- Polska zmienia się na lepsze. W tym żywiołowym rozwoju gospodarczym, który napawa nas dumą i daje powodu do optymizmu, tworzą się nowe możliwości. Także (...) spędzania wolnego czasu, zabawy, rekreacji. Nie możemy jednak zapominać o istotnych problemach, które się z tym wiążą. Są one spychane na margines, ale przecież wciąż istnieją. W Polsce jest potężna grupa osób, które są uzależnione od alkoholu. To jest pół miliona ludzi - zaczął przemówienie Konstanty Radziwiłł.
I dodał, że z alkoholizmem należy walczyć. Co niepokoi ministra? Dostępność alkoholu, niska cena i powszechna reklama. Jego zdaniem należy rozpocząć dyskusje na te tematy. Choć nie padły żadne propozycje, to można odnieść wrażenie, że jest to zapowiedź zmian.
Za tani, zbyt mocno reklamowany
- Alkohol można kupić wszędzie. W sklepie, sklepiku, na stacji benzynowej. Gdzie się nie obejrzymy, tam jest dostępny. Polska jest niechlubnym wyjątkiem. Z doświadczeń międzynarodowych wynika, że to jeden z głównych czynników nadmiernego spożycia. Musimy podjąć zbiorową refleksję na ten temat - powiedział minister.
Po tej wypowiedzi można odnieść wrażenie, że resort będzie chciał ograniczyć dostęp do alkoholu. I nie powinno to dziwić. Z perspektywy budżetu NFZ walka z alkoholizmem i związanymi z nim chorobami jest kosztowna. Polska gospodarka traci przez picie przynajmniej 30 miliardów złotych rocznie.
Co jeszcze, zdaniem Radziwiłła, sprzyja alkoholizmowi w Polsce? Cena.
- Alkohol jest tak tani, jak nigdy. To jest zachęta, to jest ułatwienie dla tych, których chcemy chronić. Chodzi o dzieci, młodzież, osoby niezamożne. To jest przedmiot, nad którym też warto się zastanowić - wyjaśniał.
Radziwiłł jest zdania, że w Polsce za dużo jest reklam alkoholu.
– Promocja alkoholu w Polsce coraz bardziej odstaje od standardu międzynarodowego. Alkohol i jego możliwości reklamowe są niemal takie, jak dla każdego innego produktu. Musimy się nad tym pochylić i to wymaga pewnych ograniczeń - wyjaśniał.
Dodał na koniec, że rozumie, jak istotna dla polskiej gospodarki jest produkcja alkoholu i akcyza, która zasila budżet. Dlatego Radziwiłł podkreślił, że "potrzebne są kompromisy".
src="http://static1.money.pl/i/h/9/art378377.jpg"/>Według ministra istotne jest promowanie postaw abstynenckich. To od lat jest domeną Kościoła, który był współorganizatorem konferencji. Według ministra zdrowia istotną rolę ma również harcerstwo.
- Z wielkim niepokojem widzę dyskusję w harcerstwie o trzeźwości. Tutaj też dotarły jakieś wątpliwości. To jest bardzo niedobre. To środowisko tradycyjne wspierało tę postawę - mówił Radziwiłł.
"Ku trzeźwości Narodu. Odpowiedzialność rodziny, Kościoła, państwa i samorządu" - konferencję pod takim tytułem zorganizował w Sejmie Parlamentarny Zespół ds. Rozwiązywania Problemów Uzależnień. Wśród gości, poza ministrem zdrowia, byli też m.in. Marek Kuchciński, marszałek Sejmu i Stanisław Szwed, wiceminister w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej. Patronem honorowym spotkania została Konferencja Episkopatu Polski.
Spotkanie zaczęło się od wspólnej modlitwy. Zebrani prosili Matkę Boską o trzeźwość narodu i owocną konferencję. Imprezę rozpoczął marszałek Marek Kuchciński, który w krótkim powitaniu podkreślał, że demokratycznie wybrani przedstawiciele władzy muszą zajmować się trudnymi tematami. W tym alkoholem.
Wódka jak narkotyk
- Alkohol to jest narkotyk, a naród, który używa alkoholu etylowego jest narkonarodem. Polacy w sposób nierozsądny używają alkoholu. Nie możemy nic z tym nie robić - argumentował prof. Krzysztof Wojecieszek, ekspert od uzależnień współpracujący z Konferencją Episkopatu Polski.
On również przedstawił swoje propozycje walki z alkoholizmem. Przede wszystkim potrzebna jest zmiana skali i stylu picia. Zdaniem profesora można to osiągnąć przez ograniczenie dostępności. Powołał się przy tym na model włoski. Włosi wypijają 2/3 tego co Polacy, ale mają aż 10 razy mniej uzależnionych osób.
Zdaniem prof. Wojcieszka istotna jest też walka z reklamą.
- Konieczna jest redukcja ataków reklamowych i marketingowych. W ten sposób osłonimy młodzież. Trzeba sobie zdawać sprawę, że większości uzależnionym nie udaje się pomóc. Mniej więcej 40 proc. uzyskuje wsparcie. Trzeba więc robić wszystko, by ktoś nie wszedł w ten stan - wyjaśniał.
PARPA chce podnosić ceny
Następnie na mównicę wyszedł Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Brzózka od dawna postuluje, by alkohol kosztował więcej. Im wyższa cena, tym mniejsze spożycie.
- Alkohol to narkotyk. To najgorszy legalny narkotyk, obrośnięty mitami i lobbingiem - zaczął. PARPA od dawna ma swoją receptę na walkę z problemem. Przede wszystkim Brzózka postuluje całkowity zakaz reklamy alkoholu.
- Marketing przyczynił się do tego, że alkohol jest zwykłym towarem. Polacy traktują alkohol najbardziej liberalnie w Europie, jesteśmy na pierwszym miejscu. To efekt reklam na ulicy wlewających się w nasza świadomość - wyjaśniał.
Co jeszcze? PARPA postuluje zmniejszyć liczbę punktów sprzedaży alkoholu. Poza tym sposobem na odciągnięcie Polaków od butelek ma być wyższa cena alkoholu.
- Nie ma wątpliwości, że wysokość podatku i ostateczna cena wpływa na spożycie alkoholu. To wychodzi jak na dłoni, gdy spojrzymy na dotychczasowe podwyżki cen wódki w Polsce i na świecie. Akcyza szła w górę, liczba kupionych butelek w dół - tłumaczył Brzózka money.pl w ubiegłym roku. I, jak argumentował, w 2014 roku rząd popełnił błąd i podwyższył tylko akcyzę na wódkę, a w przypadku piwa i wina pozostawił dotychczasowe stawki.
Z ekspertyzy przygotowanej specjalnie dla niej wynika, że akcyza dla wina poszybowałaby w górę z 1 zł 58 groszy do 6 zł 84 groszy za litr (w butelce 0,7 litra akcyza wynosi 1,11 zł, więc podwyżka oznacza 4,78 zł). W przypadku piwa byłby to wzrost z 48 groszy do 1 zł 43 groszy dla półlitrowej butelki czy puszki.
"Podwyżka średniej ceny piwa o ok. 1 zł za 0,5 l byłaby najbardziej odczuwalna dla niepełnoletnich konsumentów, co mogłoby pozytywnie wpłynąć na zdrowie publiczne" - można było przeczytać w dokumencie Centrum im. Grabskiego, do którego wtedy dotarł money.pl.
Producenci podzieleni
Co na to branża alkoholowa? Jest bardzo podzielona, bo pilnuje głównie swoich interesów. Producenci wódek i mocnych alkoholi są za ujednoliceniem stawki. Jak utrzymują, w tym momencie sytuacja jest po prostu niesprawiedliwa. Inaczej sytuacje widzą browary.
- Dla branży byłby to dramat. Nie ma kraju, w którym stawki akcyzy byłby zrównane dla różnych typów alkoholi. Dlaczego? Powód jest prosty. Akcyza jest niejako odzwierciedleniem stężenia alkoholu i promuje umiarkowanie w piciu, czyli wybór napojów o niższej zawartości alkoholu. Z punktu widzenia zdrowia bardziej pożądane jest, by ludzie pili piwo, a nie mocne alkohole - tak pomysł komentował rok temu rzecznik Kompanii Piwowarskiej.