Urząd Komitetu Integracji Europejskiej - budowane misternie od 1991 roku eksperckie zaplecze poszczególnych rządów w sprawach europejskich - nie ma od wczoraj szefa.
MSZ chciałby je połknąć, ale pewnie nie zdąży przed wyborami - donosi "Gazeta Wyborcza".
Dymisja szefowej UKIE, Ewy Ośnieckiej-Tameckiej (zresztą na jej prośbę) kończy formalnie kilkumiesięczny spór pomiędzy nią a minister spraw zagranicznych Anną Fotygą.
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że o ile Ośniecka miała długo oparcie w premierze, to siłą Fotygi była znajomość i poparcie prezydenta. Ostatecznie zwyciężył obóz szefowej MSZ.
ZOBACZ TAKŻE: Urzędnicy MSZ utrudniają pracę Fotydze
Na szczycie UE w Brukseli pierwiastek został poświęcony w zamian za zgodę UE, by korzystny dla Polski traktat z Nicei obowiązywał nawet do 2017 r. Ośniecka, rozgoryczona, usunęła się na boczny tor.
Wraz z dymisją szefowej UKIE przepadła koncepcja budowy silnego sekretariatu europejskiego, który koordynowałby polską politykę w UE. Tymczasem po MSZ krąży koncepcja wchłonięcia UKIE poprzez przejęcia różnych jego departamentów i ludzi.
Choć o przejęciu UKIE myśleli różni szefowie dyplomacji, połknięcie urzędu poprzez "wcielenie" jego pracowników do różnych departamentów MSZ i innych ministerstw branżowych byłoby de facto jego zniszczeniem.
Źródła "Gazety Wyborczej" w rządzie mówią, że PiS raczej nie zdąży tego zrobić ze względu na zbliżające się przedterminowe wybory. Do przejęcia UKIE potrzebna byłaby ustawa, a takiej nie ma.