Jak co roku tysiące Polaków odbierają teraz listy od ubezpieczyciela z wyliczoną nową kwotą opłaty za OC. Dla co bardziej napiętych budżetów gospodarstw domowych to poważny uszczerbek.
Obliczenia serwisu Ubea.pl wskazują, że od 1 do 30 września 2018 r. przeciętna składka za OC proponowana internautom wyniosła 1682 zł. W styczniu było to nawet 1853 zł. Choć składka spadła, to nadal mała nie jest.
A na koszt użytkowania auta nie składa się przecież samo ubezpieczenie OC. Dla osób z nowszymi samochodami mamy więc spłatę kredytu, czy leasingu, a dla tych, którzy mają auta starsze będzie to koszt napraw i ewentualnego kredytu na zakup. Do tego dochodzą koszty corocznej kontroli, no i wreszcie zakupu paliwa, zależny od tego jak długie trasy pokonujemy. O wymianie płynów i myjni nie zapominając.
A może dać sobie spokój z własnym samochodem i przejść na car sharing? Samochodów do wypożyczenia na ulicach miast przybywa. Widzimy je zresztą na co dzień na ulicy. Najpierw Warszawa i Kraków, a potem w kolejnych dużych miastach, czyli w Poznaniu, Wrocławiu, Trójmieście i Katowicach pojawiła się możliwość wypożyczania aut w takim systemie. Trzeba by to tylko dobrze policzyć, czy opłaca się rezygnować z własnego auta.
Porównajmy koszt utrzymania własnego samochodu z ofertą Panek Car Sharing w Warszawie, firmą która dysponuje największa flotą w branży, czyli 600 samochodami. Wynajmuje głównie hybrydowe Toyoty Yaris.
Gdybyśmy zdecydowali się kupić nowy samochód tej samej marki, to w wersji oszczędnej wydajemy 44 tys. zł. Jeśli w całości finansujemy to kredytem rozłożonym na 15 lat, to wychodzi 2,9 tys. zł rocznie spłaty samego kapitału. Plus odsetki około 6 proc. rocznie i koszt przyznania kredytu, co razem kosztowałoby średnio około 1,5 tys. zł rocznie przez 15 lat. Razem mamy koszt kredytu 4,4 tys. zł rocznie.
Do tego dodajmy ubezpieczenie OC - przyjmijmy wstępnie, że będzie to tylko tysiąc złotych. Są jeszcze koszty corocznej kontroli - 100 zł. Razem rocznie mamy 5,5 tys. zł kosztów stałych rocznie, tj. czy jeździmy, czy nie jeździmy, tyle trzeba płacić. Miesięcznie daje to 458 zł.
Teraz koszty zmienne, czyli paliwo, jakiś olej, płyn do spryskiwacza. Samo paliwo przyjmijmy, że będzie nas kosztować 200 zł miesięcznie, czyli w przypadku Toyoty Yaris (spalanie około 6 litrów na 100 km) i okrągłej ceny 5 zł za litr, przejechalibyśmy za tyle 667 km w ciągu miesiąca, czyli około 22 km dziennie.
Dodajmy z 40 zł miesięcznie na olej, spryskiwacz i myjnię i mamy 240 zł. Razem z wyliczonymi wyżej kosztami stałymi (458 zł) daje to w zaokrągleniu 700 zł miesięcznie. Rocznie wychodzi razem 8,4 tys. zł.
No to teraz porównajmy z car sharing firmy Panek. Bez promocji jeździmy za 50 gr. za minutę i dodatkowo 65 gr. za kilometr. Zakładając, że przejeżdżamy wspomniane wyżej 667 km miesięcznie (dziennie 22 km) z średnią prędkością 50 km na godzinę, to zapłacimy 433 zł za odległość i 400 zł za czas. Razem 833 zł miesięcznie, a rocznie 10 tys. zł. W porównaniu do własnego samochodu różnica na naszą niekorzyść to 1,6 tys. zł rocznie (133 zł miesięcznie).
W przypadku średniej prędkości 40 km/h (w korkach może zejść i do 30 km/h) kwota car sharingu rośnie do 933 zł miesięcznie i 11,2 tys. zł rocznie. A przewaga własnego auta rośnie do 3,2 tys. zł rocznie.
Oczywiście te różnice maleją, jeśli za OC płacimy zamiast tysiąca, kwotę 1,6 tys. zł - jak wyliczył serwis Ubea.pl. Ale z drugiej strony rosną, jeśli spowodujemy wypadek.
W Panku i Vozilli zapłacimy za to maksymalnie do 2 tys. zł. W 4Mobility - nie więcej niż tysiąc złotych. W Traficar będziemy musieli pokryć pełne koszty napraw plus 35 proc.
Do 500 km miesięcznie jesteś na plus
Czy możemy zaoszczędzić na car sharingu? A i owszem. Ale tylko, gdy miesięcznie pokonujemy nie więcej niż 560 km z średnią prędkością 50 km/h, lub 500 km z średnią prędkością 40 km/h - to wyliczenia dla oferty firmy Panek. Ta druga opcja (500 km z prędkością 40 km/h) w dużym mieście jest bardziej prawdopodobna.
Trochę taniej, ale tylko przy wyższej średniej prędkości przejazdu byłoby, gdybyśmy zamiast Panka korzystali z oferty Vozilli z Wrocławia. Tam płaci się tylko za czas wypożyczenia samochodu, nie za kilometry. Za 1 minutę jazdy pobierają 1 zł.
Wtedy 667 km z prędkością 50 km/h pokonujemy za 800 zł miesięcznie - 33 zł taniej niż w Panku. Ale już przy prędkości 40 km/h zapłacimy 1000 zł miesięcznie- o 67 zł więcej niż w Panku.
Dla kierowcy, który regularnie do i z pracy jedzie tylko 20 km poza weekendami, a poza tym tylko parę kilometrów do sklepu w sobotę i do kościoła w niedzielę, car sharing robi się jednak atrakcyjny. A jeśli jeździmy tylko co drugi dzień?
Im mniej jeździmy, tym więcej zyskamy, rezygnując z własnego auta. Odliczmy czas chorobowy, w którym nie używamy samochodu w ogóle poza podróżą do lekarza i apteki. Czy urlop za granicą, jeśli lecimy samolotem i własny samochód stoi bezczynnie na parkingu. Takie okoliczności powodują, że wypożyczanie samochodu zyskuje na atrakcyjności.
Używane dużo tańsze
Kłopot w tym, że opcją car sharingu najprawdopodobniej nie mogą być zainteresowani ci, których jest najwięcej, czyli osoby z zarobkami, umożliwiającymi najwyżej kupno samochodu używanego. Różnice w wydatkach miesięcznych są dużo niższe dla samochodu, który ma już, powiedzmy, że minimum osiem lat za sobą.
Na zakup używanego auta trzeba wyłożyć załóżmy że 15 tys. zł. Rozkładając to na 15 lat mamy po tysiąc złotych rocznie. Nawet jeśli wzięliśmy na całość kredyt konsumpcyjny oprocentowany na 8 proc., to odsetki wyniosą 640 zł rocznie. Zamiast liczonego wyżej kosztu kredytu 4,4 tys. zł rocznie dla nowej Toyoty Yaris wydamy już tylko 1,6 tys. zł.
Do tego zakładamy, że rocznie na naprawy pójdzie 1 tys. zł - w końcu auto nie jest nowe i trzeba coś regularnie remontować. Mamy więc łącznie 2,6 tys. zł rocznie za sam fakt posiadania samochodu. Koszty paliwa i innych płynów załóżmy, że wyjdą podobnie jak w Toyocie Yaris. Podsumowując - to o 1,8 tysiąca złotych mniej rocznie niż w przypadku samochodu nowego i zarazem 3,4 tys. zł mniej niż w car sharingu.
Na razie firmy na stratach
Maciej Panek, właściciel największej firmy na rynku aut na minuty powiedział w wywiadzie dla money.pl, że ten biznes nie daje jeszcze profitów. Za mało ludzi jeszcze korzysta z oferty.
Przeczą temu wyniki spółki Panek SA. W 2017 roku miała zysk 3,6 mln zł przy przychodach 61 mln zł. To o odpowiednio 49 proc. i 21 proc. więcej niż rok wcześniej. Firma zajmuje się jednak nie tylko wynajmowaniem aut na minuty, ale też sprzedażą samochodów. 60 proc. przychodów pochodzi ze sprzedaży usług, czyli m.in. wynajmowania aut na minuty.
Gorzej wyglądają wyniki spółki 4Mobility, notowanej na warszawskim rynku NewConnect. Liczba aktywnych klientów co prawda rośnie - w czerwcu przekroczyła 18 tysięcy, a wraz z nią przychody, ale 1,2 mln wpływów kwartalnie jak w 2 kw. 2018 r. daje tyle samo straty netto. Spółka musiałaby podwoić przychody bez zwiększania kosztów, żeby osiągać rentowność. Pozyskany przez spółkę kapitał 8,8 mln zł od początku działalności uszczuplony został już stratami o 5,8 mln zł.
Krakowski Traficar, przy przychodach 8,4 mln zł w ubiegłym roku miał 10 mln zł strat. Finansuje się nie włożonym w firmę kapitałem, ale głównie pożyczkami. Tych spółka dostała prawie 40 mln zł.
I wreszcie wynajmująca we Wrocławiu samochody elektryczne Vozilla, czyli warszawska spółka Enigma Systemy Ochrony Informacji. Jej przychody opierają się na usługach informatycznych, a wynajem aut zaczęła pod koniec ubiegłego roku. W 2017 roku miała zysk 11,2 mln zł przy przychodach 96 mln zł. Samochody ma w leasingu finansowym. Umowy leasingu 150 spośród 200 aut zakończą się w październiku-listopadzie przyszłego roku. Samochody Nissan Leaf i Nissana eNV200 kupowano średnio po 92 tys. zł za sztukę.
Biznes nie jest prosty, choć perspektywiczny. Jego powodzenie może zależeć od kalkulacji Polaków, którzy muszą policzyć, czy im się opłaci. Oczywiście są dodatkowe benefity w postaci darmowych parkingów miejskich. Taką możliwość mają samochody Panka w Warszawie. Vozilla we Wrocławiu ma specjalnie dla siebie wyznaczone „zielone” parkingi. Oprotestował to wojewoda, ale dodatkowe oznakowanie ucięło wątpliwości.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl