O słowie na "B", które nie stanie się ciałem

“Ciekawe, kto pierwszy wypowie słowo na B,” mówi do mnie — z lekko ironicznym uśmiechem — jeden z panelistów tuż przed debatą na temat wpływu czynników politycznych i ekonomicznych na inwestycje w nieruchomości.

Andrew Wrobel, partner odpowiadający za strategię i research w Emerging Europe, platformie wywiadu gospodarczego i networkingu z siedzibą w Londynie.
Źródło zdjęć: © Emerging Europe | Emerging Europe

Niby mam zacząć za chwilę rozmowę z trzema ekspertami podczas targów MIPIM w Cannes, a zamiast o nieruchomościach myślę o Harrym Potterze, o Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać i o rzeczywistości, którą na co dzień obserwuję, a która już dawno temu jest bardziej abstrakcyjna niż ta opisana przez J.K. Rowling.

“Za każdym razem, kiedy wychodzę z pokoju, w którym piszę, i zerkam na wiadomości, widzę, że ktoś popełnił kolejne kretyństwo” – Rowling, która najwyraźniej sama ma już dość słowa na B, napisała w grudniu na Twitterze.

Tymczasem od grudnia, wydarzeń — nie wiem czy kretyńskich, ale co najmniej “interesujących” jakby to z lekka ironicznie powiedzieli Anglicy — ma miejsce sporo: nieudane głosowania popierające umowę “wyjścia” w Izbie Gmin; rezygnacje ministrów i parlamentarzystów; premier May znosząca opłaty za wysłanie wniosku o status osoby osiedlonej dla imigrantów z państw unijnych, w tym z Polski; Kościół Anglikański modlący się i apelujący o jedność mieszkańców Wysp na spotkaniach przy kawie i ciastkach w kościele; spiker Izby Gmin John Bercow powołujący się na zasadę sprzed 400 lat, mówiącą o tym, że Izba Gmin nie może poddać pod głosowanie tej samej, niezmienionej umowy z Unią Europejską podczas jednej sesji parlamentarnej; czy wreszcie premier May nieustannie powtarzająca, że cały czas robi właściwą rzecz dla kraju, choć wciąż doskonale wszyscy pamiętają jej wystąpienie sprzed referendum, kiedy mówiła, że pozostanie w Unii Europejskiej sprawi, że Wielka Brytania będzie bezpieczniejsza, bogatsza i bardziej wpływowa niż poza Unią.

“Polska się bogaci i widzimy, że Polacy wracają do kraju z Wysp, bo przeraża ich ta niepewność. U nas w kraju być może wynagrodzenie za pracę nie jest tak wysokie jak w Wielkiej Brytanii, ale za to koszty życia są niższe, a wzrost gospodarczy – większy” – mówi mi w Cannes Tadeusz Kościński, wiceminister przedsiębiorczości i technologii. Sam urodził się w Wielkiej Brytanii, ale od kilku dekad żyje i pracuje w Polsce.

Zobacz także: Prezes Comarch o Brexicie: "Dla nas nic się nie zmieni".

Ja chyba już też mam dość słowa na B. Jest o nim mowa na każdej konferencji, na której jestem: w Chinach, USA, czy w Europie. O to co może się wydarzyć pytają mnie rządowi oficjele i przedstawicieli biznesu z Polski i Środkowo-Wschodniej Europy.

Finansowy exodus

Jak się tu nie bać, skoro brytyjska prasa donosi, że prawie 300 firm finansowych przenosi aktywa o wartości ponad biliona dolarów i tysiące pracowników z Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej, firmy ubezpieczeniowe zaczynają wydawać zielone karty brytyjskim kierowcom, koncerny samochodowe zwalniają tysiące pracowników i grożą wyprowadzeniem produkcji na kontynent, przemysł chemiczny ogłasza, że może stracić pół miliarda dolarów, nie wspominając o rolnictwie, które może zupełnie się zawalić tracąc dostęp do unijnych pracowników. Pozostaje jeszcze whiskey — na wyjściu bez umowy brytyjscy producenci stracą rocznie około 65 mln dolarów.

Ale są jeszcze inne elementy debaty — Izba Lordów wzywająca rząd brytyjski do podpisania umowy celnej z Unią Europejską; Europejski Trybunał Sprawiedliwości decydujący o tym, że Wielka Brytania może w każdej chwili zrezygnować z wyjścia bez zezwolenia 27 krajów członkowskich; unijni dyplomaci potwierdzający, że wydłużenie członkostwa albo całkowita rezygnacja z wyjścia jest możliwa, itd, itp.

"Oni chyba oszaleli"

Nadal pamiętam poranek 24 czerwca 2016. Obudziłem się i od razu zerknąłem na wiadomości, ale moja reakcja była dokładnie taka jaką usłyszałem miesiąc temu od młodego amerykańskiego prawnika, podczas dorocznej konferencji outsourcingowej w Orlando na Florydzie, gdzie tłumaczyłem co może oznaczać wyjście Wielkiej Brytanii z Unii nie tylko dla niej samej, ale dla całej Europy — “Oni chyba oszaleli!” krzyknął, łapiąc się za głowę.

Ja też nie mogłem uwierzyć słysząc ludzi mówiących, że głosowali za “wyjściem,” a teraz żałują, bo nie zdawali sobie sprawy, że ich głos może mieć wpływ na wynik. Tak czy inaczej, wiedziałem, że referendum ma charakter konsultacyjny i nie jest wiążące. Zresztą, kto o zdrowych zmysłach chciałby porwać się na tak szaleńczy krok i twierdzić, że sam może więcej niż w grupie, nawet jeśli ta grupa nie jest doskonała.

Wiedziałem też, że otrzeźwienie nadejdzie, i wszystko wskazuje, że małymi krokami zmierzamy właśnie w tym kierunku. W tym tygodniu premier May wysłała do przewodniczącego Rady Europejskiej list wnioskując o przesunięcie daty opuszczenia Unii — na razie o trzy miesiące. Twierdziła, że jest po stronie obywateli. Jon Snow, dziennikarz Channel 4 od razu ironicznie spytał premier na Twitterze czy bycie po stronie obywateli oznacza: “pozostanie,” “wyjście” czy “podanie się do dymisji?”

Na unijnym szczycie, po długich negocjacjach, Brexit przesunięto na 22 maja, jeśli trzecie głosowanie nad umową rozwodową w Izbie Gmin pójdzie po myśli May, lub 12 kwietnia, jeśli powtórzy się wynik dwóch poprzednich głosowań. Jest jeszcze trzecia możliwość — dłuższe opóźnienie, ale to wiązałoby się z udziałem Wielkiej Brytanii w wyborach europejskich, na co brytyjska premier, póki co, nie bierze pod uwagę.

Obywatelskie ruszenie

Kiedy kończę ten tekst, obywatelska petycja o cofnięcie Artykułu 50 Traktatu o UE i pozostaniu w Unii w ciągu niecałych zebrała prawie 6 mln. podpisów, mimo że w między czasie strona przestała działać. Theresa May stanowczo odrzuciła możliwość cofnięcia Artykułu 50. Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn odmówił wykluczenia takiej opcji w sytuacji kiedy umowa rozwodowa nie zostałaby przyjęta przez parlament.

To prawda, że jesteśmy świadkami szaleństwa, które ogarnęło Wyspy Brytyjskie, spowodowało ogromne straty gospodarcze, wizerunkowe i finansowe. Dostarczyło też tematu do dyskusji na kilka lat. Teraz nastąpi “opóźnienie,” potem “zapomnienie”, aż w końcu słowo na B nigdy nie stanie się ciałem.

Wybrane dla Ciebie
Nowa edycja programu "Mój Prąd". Ministra składa deklarację
Nowa edycja programu "Mój Prąd". Ministra składa deklarację
Reforma emerytalna pogrąży rząd Merza? Sądny dzień w Bundestagu
Reforma emerytalna pogrąży rząd Merza? Sądny dzień w Bundestagu
Karol Nawrocki zdecydował ws. miliardów dla NFZ
Karol Nawrocki zdecydował ws. miliardów dla NFZ
Bezalkoholowe piwo i wino mają być droższe. Oto ile zarobi państwo
Bezalkoholowe piwo i wino mają być droższe. Oto ile zarobi państwo
Ukraińska spółka planuje wydobycie węgla w Polsce. Oto szczegóły
Ukraińska spółka planuje wydobycie węgla w Polsce. Oto szczegóły
Tak Putin odwdzięcza się sojusznikom. Dane są ukrywane
Tak Putin odwdzięcza się sojusznikom. Dane są ukrywane
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025