Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Hubert Orzechowski
Hubert Orzechowski
|

Darmowe bilety dla uczniów rozwiązaniem korków? "Przecież to nie oni jeżdżą autami"

6
Podziel się:

Zbliżające się wybory samorządowe to wysyp obietnic. Ostatnio samorządy na wyścigi dają prawo do darmowych przejazdów młodzieży. Tylko czy to na pewno dobry pomysł?

Problem nie jest z kosztami komunikacji, ale tego, że jest przepełniona i niepunktualna - twierdzą eksperci
Problem nie jest z kosztami komunikacji, ale tego, że jest przepełniona i niepunktualna - twierdzą eksperci (Adam Burakowski/REPORTER)

Zbliżające się wybory samorządowe to wysyp obietnic. Ostatnio samorządy na wyścigi dają młodzieży prawo do darmowych przejazdów. Tylko czy to na pewno dobry pomysł?

Wśród dużych miast trend wyznaczyły Kraków i Warszawa, które darmowe przejazdy dla uczniów wprowadziły odpowiednio w 2016 i w 2017 r. W świetle kamer pierwsze karty uprawniające młodych warszawiaków do darmowego korzystania z komunikacji wręczyła sama prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz.

- Chcemy, żeby te 30 procent dzieci, które już jeżdżą komunikacją miejską, jeździły za darmo. Chcemy zachęcić, żeby jeździły transportem miejskim, żeby się przyzwyczaiły i nie bały – mówiła wówczas prezydent stolicy.

Wtedy miejska "promocja" dotyczyła uczniów podstawówek i gimnazjów. Ale niewykluczone, że miasto pójdzie dalej. Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta Warszawy, rzucił ostatnio pomysł, żeby prawo do darmowych przejazdów rozszerzyć na licealistów.

Zobacz także: Darmowa komunikacja miejska w każdym polskim mieście? Dzięki elektromobilności

Warszawa poszłaby wtedy śladami Szczecina, który pod koniec sierpnia, dosłownie rzutem na taśmę, zapewnił darmową komunikację uczniom szkół średnich aż do 23. roku życia.

Kiełbasa wyborcza

Ale stolica zachodniopomorskiego nie jest jedyna. W ostatnim czasie radni miejscy w Polsce na wyścigi dają uczniom możliwość bezpłatnego użytkowania transportu miejskiego. W tym roku zrobiły to m.in. Wrocław (uczniowie do 21. roku życia), Gdańsk, Gdynia i Sopot (aczkolwiek tam to mocno skomplikowana sprawa, o czym więcej piszemy tutaj)
, Lublin, Poznań czy 41 miejscowości regionu Górnośląsko-Zagłębiowskiej metropolii.

Powód wydaje się oczywisty – zbliżające się wybory samorządowe. Wzmacnia ten przekaz wizerunek polityków, którzy na wyścigi wrzucają ostatnio swoje zdjęcia z autobusów czy tramwajów. Strzelają sobie przy tym selfie i wyglądają jakby byli na safari, choć zapewne chcą przez to pokazać, że tak naprawdę są bliżej ludu.

Oczywiście przy takich inicjatywach powstaje pytanie, na ile jest to dla miast opłacalne działanie. I tutaj zdania są podzielone.

Według danych warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego w stolicy wydano 156 tys. kart uprawniających uczniów do bezpłatnego korzystania z miejskiego taboru. Uszczupla to budżet miasta o ok. 12 mln zł rocznie.

Dużo? W skali warszawskiej jest to kropla. Roczne wydatki na transport w Warszawie to 2,6 mld zł. Tylko małą część z tego pokrywają zyski ze sprzedaży biletów. Z tego tytułu do ZTM od miasta wpływa ok. 800 mln zł rocznie.

Podstawowy problem zostanie

- Celem wprowadzenia Karty Ucznia było tworzenie nawyków korzystania z komunikacji miejskiej przez dzieci i młodzież i budowanie świadomości ekologicznej poprzez ograniczenie ruchu samochodów osobowych. Dzięki temu zmniejszona zostanie emisja hałasu i zanieczyszczeń, podwyższona zostanie za to jakość przestrzenna miasta. Wpłynie to także na rozwój polityki prorodzinnej miasta. Zakładamy zwiększenie udziału dzieci i młodzieży w aktywności kulturalnej i sportowej wynikającej z większych możliwości finansowych rodziców – mówi money.pl Tomasz Kunert, rzecznik warszawskiego ZTM.

Z tą argumentacją zgadza się Robert Człapiński, szef warszawskiego Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej. – Więcej osób korzysta z komunikacji, poza tym uczniowie od małego są oswajani z transportem publicznym – mówi. Jego zdaniem jest to też korzystne dlatego, że zostawia więcej pieniędzy w portfelach rodziców.

Ale, jak zauważa Jan Mencwel, szef warszawskiego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, tak naprawdę pomysł z darmową komunikacją dla uczniów w ogóle nie rozwiązuje podstawowego problemu, jakim jest przekonanie większej liczby mieszkańców miast do korzystania z komunikacji miejskiej. – W Warszawie samochodów jest coraz więcej. Nie mam poczucia, żeby akurat program adresowany do uczniów ten problem rozwiązał. Nie jest to przecież raczej grupa, która po mieście porusza się samochodami - wyjaśnia.

- Jeśli zaś chodzi o to, aby do szkoły przestali podwozić ich rodzice, to uczniowie, owszem, mogą poruszać się komunikacją, ale przecież ich rodzice cały czas będą jeździć do pracy samochodami – dodaje.

Mencwel twierdzi, że do Warszawy wjeżdża codziennie ok. pół miliona samochodów. Aby zachęcić kierowców, by zmienili środek transportu, postuluje utworzenie jak największej liczby buspasów. – Problem nie jest z kosztami komunikacji, ale z tym, że jest przepełniona i niepunktualna. Żeby więcej ludzi przesiadło się do transportu publicznego, muszą mieć pewność, że zdążą do pracy. Buspasy dają jasną alternatywę: albo stoję w korku i się spóźniam, albo szybko i punktualnie przemieszczam się miejskim autobusem – tłumaczy.

Tyle tylko, że takie rozwiązanie mogłoby wywołać protesty kierowców. Narażanie się im wymaga o wiele większej odwagi, niż danie czegoś za darmo tym użytkownikom, którzy i tak zwykle nie mają mocno ograniczony wybór.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(6)
Drek
6 lat temu
jaki darmo???? to z moich podatków
znawca mpk
6 lat temu
Buspasy swoją drogą, ale bardzo dobrym i nie inwazyjnym krokiem jest budowanie pętli autobusowych opartych o system P+R( Park & Ride) - dzięki takiemu rozwiązaniu z założenia samochody parkują nieopodal takiej pętli i kierowcy zamieniają się w pasażerów wybierając najbardziej pożądaną dla nich linię w zależności od tego dokąd chcą pojechać. Takie pętle mają sens. Drugim istotnym czynnikiem, który pomógłby zachęcić mieszkańców do przesiadki w komunikację miejską są sondy, konsultacje społeczne, ankiety - dzięki temu pasażerowie i kierowcy mogą wypowiedzieć się, ocenić i zaproponować własne sugestie jaką trasą dana linia ma jeździć?, jak często?, jakim taborem powinna być obsługiwana? itp. Powinny być one przeprowadzane nie za często ale też nie za rzadko. To pasażerowie i mieszkańcy zarazem powinni współdecydować jak ma funkcjonować komunikacja miejska, a eksperci zarządzający komunikacją miejską powinni podsunąć sugestie. I trzecia rzecz to rozdział komunikacji miejskiej od podmiejskiej, bo to zapewni elastyczność zmian. Gminne miejscowości podmiejskie powinny mieć dobrze rozbudowaną sieć prywatnej komunikacji, ustalić liczbę kursów ile powinien w ciągu dnia wykonywać przewoźnik( w grę wchodzi wydolność budżetowa gminy) oraz trasy tak, aby spełniały jak najbardziej to możliwe ich oczekiwania. Miejska komunikacja po prostu zostaje miejską, absolutnie nie musi a nawet nie powinna wyjeżdżać w znaczący sposób poza granice miasta.
Wyborca
6 lat temu
tu nie potrzeba darmowej komunikacji, tu trzeba rozszerzyć komunikacje za miasto i zwiększyć częstotliwość, podnieść i zwiększyć strefy parkowania za kasę oraz zmniejszyć ceny biletów do bardzo opłacalnych. Mój przykład: mieszkam pod W-wa 15 kilometrów, Żona, Córka, Syn posiadają samochody(4 w rodzinie) wszyscy dojeżdżamy do Warszawy o rożnych porach i wszyscy korzystamy z P&R, ale dojechać musimy, ale jak mamy płacić 200 zł. za bilet to wole 1/2 drogi podjechać na parking i kopić bilet za 110 w I strefie. Tylko z mojej ul. taki dojazd stosuje ok. 30 osób 30 - 40 OSÓB a może i więcej ponieważ każdy ma auto. Tanie bilety częstotliwość linii i o ile w mieście miej smogu i autobusów. Wystarczy w pod warszawskich miejscowościach ((WPR) w godzinach szczytu od 6 do 8 puścić tylko transport wewnętrzny i też można rozładować Warszawę. Nie trzeba od razu robić pod publikę wszystkiego za darmo, ale w realnej cenie. Szkoda, że takich pomysłów nie czytają walczący o stołki. Moze nie jest to racjonalne, ale warte do rozważenia i poprawienia.
dad
6 lat temu
w Katowicach darmowe bilety dla mlodziezy spowodowaly, ze dorosly, pracujacy nie moze spokojnie dojechac do pracy cisnac sie miedzy wiecznie zmeczonymi 16 latkami co automatycznie powoduje, ze wyrabia prawo jazdy. ktos tu chyba robi sobie z ludzi jaja, albo u wladzy sa osoby bez popdstawowej wiedzy...
Marta
6 lat temu
Bezpłatne przejazdy dla uczniów to rzeczywiście fajna sprawa. Choc remedium na korki to nie jest. Niektóre miasta mogły by pomyśleć o lepszym dostosowany rozkładu. To moze czesc osob zdecydowalaby sie na KM. Zasadniczo mogłabym korzystać z KM szkoda tylko, że niektore odjazdy autobusów nie koniecznie pokrywają się np. z godzinami pracy tzn kończąc zmiane o 7 autobus, którym mogłabym wrócić do domu jedzie o godzinie 7.01 a kolejny o 8.01 więc sorry ale wybieram auto.