Kaczyński rządzi cepem. Nie ma litości

*Elżbieta Jakubiak, była posłanka PiS, PJN: *Nie mam w zwyczaju wpisywać się w cudze sugestie. Szczególnie Jacka Kurskiego. Mam jednak swoje zdanie na ten temat.

W PiS problemem jest to, że decyzją jednego człowieka, Jarosława Kaczyńskiego każdy poseł jednego dnia może być generałem a następnego kapralem, albo jeszcze gorzej. To wszystko może zmienić się w przeciągu sekundy. Można być u boku prezesa i z powodu widzimisię Kaczyńskiego stać się jego podnóżkiem.

To model rządzenia, który obserwujemy we wszystkich partiach i choroba polskiej demokracji. Mamy partie wodzowskie, w których wódz może robić co chce. Podobnie jest w PO. Wybory wygrały konkretne osoby. One zdobyły konkretne głosy, a są pionkami na szachownicy.

PiS i PO to wodzowskie partie, tylko Prawo i Sprawiedliwość jest partią opozycyjną, dlatego ta rewolta narasta. Natomiast w partii rządzącej jest jeszcze czym zaspokoić oczekiwania poszczególnych członków partii.

Zostaje tam tylko aparat partyjny, który jest w tym układzie korzyści. Coś zawsze mają, jeszcze coś znaczą. Innych się wywala, bo wódz jest jeden i kto się z nim nie zgadza może zostać pogrążony. Tusk w PO robi to z większą finezją, a Kaczyńskiemu się nie chce, więc robi to cepem.

Tak, bo jemu potrzebny jest tylko aparat partyjny. Przecież to olbrzymia partia, więc musi ktoś: robić kawę, wysyłać faksy, odbierać telefony czy kontaktować się z mediami.

Dla tych aparatczyków przybocznych Kaczyńskiego poseł który zdobył 50 czy 150 tysięcy głosów jest nikim. Taki aparatczyk siłą swojego wodza może zwykłym posłem pogardzać i to mu odpowiada.

Nie ma tej granicy. Aparat żywi się, dopóki jest czym. Póki będą osiągać wynik w wyborach na poziomie 10-20 procent, to zawsze będzie czym się żywić.

Na drugiej stronie czytaj o tym, jaką przyszłość przed PiS widzi Elżbieta Jakubiak

Ambicje. To jest odpowiedź na pytanie. Funkcja wiceprezesa partii była czysto fasadowa, a statut partii pozwala Kaczyńskiemu usunąć z partii każdego. U polityków ambitnych ta fasadowość zawsze ma granice. Ziobro ją przekroczył i miał dość.

Poza tym, każda ambicja w PiS jest niepożądana. Ponieważ szef czuje się samowystarczalny. Wódz mówi _ nikogo nie potrzebuję, sam sobie napiszę program _. Nikt Kaczyńskiemu nie jest potrzebny: ani Ziobro, ani Dorn, ani Jakubiak, dosłownie nikt. Kaczyński nie rozumie, co to znaczy szanować w polityce stanowisko innych.

O grupie ludzi, którzy pracowali z jego bratem, Lechem Kaczyński mówił _ mój brat tylko posłużył się nimi _. Nie rozumie, co to znaczy być przywódcą, że trzeba szanować czyjeś poglądy czy stanowisko. Dla Jarosława Kaczyńskiego bycie przywódcą oznacza, że zawsze musi być tak, jak chce przywódca.

Nie szanuje ich idei i pracy, którą wkładają w partie. Zero szacunku dla inności.

Kiedyś przyjdzie przywódca aparatu i zażąda czegoś, czego Jarosław Kaczyński nie będzie w stanie już dać. Kaczyńskiego zdetronizują nie liderzy ideowi, a aparat który jest żarłoczny i będzie chciał jeszcze więcej.

Dokładnie. Pożre go taki Adam Hofman czy Lipiński.