Minister rolnictwaMarek Sawickiuznał, że dyrektor bydgoskiego oddziału Agencji Rynku Rolnego podając się do dymisji podjął słuszną decyzję. Adam Koc zrezygnował z zajmowanego stanowiska po prowokacji dziennikarskiej.
Dziennikarz programu _ Teraz My _ podając się za działacza Polskiego Stronnictwa Ludowego, zadzwonił do dyrektora ARR w Bydgoszczy informując, że syn zaufanego człowieka ministra rolnictwa, Marka Sawickiego, szuka pracy i prosi o pomoc. Od dyrektora usłyszał, że nie ma z tym problemu.
Marek Sawicki podkreślił, że były dyrektor Koc nie był wstanie dobrzepełnić swojej funkcji. Wyraził też zadowolenie, że dyrektor sam to zrozumiał i że nie musiał być przymuszony przez prezesa Agencji do rezygnacji ze stanowiska.
Zarazem minister Sawicki podziękował dziennikarzom za tę prowokację i zachęcił do kolejnych. Zaznaczył, że wszędzie tam gdzie znajdzie się urzędnik, który nie będzie potrafił wypełniać swojej funkcji będą wyciągane wobec niego konsekwencje. Sawicki zapewnił również, że zarządzi kontrolę zatrudnień, także pod względem kompetencji pracowników Agencji.
Minister Sawicki odniósł się również do wczorajszej wypowiedzi swojego partyjnego kolegi Eugeniusza Kłopotka, który przyznał, że kilkaset razy dzwonił i pomagał załatwiać ludziom pracę. Jak powiedział, każdy ma swojego _ kłopotka _, PSL ma _ Kłopotka _, a Platforma _ Palikotka _.
Wokół urzędów podległych ministrowi rolnictwa od dłuższego czasu nie ustają kontrowersje. W zeszłym tygodniu został odwołany szef Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Roman Kwaśnicki. Jak podkreślał minister rolnictwa Marek Sawicki, powodem były uchybienia o charakterze organizacyjno-administracyjnym. Z kolei z informacji medialnych wynikało, że w KRUS między innymi zatrudniano rodziny pracowników centrali Kasy oraz tworzono stanowiska pracy specjalnie _ pod _ konkretne osoby.