W Warszawie trwa kolejna tura rozmów o ewentualnej instalacji na terenie Polski systemu obrony przeciwrakietowej. Przed południem przedstawiciele administracji amerykańskiej i polscy negocjatorzy podzielili się na kilka zespołów i rozpoczęli intensywną pracę. Nie ma jednak co liczyć na przełomowe deklaracje.
Witold Waszczykowski (na zdjęciu) - wiceminister spraw zagranicznych i główny negocjator strony polskiej, o rozmowach wypowiada się ostrożnie. Jak mówi, w tej chwili odbywa się kolejna runda rozmów eksperckich. Witold Waszczykowski twierdzi, że Amerykanie wykazują dużą determinację w rozmowach. Do negocjacji podchodzi z optymizmem. Zaznacza jednak, że nie można mówić o przełomie, lecz raczej o poważnym _ kroku naprzód _.
Waszczykowski zauważa pozytywne nastawienie Amerykanów do naszych próśb. Może o tym świadczyć ostatnia deklaracja prezydenta Busha, który zapowiedział zwiększenie dotacji na system obrony przeciwrakietowej.
A prośby naszej strony są rzeczywiście spore - chociażby słynne rakiety Patriot. Szef ministerstwa obrony narodowej wierzy jednak, że warunki polskiego rządu są do przyjęcia. Bogdan Klich nie boi się też, że jeżeli negocjacje nie skończą się przed końcem kadencji obecnego prezydenta, to tarcza w Polsce okaże się tylko marzeniem. Klich stwierdził, że życie nie kończy się na kadencji Busha. Po kadencji Busha będzie następna kadencja amerykańska, a my możemy długo negocjować - powiedział Klich.
W powodzenie rozmów z Amerykanami wierzy też wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński. Były minister obrony przypomina, że pomysł instalacji elementów tarczy pojawił się już za czasów jego rządu w resorcie.
Polska strona chce, w zamian za budowę bazy z wyrzutniami rakiet przechwytujących, doinwestować z pieniędzy amerykańskiego podatnika naszą armię. Chodzi głównie o nowoczesne rakiety i wzmocnienie systemu obrony przeciwrakietowej. Teraz dysponujemy przestarzałym sprzętem - jeszcze z czasów Układu Warszawskiego.