Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Gospodarka odpadami. To rozwiązanie gmin sprawi, że pracę straci 17 tys. osób

0
Podziel się:

Branża śmieciowa protestuje przeciwko rozwiązaniu, które umożliwi gminom bezprzetargowe (in-house) zlecanie własnym spółkom zadań związanych z gospodarką odpadową. Jak podkreśla, wyeliminuje to prywatne firmy z rynku, a pracę może stracić nawet 17 tys. osób.

Gospodarka odpadami. To rozwiązanie gmin sprawi, że pracę straci 17 tys. osób
(Wojciech Traczyk/East News)

Przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami Witold Zińczuk przypomniał na czwartkowej konferencji prasowej, że obecnie trwają prac nad projektem noweli Prawa zamówień publicznych, która ma wprowadzać tzw. zasadę in-house. Ma to pozwolić jednostkom samorządowym bezprzetargowo zlecać usługi własnym spółkom. W najbliższym czasie projekt ma być procedowany na Komitecie Stałym rady Ministrów, który zarekomenduje ostateczną formę tych przepisów.

Zgodnie z tzw. ustawą śmieciową został wprowadzony obowiązek dla gmin na przeprowadzanie przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych.

Zińczuk ocenił, że takie rozwiązanie jest szczególnie niebezpieczne dla prywatnych firm działających na rynku śmieciowym.

- Jeżeli podmiot publiczny będzie mógł bez przetargu powierzyć to co my dzisiaj wykonujemy na rynku, to po prostu jest dla nas zabójstwo. To likwidacja rynku, w którym przedsiębiorca prywatny przestaje istnieć, nie dlatego, że źle się sprawował, że podejmował złe decyzje inwestycyjne tylko dlatego, że parlament zatwierdził takie prawo. Powstały nowe miejsca pracy i nie wolno tego niszczyć za jednym pociągnięciem pióra - podkreślił przewodniczący.

Zińczuk przyznał, że bez uregulowania kwestii in-house "raczej się nie obejdzie", ale powinno to zostać wydyskutowane także z branżą. Jak dodał, regulacje europejskie dopuszczające in-house, na które bardzo często powołują się samorządy, nie są obligatoryjne. Dodał, że takie zlecenia są traktowane jako wyjątkowe odstępstwo od ogólnej zasady konkurencji i stosowane w ściśle określonych okolicznościach.

- Ta sprawa musi być wydyskutowana, by postawić warunki, zapory przeciwko renacjonalizacji i istnieniu monopolu. In-house powinien być wprowadzany, kiedy nie ma podaży usług przedsiębiorców prywatnych, czyli nie może być konkurencji, albo w sytuacji, kiedy konkurencja jest patologiczna, kiedy są zmowy przetargowe - zaznaczył przewodniczący.

Irena Litkowiec-Senderska oraz Sławomir Rudowicz ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami dodali, że straty wynikające z takich rozwiązań dla branży byłyby bardzo wysokie.

- To jest przykre, że nie korporacje zachodnie wykańczają przedsiębiorstwa polskie, tylko własny rząd, któremu w moim przypadku sumiennie przez 33 lata płaciłem podatki wszelkiego typu - powiedział Rudowicz.

Litkowiec-Senderska zwróciła uwagę, że już teraz samorządy zwlekają z rozpisywaniem przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów, czekając jakie rozwiązania zostaną przyjęte. - Przetargi są wstrzymywane, to dla nas oznacza pracę do końca kontraktów, które mamy. Po tym czasie w zasadzie nasi pracownicy idą na bruk. To są pracownicy, który pracują w tej branży ponad 20 lat - podkreśliła.

Organizacje szacują, że nowe regulacje dotyczące in-house mogą oznaczać utratę pracy dla 15-17 tys. osób.

Przedstawiciele branży poinformowali, że w tej sprawie wystosowali petycję do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego oraz wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego. Pod pismem podpisało się ponad 6 tys. pracowników reprezentujących 130 firm z całej Polski.

Rzecznik ministerstwa środowiska Jacek Krzemiński powiedział, że prace nad projektem noweli Prawa zamówień publicznych nie zostały zakończone. - Trwają dyskusje w ramach rządu na ten temat i w ich wyniku zostaną wybrane najlepsze rozwiązania. Kiedy projekt będzie gotowy, wtedy będziemy mogli się odnieść do głosów przedsiębiorców - dodał.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)