- Nie było możliwości odwołania się i ponownego uczestniczenia w postępowaniu - w ten sposób Błażej Wojnicz, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, tłumaczy się z braku działania po tym, jak Autosan spóźnił się 20 minut na złożenie oferty w przetargu. Do zdobycia był kontrakt na budowę 26 autobusów za 30 mln złotych. Kontrakt przepadł, spółka obwinia pracownika i sugeruje wprost korupcję.
Polska Grupa Zbrojeniowa i Autosan tłumaczą się z kosztownej wpadki. Całą winę zrzucają na barki jednego z pracowników. Firma domagać się będzie od niego odszkodowania. PGZ wprost sugeruje też, że w tej sprawie mogło dojść do korupcji. Jeżeli wykaże do śledztwo odpowiednich służb, firma będzie żądać ponownego przetargu dla armii.
Na specjalnie zwołanej konferencji Błażej Wojnicz, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej wygłosił kilkunastuminutowe oświadczenie. Nie chciał odpowiadać na żadne pytania. Nie wyjaśnił, skąd podejrzenie korupcji. Nie odpowiedział na to pytanie, wyszedł z sali.
- Spółka Autosan chciała wziąć udział w postępowaniu. Została przygotowana oferta, jednak osoba wydelegowana do tego przetargu złożyła ją po terminie. A te są ściśle reglamentowane, również co do godziny. W efekcie oferta została odrzucona. Spółce nie przysługiwało prawo do odwołania i uczestniczenia w postępowaniu. Jako PGZ niestety ubolewamy nad tym z uwagi na fakt, że byliśmy gotowi do realizacji zamówienia i chcieliśmy je zrealizować - wyjaśniał Wojnicz podczas środowego wystąpienia przed prasą, zorganizowanego po burzy medialnej wokół wpadki Autosanu.
Zapewnił, że PGZ przeanalizuje procedury jakie zostały niezrealizowane, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Osoba, która popełniła ten błąd, została wyrzucona dyscyplinarnie z pracy. Trwa postępowanie wyjaśniające.
"Mogło dojść do korupcji"
Zdaniem Wojnicza mogło dojść do korupcji. - W naszym przekonaniu mogło dojść do działania przestępczego. Spółka będzie wnosiła o unieważnienie postępowania, gdy organy państwa to potwierdzą. Będziemy jeszcze raz uczestniczyć w przetargu - dodał.
- W sposób stanowczy i bezwzględny będziemy bronić interesów i dobrego imienia PGZ. Chciałbym zwrócić uwagę i wyrazić ubolewanie, że sprawa czysto biznesowa nabrała charakteru politycznego. Osoby, które kierowały MON narzekały, ze zamówienie nie zostało skierowane do spółki Autosan. Dokonaliśmy analizy postępowań w latach 2012-2015 i w tym czasie spółka Autosan nie dostarczyła żadnego autobusu. Żadna polska firma nie dostarczała autobusów. W chwili obecnej firma ma zakontraktowane kilkadziesiąt autobusów, wygrała kilkanaście innych postępowań, kilkadziesiąt autobusów - tłumaczył się Wojnicz.
PGZ to miał być dla spółki ratunek
Autosan, który został uratowany przed upadkiem przez włączenie do PGZ, chciał wystartować w przetargu dla polskiej armii, ale... spóźnił się z dokumentami o 20 minut. Osoby odpowiedzialne za dokumentację w żaden sposób nie odwoływały się od decyzji. Efekt? Jedyny oferent - niemiecki MAN - nie miał problemu z wygraniem przetargu.
Autosan należy do PGZ od 2016 roku. Nadzór nad firmą, i nad PGZ pełni Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej. Informacje o wpadce jako pierwsze podało radio RMF FM.