Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Frasyniuk: 4 czerwca zabrakło powyborczej samby

0
Podziel się:
Frasyniuk: 4 czerwca zabrakło powyborczej samby

Money.pl: Jak Pan wspomina 4 czerwca 1989?

*Władysław Frasyniuk, legenda opozycji, uczestnik Okrągłego Stołu, były poseł, dziś przedsiębiorca poza bieżącą polityką: *Kompletnie nie pamiętam, co się w ten dzień działo. Jak zwykle w trakcie wyborów czekało się na ten moment, by się dowiedzieć jaki jest wynik. Z perspektywy dwudziestu lat ten dzień nabiera jednak zupełnie innej wagi.

Jakiej?

Jest symbolem kilku ważnych wydarzeń, które miały wówczas miejsce, przede wszystkim - posiedzenia Okrągłego Stołu. Poza tym wolne wybory stały się kołkiem osikowym, który przebija wampira totalitarnego, no i soczewką, w której kumuluje się pierwszy premier Tadeusz Mazowiecki.

Niektórzy wspominają, że tak ważnym wyborom brakło jednak atmosfery euforii.

Dla mojego pokolenia już nigdy później nie było takiej radości, dlatego 4 czerwca to nasze olbrzymie zwycięstwo. Nie jesteśmy obdarzeni temperamentem brazylijskim i mam wrażenie, że zabrakło wtedy żywiołowego wyjścia na ulicę, samby powyborczej. Społeczeństwo było tak potwornie zmęczone systemem totalitarnym i mimo wszystko z tak wielkim poczuciem niepewności, że nie było festynu radości.

Serwis specjalny Money.pl
*20 lat w Wolnej Polsce * Korupcja, bezrobocie, znikomy wzrost PKB, przestępczość - to obraz dzisiejszej Polski. Ale i tak warto było. Czytaj w serwisie okolicznościowym Money.pl

I frekwencję 62-procentową można w takich warunkach ocenić jako niską.

To prawda, ale trzeba pamiętać, że nad tymi wyborami ciąży pamięć o 13 grudnia.

Co jeszcze czyniło je wyjątkowymi?

To były specyficzne wybory, bo głosowało się na dwa symbole, które wskazywały tożsamość kandydata: wspólne zdjęcie z Lechem Wałęsą i plakat _ W samo południe _ z logo Solidarności. Pamiętam nawet spór wokół tego, czy bohater plakatu powinien trzymać w ręku pistolet, jeśli firmuje pokojową rewolucję.

Poprzedziła je też specyficzna kampania wyborcza, która trwała niecałe dwa miesiące i w niczym nie przypominała obecne kampanie. Była pełna improwizacji, własnej inicjatywy, powiedziałbym nawet - dość kolorowa.

Pamięta Pan, w jakich okolicznościach dowiedział się o wyniku wyborów?

Nie, kompletnie nie pamiętam.

A co było największym zaskoczeniem?

Mam wrażenie, że w mediach stosunkowo szybko - tego samego lub następnego dnia - podano informacje z tzw. okręgów zamkniętych, czyli wojskowych i policyjnych, czyli fundamentów totalitarnego państwa. I największym szokiem było to, że tam wygrywała _ Solidarność _. Myślę, że pamięć o sierpniu 80., a w niektórych regionach i o wrześniu i październiku, kiedy tworzyła się _ Solidarność _ oraz tęsknota za przyzwoitością trwała i dała swój wyraz może nie w aktywności po 13 grudnia, ale na pewno w tych wyborach.

Zresztą później sytuacja się powtórzyła, kiedy Kiszczak formował swój rząd i odniósł porażkę w swoim własnym obozie. Już wtedy _ partyjniacy _ mu nie wierzyli i mieli świadomość, że na czele rządu musi stanąć ktoś z tej drugiej strony, żeby rzeczywistość w Polsce mogła się zmienić.

Czy to był przełom większy niż sierpniowe porozumienia z 1980 roku?

Zdecydowanie była to data przełomowa. Natomiast datą najważniejszą, do której będziemy chętnie wracać i do której będą się odwoływać młodsze pokolenia, jest sierpień 80 - to wtedy umocniły się wartości, bez których nie przetrwalibyśmy stanu wojennego i nie usiedlibyśmy do okrągłego stołu. Obie daty są ważne, jednak tę drugą uznałbym za początek budowania wartości nowego państwa, datę bardzo energetyczną i pozytywną. To jest ta tradycja, do której - życzyłbym sobie - żeby pokolenia młodych Polaków odwoływały się chętniej. Cały czas przecież walczymy ze zmianą mentalności i prawdę powiedziawszy wciąż większość ludzi odwołuje się do tej tradycji PRL-owskiej, a nie tradycji sierpnia 80. To wymaga czasu.

Wybiera się Pan na rocznicowe obchody do Krakowa?

Nie wybieram się do Krakowa ani do Gdańska. Moim zdaniem 4 czerwca nie będzie święta w sensie państwowym.

Czyli uważa Pan, że tak naprawdę mogłyby się odbywać wszędzie?

Nie, powinny się odbywać w Gdańsku. Gdyby przywódcy państwa polskiego wykazali się większą sprawnością organizacyjną, 4 czerwca mielibyśmy w komplecie największych reprezentantów starej i nowej Unii, którzy oddaliby hołd _ Solidarności _.

Czy są istotne różnice między _ Solidarnością _ z Dolnego Śląska a tą z wybrzeża?

Nie ma żadnych. W każdym środowisku jest tyle samo głupich osób. Nie warto się przejmować wiceprzewodniczącym komisji zakładowej Guzikiewiczem. Moim zdaniem zapisze się to jako najbardziej absurdalne wydarzenie polityczne tego roku, że premier uległ wiceprzewodniczącemu komisji zakładowej.

Niewiele pokoleń ma taki przywilej, żeby móc walczyć o wolność. My jesteśmy takim pokoleniem i tego nie doceniamy.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)