Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Odszkodowanie za wypadek. KNF chce wyższych składek OC i AC

0
Podziel się:

5 tys. zł odszkodowania potrafią zamienić na ćwierć miliona. Kancelarie prawnicze, których ubezpieczyciele nazywają "buldogami", z roku na rok wygrywają dla klientów coraz większe kwoty. To może odbić się na naszych składkach. Jak dowiedział się money.pl, Komisja Nadzoru Finansowego grozi firmom ubezpieczeniowym karami finansowymi, jeśli nie dostosują one wysokości składek polis AC i OC do tego, co dzieje się w sądach.

Odszkodowanie za wypadek. KNF chce wyższych składek OC i AC
(PAP/Grzegorz Michałowski)

5 tys. zł odszkodowania potrafią zamienić na ćwierć miliona. Kancelarie prawnicze, nazywane przez ubezpieczycieli "buldogami", z roku na rok wygrywają dla klientów coraz większe kwoty. To może odbić się na naszych składkach. Jak dowiedział się money.pl, Komisja Nadzoru Finansowego grozi firmom ubezpieczeniowym karami finansowymi, jeśli nie dostosują one wysokości składek polis AC i OC do tego, co dzieje się w sądach.

Rok 2012, autostrada Berlin-Frankfurt. Witold z żoną Ewą znajduje się w pobliżu polsko-niemieckiej granicy, gdy dochodzi do wypadku. Witold traci panowanie nad autem przy dużej prędkości, najbardziej ucierpi żona - zwichnięte kręgi szyjne, przerwanie rdzenia kręgowego, w efekcie paraliż całego ciała. Ile wart jest złamany rdzeń? 350 tys. zł - tyle proponuje ubezpieczyciel męża (on był sprawcą, z jego polisy wypłacano pieniądze). Ale sprawę prowadzi kancelaria: w sądzie wygrywa 1,6 mln zł. To jedno z najwyższych odszkodowań w Polsce.

10-letni chłopiec wpada pod koła młodego kierowcy. Obrażenia - uraz mózgu z jego rozerwaniem, wbicie kości czaszki w płat skroniowy, połamane ręce i nogi. Ubezpieczyciel oferuje 10 tysięcy złotych. Po rozprawie w sądzie kończy się na 400 tys. zł.

Świeżo upieczona maturzystka. Zwykłe, oznakowane przejście dla pieszych, ale kierowca jadącego auta nie zatrzymuje się. Po chwili ucieka z miejsca wypadku - był pijany. Lekarze dziewczynie nie dają żadnych szans na przeżycie. Po pół roku śpiączki kobieta budzi się. Uszkodzenia mózgu są nieodwracalne, nie będzie już chodzić, nie będzie mówić. ZUS proponuje rodzinie 447 złotych renty oraz zasiłek pielęgnacyjny, ale to za mało na bieżące wydatki - pieniędzy trzeba szukać gdzie indziej. Dlatego kancelaria wytacza proces ubezpieczycielowi sprawcy, który jeszcze na chwilę przed rozpoczęciem rozprawy wypłaca 402 tys. zł odszkodowania. Zdaniem sądu mało - ostatecznie ma zapłacić 1,3 mln zł odszkodowania i 9,5 tysiąca comiesięcznej renty.

Wszystkie te trzy przypadki to sprawy, które prowadziła wrocławska spółka Auxilia. Specjalizuje się właśnie w tak zwanych "trudnych przypadkach" (śmierć lub znaczne uszkodzenie ciała) i jak pokazują wyniki finansowe i plany - skutecznie. W ciągu kilku lat działalności jej prawnicy wywalczyli 200 mln zł, dziś prowadzą ponad 550 spraw, a Auxilia zamierza debiutować na giełdzie NewConnect.

Najwięksi gracze na rynku - jak np. giełdowe Europejskie Centrum Odszkodowań (Euco) - mają w toku 6,6 tysiąca spraw i 262 mln zł do wygrania w sądach. Jeszcze kilka lat temu jednocześnie na wokandzie mieli 700 sporów o zadośćuczynienia z ubezpieczycielami - dziś 3 tysiące. Jest i drobnica, jednoosobowe firmy, które też próbują wywalczyć wyższe odszkodowania dla poszkodowanych w wypadkach i ich bliskich. Oferty można znaleźć wszędzie - w sieci, w gazetach, na słupach ogłoszeniowych.

Ubezpieczyciele sami nakręcili biznes kancelariom?

Skąd taki nagły wzrost? Prawnicy przekonują, że wysokie odszkodowania to cena, jaką ubezpieczyciele płacą za zaniżanie przez lata rekompensat za wypadki. - Na rozwój rynku wpływ ma wiele czynników. Firmy ubezpieczeniowe z reguły nie są elastycznym partnerem do rozmowy. W większości przypadków czekają na wyroki sądów i nawet nie starają się znaleźć ugodowego rozwiązania. A wyrok to dobra przykrywka dla pracujących w firmach osób. "Starałem się, ale sąd zdecydował inaczej" - mogą powiedzieć przełożonym i nikt im nic nie zrobi. Co również istotne, wiele osób zauważyło, że w tym biznesie dosyć łatwo jest zarabiać jakieś pieniądze. Wystarczy znaleźć ludzi po wypadkach, a wzory wniosków do ubezpieczycieli można znaleźć w sieci. Tyle wystarczy, by ubezpieczyciel wypłacił jakiekolwiek pieniądze - mówi money.pl Bartosz Boberski, prezes spółki Auxilia.

- Działanie ubezpieczycieli to lekceważenie obowiązującego i precyzyjnego prawa, a na dodatek brak jakiejkolwiek empatii dla poszkodowanych - dodaje mecenas Joanna Smereczańska-Smulczyk z Euco. Jej ocenę praktyk ubezpieczycieli poznaliśmy w środę na panelu "Samowola towarzystw ubezpieczeniowych - rodziny ofiar wypadków lekceważone przez towarzystwa ubezpieczeniowe". W niektórych firmach ubezpieczeniowych prawników firm odszkodowawczych nazywa się sokołami lub buldogami.

Co o działaniach kancelarii sądzą sami ubezpieczyciele? Twierdzą, że na rynku dochodzi do nadużyć. Prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń Grzegorz Prądzyński od lat postuluje uregulowanie rynku firm odszkodowawczych i narzucenie na kancelarie nadzoru. - Kancelarie odszkodowawcze wykorzystują słabość ofiar wypadków - mówił w branżowych magazynach. PIU najchętniej nadzór nad walczącymi o odszkodowania przerzuciłby na Komisję Nadzoru Finansowego. To ona miałaby decydować o maksymalnych stawkach i sprawdzać kwalifikacje firm. Przede wszystkim KNF miałby oceniać praktyki takich firm, bo jak tłumaczył Prądzyński, z tym bywa bardzo różnie.

- Firmy odszkodowawcze to obecnie jedyny fragment rynku ubezpieczeniowego, który nie ma swoistych regulacji. PIU od lat apeluje do Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Sprawiedliwości o objęcie tych firm nadzorem. Tak stało się ostatnio choćby w Wielkiej Brytanii - tłumaczy Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń. Co ciekawe... postulat uregulowania rynku wielokrotnie podnosiły same firmy odszkodowawcze.

Jednocześnie PIU zwraca uwagę, że firmom ubezpieczeniowym nie można przypisywać zasługi podniesienia wypłacanych odszkodowań. - Jeśli chodzi o zasądzane kwoty, to nie istnieje w Polsce pełna analiza, pokazująca wyroki sądowe w stosunku do odszkodowań wypłacanych przez ubezpieczycieli. Takowe zestawienia robią na swoje potrzeby firmy odszkodowawcze, wskazując korzystne dla siebie rozstrzygnięcia. Trudno byłoby nawet tego typu badanie przeprowadzić, ponieważ firmy odszkodowawcze czasem podpisują umowy przed zgłoszeniem przez niego szkody. W takich sytuacjach nie da się stwierdzić czy udział firmy odszkodowawczej wniósł jakąkolwiek wartość, bo nie mamy porównania, jak potoczyłaby się likwidacja szkody bez jej udziału - tłumaczy Tarczyński i zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Brak przewidywalności wyroków.

- Ważnym problemem jest brak przewidywalności zasądzeń. W bardzo podobnych przypadkach w różnych miejscach Polski sąd potrafi zasądzić świadczenie faktycznie różniące się od siebie kilkukrotnie. To jest sytuacja niekorzystna i dla ubezpieczyciela i dla poszkodowanego - mówi.

KNF żąda zmian. Jak to wpłynie na składki OC i AC? O tym na następnej stronie

Działania "buldogów" widać po efektach finansowych największych ubezpieczycieli. Według danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, ubezpieczyciele w zeszłym roku wypłacili świadczenia za 155 tysięcy szkód. Łącznie to ponad 1,04 mld zł, o 16 proc. więcej niż w 2013 r. A to nie pozostało bez wpływu na ich sytuację finansową.

- Od 2013 roku obserwujemy pogorszenie rentowności krajowego sektora ubezpieczeń w grupie 3 i 10 (czyli wśród firm oferujących ubezpieczenia casco pojazdów i ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej OC - red.), na co wpływ ma przede wszystkim wzrost kosztów akwizycji oraz wyższa szkodowość. Regularnie zwracamy uwagę zakładom ubezpieczeń na ryzyko z tym związane - mówi money.pl Maciej Krzysztoszek z KNF.

Dlatego we wrześniu - zresztą po raz kolejny - szef KNF wystosował list otwarty do ubezpieczycieli, przypominając o konieczności prawidłowego ustalania składki ubezpieczeniowej. W swoich taryfach - wedle KNF - mają oni uwzględniać wyższe ryzyko i konieczność stworzenia odpowiedniej rezerwy finansowej. W prostszych słowach - KNF zasugerował wprost ubezpieczycielom, żeby podwyższyli składki za ubezpieczenia, bo inaczej czekają ich kary finansowe. Jednocześnie Andrzej Jakubiak sugeruje, by sprawdzić zasadność przyznawania zniżek - nawet tych za wybór sposobu płatności (raty czy jednorazowa wpłata).

KNF stoi na stanowisku, że wojna cenowa ubezpieczycieli nie może odbić się na bezpieczeństwie ubezpieczonych. Jak wynika z informacji money.pl - nie wszyscy wzięli sobie do serca te uwagi.

- Wyniki analizy KNF przeprowadzonej w krajowych zakładach ubezpieczeń zostały uznane za wystarczające przesłanki do wszczęcia w 2015 roku postępowań w sprawie nałożenia na niektóre zakłady ubezpieczeń kar pieniężnych w związku z prowadzeniem działalności z naruszeniem art. 18 ust. 2 ustawy - mówi Krzysztoszek. KNF nie chce podać, o których ubezpieczycieli konkretnie chodzi. Nie chce również zdradzić, ile dokładnie spraw prowadzi. Wszystko to "tajemnica zawodowa".

Polska Izba Ubezpieczeń stoi na stanowisku, że płynność finansowa rynku ani jego bezpieczeństwo nie są zagrożone. Zapytaliśmy więc, czy Izba rekomendowała podniesienie składek. - Ubezpieczyciele w większości z dużym naddatkiem spełniają ustawowo określone parametry bezpieczeństwa. PIU z kolei nie pełni roli nadzorcy zakładu ubezpieczeń i nie może zalecić "podniesienia składek". Nadzorcą rynku jest KNF i faktycznie zwracała ona uwagę zakładom ubezpieczeń na nierównowagę na tynku OC. Wzrost cen ubezpieczeń już się rozpoczął i będzie trwał - mówi Tarczyński.

Cios w rynek ubezpieczeń wyprowadzili nie tylko prawnicy firm odszkodowawczych. Ubezpieczyciele przegrali również batalię w Sądzie Najwyższym, który uznał, że bliscy zmarłych w wypadkach mogą domagać się również zadośćuczynienia za cierpienie psychiczne czy tęsknotę za zmarłym po wypadku. Co najważniejsze: przepisy wprowadzone w 2008 r. obejmują również wypadki sprzed tego okresu. Biorąc pod uwagę, że przedawnienie w wypadku ubezpieczenia wynosi 20 lat, można się dziś domagać zadośćuczynienia za wypadek z 1995 r. Po tym wyroku SN w kolejkach po wypłatę ustawili się - najczęściej inspirowani przez prawników - rodzice, dzieci, dziadkowie, a często również kuzynowie, który przed sądem wskazywali na ogromną więź ze zmarłym.

Ubezpieczyciele próbowali najpierw przekonywać, że nie ma ku takim wypłatom żadnych podstaw prawnych. Podnosili również postulat, że od śmierci minęło kilkanaście lat i rany na psychice już dawno się zagoiły. Nie pomogło. W ostateczności dziś nadal sięgają po argumenty, że np. podeszły wiek powinien przygotować rodzinę do śmierci bliskiej osoby i trauma siłą rzeczy nie może być taka sama, jak w przypadku śmierci dziecka. Sądy się z tym nie zgadzają. Efekt? 0 złotych zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, prawnicy zamieniają np. na 100 tys. zł.

Z tej opcji korzystają jednak nie tylko krewni tragicznie zmarłych staruszków. W ten sposób 7- i 3-letnie dzieci otrzymały pieniądze za śmierć rodziców w wypadku - 200 tys. zł z odsetkami, gdyż postępowanie trwało rok, a wypadek miał miejsce 10 lat temu.

I to właśnie odbija się na wynikach ubezpieczycieli. Chociaż na polskich drogach jest coraz mniej wypadków, sytuacja w branży wcale się nie poprawiła.

Jak przyznaje Joanna Smereczańska-Smulczyk, niektóre firmy ubezpieczeniowe wyciągnęły wnioski z setek przegranych procesów. - W ciągu ostatnich trzech lat widać wzrost proponowanych świadczeń w ramach ugody. Wciąż jednak niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe dokonują samowoli prawnej - zasłaniają się brakiem podstaw prawnych i szybko przegrywają w sądzie - mówi mecenas. I jak dodaje, idealnego świata, gdzie empatia ubezpieczycieli osiąga bardzo wysoki poziom, nie będzie nigdy, bo to nie zgadza się z modelem biznesowym ubezpieczalni.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)