26 osób zginęło w serii zamachów, dokonanych w niedzielę przed południem w stolicy Iraku.
Jak pisze bagdadzki korespondent amerykańskiej agencji Associated Press, nieustająca fala przemocy dowodzi, że ekstremiści, mimo kampanii USA na rzecz bezpieczeństwa, nadal swobodnie mogą organizować większe, zgrane w czasie akcje.
W niedzielę rano w głównie szyickiej dzielnicy Karrada niemal jednocześnie eksplodowały dwa wypełnione materiałami wybuchowymi samochody. Zginęło co najmniej osiem osób.
Pierwszy samochód został zdetonowany niedaleko znanej restauracji - zniszczone zostały stragany z jedzeniem i napojami. Teren zamachu uważany jest za najsilniej chroniony w Bagdadzie; leży tuż obok siedziby największej szyickiej partii w parlamencie - Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku.
Drugi samochód eksplodował kilka minut później w odległości 2 kilometrów, niszcząc sklepy z artykułami luksusowymi.
Natomiast na południowo-zachodnich obrzeżach Bagdadu wybuch bomby spowodował śmierć 15 - jak potwierdzono - jadących ciężarówką rekrutów armii irackiej. Mieli oni dołączyć w Bagdadzie do oddziałów, prowadzących operacje w stolicy.
Kilkanaście minut później na rynku Szordża w Bagdadzie eksplodowała bomba, ukryta pod jednym z samochodów. Na miejscu zginęły trzy osoby cywilne, a pięć zostało rannych - podała iracka policja.
