Po wzroście ceny do 135 dolarów za baryłkę linie lotnicze i producenci samochodowi biją na alarm
Eksplodująca cena ropy staje się próbą wytrzymałościową dla gospodarki. Na nowojorskiej giełdzie surowców cena za baryłkę (159 litrów) amerykańskiej ropy WTI osiągnęła poziom 135 dolarów. Także wydobywana na Morzu Północnym ropa Brent osiągnęła najwyższą cenę w historii - 135,14 dolarów za baryłkę. Wcześniej podano do wiadomości, że Międzynarodowa Agencja Energetyczna skoryguje poważnie swoje prognozy światowej podaży. Ropa kosztuje obecnie dwa razy więcej, niż jeszcze przed rokiem i nie nie widać końca podwyżek.
Według opinii niemieckiego przemysłu, droga ropa może stać się obciążeniem dla wzrostu gospodarczego. Wprawdzie książki zamówień są pełne, jednak mieszanka z rosnących cen ropy, silnego euro i spowolnienia koniunktury amerykańskiej może być poważnym problemem dla przedsiębiorstw.
Bezpośrednie skutki wzrostu cen ropy na gospodarkę stają się szczególnie odczuwalne w USA. Branża komunikacyjna zbliża się powoli do stanu wyjątkowego. Linie lotnicze odwołują loty i wprowadzają coraz to dziwaczniejsze dopłaty, aby móc zamortyzować wzrost kosztów.
American Airlines wymagają odtąd 15 dolarów opłaty dla każdą sztukę nadanego bagażu. W dzisiejszej formie branża może nie wytrzymać cen ropy na tym poziomie, ostrzega szef American Airlines Gerard Arpey. W ramach działań doraźnych linie zlikwidowały prawie dwanaście procent połączeń krajowych i unieruchomiły 80 samolotów.
Zaostrza się również sytuacja w przeżywającej kryzys amerykańskiej branży samochodowej. W obliczu załamania rynku samochodów terenowych i małych samochodów dostawczych Ford zapowiedział wczoraj, że w 2009 roku koncernu nie wygospodaruje obiecanych zysków. Droga restrukturyzacja na rynku krajowym potrwa dłużej, przyznał zaskakująco szef koncernu Alan Mulally.