Szef PO powiedział, że podczas wtorkowego spotkania z prezydentem Lech Kaczyński był zainteresowany "wygłoszeniem kilku epitetów pod adresem Jana Rokity". Według Tuska, prezydent powiedział, że Rokita jest "autorem zbrodni przeciwko demokracji". Lider Platformy dodał, że żałuje, że jego wtorkowa rozmowa z prezydentem nie była rejestrowana.
"Z przykrością stwierdziłem, że pan prezydent nie jest zainteresowany rozwiązaniem problemu, tylko wygłoszeniem kilku epitetów pod adresem Jana Rokity" - powiedział Tusk w czwartek w "Kropce nad i" w TVN24, odnosząc się do wtorkowych konsultacji u prezydenta.
"Co powiedział o Rokicie?" - pytała Monika Olejnik. "Że jest autorem zbrodni przeciwko demokracji" - odparł lider PO. "Użył takich słów?" - dopytywała. "Dokładnie takich słów. Tak" - powiedział Tusk.
"A następnie stwierdził to, co mnie tak poruszyło, że w przypadku wygranej Platformy przyszły rząd będzie musiał rządzić przy pomocy rozporządzeń. Powiedział coś, co chodzi po głowie liderom PiS" - mówił Tusk.
Szef PO dodał, że "pozwolił sobie na opisanie ostatniej rozmowy z panem prezydentem, bo głęboko wierzył, że skoro nagrywał poprzednie rozmowy, to i ta rozmowa jest nagrana". "Kiedy powiedziałem publicznie o tym niezwykłym zachowaniu i niezwykłych słowach prezydenta, dowiedzieliśmy się, że ta rozmowa niestety nie była rejestrowana. Szkoda" - podkreślił Tusk.
Kiedy we wtorek Tusk relacjonował spotkanie z prezydentem, powiedział, nawiązując do słów o rządzeniu przy pomocy rozporządzeń: "Tłumacząc to na język polski, pan prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że w przypadku, kiedy nie będzie rządził jego brat Jarosław Kaczyński, on - jako prezydent - nie będzie akceptował żadnych rozstrzygnięć ustawowych Sejmu".
Wówczas Łopiński powiedział dziennikarzom, że podczas spotkania nie usłyszał niczego, co by uprawniało Tuska do takiego komentarza. Podkreślił jednak, że prezydent - zgodnie z konstytucją - może ustawy podpisać, zawetować lub wysłać do Trybunału Konstytucyjnego.