Warszawska prokuratura bada okoliczności ujawnienia fragmentów przesłuchania Ryszarda Sobiesiaka. Podejrzenia padły na posłów z sejmowej komisji śledczej, badającej aferę hazardową.
Wiceprzewodniczący komisjiBartosz Arłukowiczzapewnia, że nie był źródłem przecieku. Polityk lewicy nie ma też wątpliwości, że tajnych zeznań nie mógł wynieść również jego asystent:
Bartosz Arłukowicz dodaje, że z dokumentami z prokuratury zapoznał się w ubiegłym tygodniu. Zapewnia, że w trakcie ich czytania nie robił notatek:
Wiceszef komisji hazardowej zaznacza, że dostęp do dokumentów miało wiele osób i trudno wskazać, kto mógłby być źródłem przecieku:
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga przesłała do prokuratury apelacyjnejwniosek o wszczęcie i przeprowadzenie postępowania przygotowawczego w sprawie okoliczności przecieku do _ Rzeczpospolitej _ fragmentów przesłuchania Ryszarda Sobiesiaka.
| Według _ Rzeczpospolitej _, Ryszard Sobiesiak miał w kilku punktach zeznać inaczej niż już przesłuchani Drzewiecki, Chlebowski i Schetyna. Sobiesiak wskazał między innymi na Marcina Rosoła, szefa gabinetu byłego ministra sportuMirosława Drzewieckiego, jako stanowiącego możliwe źródło przecieku o akcji Centralnego Biura Korupcyjnego. W sobotę _ Rzeczpospolita _ napisała też, że Drzewiecki zeznał, iż biznesmena zna od dziesięciu lat, a Schetyna, że poznał go dopiero w 2003 roku. Tymczasem Sobiesiak miał zeznać w prokuraturze, że Schetynę zna od lat 20. |
| --- |