Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Ostatnia noc w Sejmie V kadencji

0
Podziel się:

Z sali plenarnej Sejmu znikło kilka kilogramów mosiądzu. Posłowie tradycyjnie wykręcili znad pulpitów tabliczki ze swoimi nazwiskami.

Ostatnia noc w Sejmie V kadencji

Z sali plenarnej Sejmu znikło kilka kilogramów mosiądzu. Posłowie tradycyjnie wykręcili znad pulpitów tabliczki ze swoimi nazwiskami. Najwięcej brakowało ich w okolicach, w których siedzą politycy Samoobrony i LPR. Ale sporo tabliczek zabrali także parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej.

Po ogłoszeniu wyników głosowania 377 posłów urządziło owację na stojąco. Z miejsc nie ruszyli się tylko posłowie Samoobrony, LPR oraz Przymierza Prawicy. Oni nie mieli powodów do radości. Wielu z nich gorączkowo zastanawiało się czy mają jakąkolwiek szansę, aby po 21 października zasiąść ponownie w tym samym miejscu. Na twarzy Romana Giertycha widać było rozczarowanie. Andrzej Lepper w ogóle znikł.

ZOBACZ TAKŻE:

Koniec Sejmu V kadencjiAgonia Sejmu trwała w piątek ponad 10 godzin. Najpierw 270 głosowań, które dałoby się przeprowadzić w cztery godziny przeprowadzili w osiem. Sama debata nad wnioskiem o skrócenie kadencji odbyła się bez większych sensacji. Wyjątkiem była drobna scysją między Romanem Giertychem a Jackiem Kurskim. Panowie nawzajem zarzucali sobie kłamstwo. „Bulterier PiS był trzykrotnie na deskach” – cieszył się już po głosowaniu Roman Giertych, który udowodnił, że Kurski aż trzy razy skłamał, kiedy mówił o sukcesach PiS. Dla szefa LPR i jego kolegów był to jedyny powód do radości tego wieczoru.

Część posłów Platformy po głosowaniu poszła do sejmowej restauracji. Podczas debaty nad skróceniem kadencji Jerzy Szmajdziński zarzucał liderom PO, że niepotrzebnie spotykali się z prezydentem i uzgodnili z nim porozumienie w sprawie skrócenia kadencji. „Czy skórka była warta wyprawki? Czy wino, choćby i markowe warte jest takiej ceny?” – pytał z mównicy. W sejmowej Hawełce rzeczywiście grupka posłów PO posilała się chilijskim winem kosztującym 60 zł. Tyle, że jedna butelka była rozlana na kilkanaście kieliszków. A sami posłowie uśmiechali się trochę słabiej niż na sali plenarnej.

ZOBACZ TAKŻE:
Do urn pójdziemy 21 październikaŻarty trzymały się tylko Cezarego Grabarczyka. Poseł wygrzebał swoje ulotki wyborcze sprzed dwóch lat i rozdawał wszystkim mówiąc, że już jest przygotowany na zbliżającą się kampanię.

Po drugiej stronie gmachu w tzw. „Barze za kratą” zebrali się prominentni posłowie PiS. Na ich stołach stało piwo. A panowie, bez większego przekonania, usiłowali śpiewać „glory, glory alleluja”. Śpiew raczej im nie wychodził. Szeptali, że kampania wyborcza będzie trudna i kosztowna. To najwyraźniej spędzało im sen z powiek.

Atmosferę baru o drugiej nad ranem rozruszało kilku polityków LPR, w tym pewien były minister, od połowu ryb i statków. Plątały im się nogi i języki. Też usiłowali śpiewać. Udało im się również wykrzyczeć „Przemek Gosiewski naszym przyjacielem jest”.

W pewnym momencie… powstała koalicja. Obie strony baru zaśpiewały wspólnie - „Hej, sokoły”. Potem jednak zaczęły się kłótnie. Politycy Ligi nie chcieli pozwolić, aby nowoprzybyły do baru poseł PiS dostał jakieś wolne krzesło.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)