenta USA w listopadzie 2024 r.

Przepaść zamiast przestworzy

Żaden z ciosów zadanych przez Zachód rosyjskiej gospodarce nie okazał się nokautujący. Od 2022 r. Kreml otrzymuje jednak kolejne uderzenia, których efekty stopniowo się kumulują. Im dłużej trwać będzie obecna sytuacja, tym trudniej Rosji będzie zachować obecny status, zarówno gdy mowa o wydatkach państwa, jak i poziomie życia obywateli, nie mówiąc już o stabilnym rozwoju czy pogoni za światową czołówką. Co więcej, gdyby porównać to, gdzie Rosja jest dziś i dokąd gospodarczo zmierza, z tym, co mógłby osiągnąć kraj o jej rozmiarach i potencjale, wówczas widać, jaką szansę marnują tamtejsze elity (nie po raz pierwszy w swojej historii zresztą).

Za symbol można uznać to, że w ostatnich tygodniach świat jednocześnie patrzył na upadek wartości rubla oraz katastrofę rosyjskiej sondy księżycowej Łuna-25 (a co jeszcze bardziej symboliczne, na srebrnym globie wylądowały chwilę później Indie). Jeżeli celem Władimira Putina była odbudowa Związku Sowieckiego, to Rosja stacza się w jego schyłkową i pogrążoną w nierozwiązywalnych problemach gospodarczych wersję. Im szybciej zrozumieją to zwykli Rosjanie oraz skupieni wokół Putina oligarchowie, tym dla nich i dla świata lepiej.

Michał Żuławiński, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Michal Zulawinski