Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jerzy Malczyk
|

W Europie Środkowej kolorowe rewolucje są w modzie

0
Podziel się:

Polska i Węgry są przykładem na to, że członkowstwo UE nie jest panaceum na ekonomiczne bolączki, pisze czołowy rosyjski politolog Wiaczesław Nikonow

Polska i Węgry są przykładem na to, że członkowstwo UE nie jest panaceum na ekonomiczne bolączki, pisze czołowy rosyjski politolog Wiaczesław Nikonow

- Kolorowe rewolucje wyraźnie wchodzą w modę - tak prokremlowski politolog Wiaczesław Nikonow komentuje na łamach wielkonakładowej "Komsomolskiej Prawdy" wydarzenia na Węgrzech i w Polsce.

"Europa Wschodnia - taka z pozoru czysta i porządna - pogrążyła się w skandalach. Przykład Węgier okazał się zaraźliwy. Niedawno na Litwie premiera też próbowano przyłapać na kłamstwie wobec wyborców. A teraz w Polsce zaczęto mówić o przekupywaniu przez rząd potrzebnych mu posłów. Wychodzi na to, że mamy do czynienia z tendencją" - zauważa Nikonow.

Według niego, "wszędzie funkcjonuje ten sam schemat: taśma z materiałami kompromitującymi rząd w nadziei na wywołanie oburzenia wśród tłumów". "Na Węgrzech przeszło to w masowe zamieszki. Na razie nie wiem, czym zakończy się to w Polsce" - pisze politolog.

Nikonow konstatuje, że "takie techniki opracowano specjalnie dla obszaru poradzieckiego" i że "sprawdziły się - na przykład - na Ukrainie". "Właśnie od kompromitujących materiałów - taśm byłego majora Melnyczenki - zaczęła się pomarańczowa rewolucja w Kijowie. Przy czym Polacy aktywnie jej sprzyjali i do dzisiaj uczą Juszczenkę demokracji. A płomiennych rewolucjonistów z Majdanu przedstawiali jako bohaterów" - podkreśla rosyjski politolog.

"Jest już oczywiste, że kolorowe rewolucje wyraźnie wchodzą w modę. Chodzi nie tylko o to, że te nowoczesne, uniwersalne techniki zmiany władzy udowodniły swoją skuteczność w kilku krajach - od Serbii po Kirgistan, ale także o to, iż są widowiskowe, owiane rewolucyjną romantyką, na którą tak podatny jest tłum" - pisze Nikonow.

Jego zdaniem, "okazało się, że psychologia tłumu jest jednakowa - czy to na Ukrainie i Gruzji, czy w nowych krajach Unii Europejskiej".

"Przez długi czas Węgry i Polskę przedstawiano nam bez mała jako przykład cudu gospodarczego - patrzcie, jak pomyślnie się rozwijają. Trzeba równać do nich. A okazało się, że w Europie Wschodniej dalece nie wszystko układa się pomyślnie i że wejście do Unii Europejskiej nie stało się panaceum na wszystkie ekonomiczne bolączki" - wskazuje Nikonow.

"Wychodzi na to, że nikt nie jest chroniony przed rewolucjami - ani biedni, ani trochę bogatsi. Teoretycznie takie wydarzenia możliwe są również w Rosji, zwłaszcza jeśli opozycja zdoła się politycznie umocnić. Przy czym - rewolucja ta nie będzie miała koloru pomarańczowego - w Rosji nie ma liberałów nawet kalibru Juszczenki - lecz raczej czerwony lub brunatny. I władze powinny być na to przygotowane" - konkluduje politolog.

wiadomości
gospodarka
polityka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)