*Wciąż jest nadzieja na uratowanie polskich stoczni. Tak wynika ze spotkania premieraDonalda Tuskaz szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso. *
Los zakładów jest teraz w rękach Komisji - jeśli odrzuci ona plany naprawcze, stocznie będą musiały zwrócić pieniądze, które otrzymały z budżetu po wejściu Polski do Unii.
Jeszcze przed kilkoma tygodniami mówiło się o groźbach unijnej komisarz do spraw konkurencji. Neelie Kroes zapowiadała bowiem negatywną decyzję w sprawie Gdyni i Szczecina, bo uznała, że w procesie przekształceń zaplanowano zbyt dużą pomoc państwa i zbyt mały wkład inwestorów. Ale decyzja jeszcze nie zapadła, bo - jak mówił premier - rozmowy trwają.
POSŁUCHAJ PREMIERA TUSKA:
_ - Szukamy rozwiązań, które zagwarantują maksimum możliwości na kontynuowanie działalności stoczniowej _ - tłumaczył szef rządu.
Chodzi o to, by zachować produkcję, utrzymać możliwie najwięcej miejsc pracy i zapewnić kontrolę państwa nad zmianami w stoczniach w Gdyni i Szczecinie. Natomiast zakład w Gdańsku jest w lepszej sytuacji - mały, już sprywatyzowany, który dostał najmniej rządowego wsparcia.
_ - Jeśli chodzi o Gdańsk, Komisja jest mniej krwiożercza i tam scenariusz jest prostszy _ - dodał premier. Wszystko zależy od planu naprawczego zakładu, na który Komisja czeka do końca października.