Money.pl: W listopadzie bezrobocie urosło o 0,3 punkta procentowego. Czy to początek fali zwolnień?
Stanisław Gomułka, profesor ekonomii: Myślę, że w przyszłym roku przybędzie w Polsce od 200 do 300 tys. osób bez pracy. Podobną liczbę zwolnień przewiduję też w 2010 roku. Z końcem kryzysu w Polsce będzie około 500 tys. bezrobotnych więcej niż dziś. Bezrobocie sięgnie wtedy poziomu 12-13 procent.
Czyli kryzys w Polsce potrwa do końca 2010 roku?
Tak. Nie oznacza to jednak, że z końcem 2010 roku zostanie zahamowany wzrost bezrobocia. Niekorzystny bilans zatrudnionych i zwolnionych może przesunąć się jeszcze na rok 2011. A to dlatego, że zwykle dostosowanie zatrudnienia do zmian w produkcji jest w przedsiębiorstwach opóźnione.
Czy te zwolnienia są powodowane rzeczywistą kondycją gospodarki, czy są to efekty obaw wystraszonych prognozami przedsiębiorców?
Owszem, obawy powodują korektę inwestycyjnych prognoz, ale decyzje o zwolnieniach w takiej skali przedsiębiorcy podejmują tylko na podstawie konkretnych danych i rzeczywistych wydarzeń.
Nie chcę jednak rozsiewać strachu. Nie oczekuję kompletnego załamania naszej gospodarki. Czeka nas tylko spowolnienie tempa jej wzrostu. Inwestycje w przyszłym roku spadną o 10 proc., ale ciągle będą na poziomie 90 proc. wyniku z roku 2007 - dalej czeka nas więc wysoka aktywność inwestycyjna.
Co powinien zrobić rząd, by zminimalizować wzrost bezrobocia?
Najważniejsza jest polityka monetarna. Rząd musi skłonić banki do aktywnej i chętnej akcji kredytowej, do odwagi, której im brakuje. Trzeba zmniejszyć do zera stopę depozytową dla środków, które trzymają w NBP banki komercyjne, uciąć stopy rezerw obowiązkowych, obniżać stopy procentowe. Trzeba doprowadzić do znacznie większej płynności sektora bankowego poprzez konkurencyjne wymuszanie zmniejszania marż i tym samym zwiększenie dopływu pieniądza do przedsiębiorstw.
|
| *Miliony ludzi na bruk * W ciągu roku trzykrotnie wzrosła liczba pracodawców deklarujących zwolnienia. zobacz raport Money.pl |
A ułatwienia legislacyjne. Przecież jesteśmy w ogonie Europy, jeśli chodzi o bariery stawiane właścicielom firm.
Rząd powinien nad tym pracować. Do tej pory robił to za wolno. Ale niestety, nawet nagła poprawa tej sytuacji przyniosłaby korzyści w dłuższej perspektywie. Nie miałaby więc znaczącego wpływu na to, jak poradzimy sobie z kryzysem, który już nas dotknął.
Czy paradoksalnie perspektywa wzrostu bezrobocia może być korzystna dla pracodawców?
Będzie korzystna w pewnym sensie. Zmniejszy się presja płac, osłabną związki zawodowe i zmniejszą się ich roszczenia. To jednak marne pocieszenie, bo przecież wzrost bezrobocia będzie przecież wynikał z gorszej kondycji samych przedsiębiorstw. Dodatkowo wyższe bezrobocie odbije się negatywnie na popycie konsumpcyjnym, a to będzie też dodatkowym źródłem spowolnienia gospodarczego.