Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

500+ przestało działać. Miliardy nie dają już więcej dzieci

739
Podziel się:

W maju urodziło się 32 tys. dzieci - podał we wtorek GUS. To kolejny spadkowy miesiąc, jeśli porównujemy z ubiegłym rokiem. Minister Rafalska nie może się już cieszyć z pierwszego elementu nazwy swojego urzędu. Czy program 500 plus przestał działać?

Elżbieta Rafalska ma nad czym rozmyślać. 500+ działało tylko do czasu
Elżbieta Rafalska ma nad czym rozmyślać. 500+ działało tylko do czasu (Andrzej Hulimka/REPORTER)

W maju urodziło się 32 tys. dzieci - podał we wtorek GUS. To kolejny spadkowy miesiąc, jeśli porównujemy z ubiegłym rokiem. Minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska nie może się już cieszyć z pierwszego elementu nazwy swojego urzędu. Czy program 500+ przestał działać?

Gdyby zamożność decydowała o chęci posiadania dziecka, to wśród rodzin najbogatszych byłoby najwięcej rodzin wielodzietnych. A tak nie jest. Na pewno jednak spokój w finansach dzietności nie przeszkadza i wychodząc od zasady „po pierwsze nie szkodzić” programu 500+ nie można oceniać jako nieudanego.

Do rodzin z dziećmi trafia rocznie 25 mld zł i można się czepiać, że to uzależniający zasiłek, ale z drugiej strony można też uznać ten transfer pieniędzy jako zwrot wcześniej wpłaconego podatku. Po potrąceniu kosztów manipulacyjnych oczywiście.

Tyle że rząd chciał dzięki temu zwiększyć dzietność. Ostatnie dane pokazują, że po niewiele ponad roku dynamika programu się wyczerpała.

W maju urodziło się 32 tys. dzieci - podał we wtorek GUS. Zaledwie, bo to o prawie 11 proc. mniej niż rok temu. Owszem, można zwalić wszystko na bazę porównawczą - w ubiegłym roku w maju przyszło na świat 36,5 tys. dzieci i był to wtedy najlepszy wynik od sierpnia 2011 r. Tyle że od listopada ubiegłego roku, z dwoma miesiącami przerwy, liczba urodzin tylko spada licząc rok do roku.

Zobacz także: Zobacz też: Wszystko, co warto wiedzieć o dzieciach urodzonych latem

Licząc od stycznia do maja urodziło się 160,2 tys. dzieci i jest to wynik o sześć tysięcy gorszy niż rok wcześniej w tym samym okresie. W bieżącym roku tylko w kwietniu sytuacja była wyraźnie lepsza niż rok wcześniej. Spadek o prawie 11 proc. w maju jest największy od maja 2013 roku.

Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i opieki społecznej, z pierwszego członu nazwy swojego urzędu nie może być już tak zadowolona tak, jak z pozostałych. Bezrobocie jest najniższe od listopada 1990 r., wynagrodzenia idą w górę, socjal jest coraz mniej potrzebny, ale dzieci rodzi się mniej. A i rozwodów przybywa.

- Spodziewałam się spadku efektu 500+ - mówi money.pl prof. Irena Kotowska, dyrektor Instytutu Statystyki i Demografii SGH. - Byłam wśród osób, które uważały, że efekt 500+ będzie krótkookresowy, że może zmienić tylko kalendarz urodzeń. I to tych osób, które są już rodzicami jednego czy dwojga dzieci. Potwierdzają to dane o strukturze urodzeń według kolejności urodzenia dziecka - dodaje.

Według zaprezentowanych przez panią profesor danych liczba urodzeń drugiego dziecka wzrosła w 2016 r. o 6 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim oraz o 10 proc. w 2017 r. w stosunku do 2016 r., a ich udział w ogólnej liczbie urodzeń zwiększył się z 38,4 proc. do 40,1 proc. Wzrost liczby urodzeń trzeciego dziecka był jeszcze wyraźniejszy - odpowiednio o 9 proc. i 18 proc., co wpłynęło na wzrost udziału urodzeń trzeciego dziecka z 11,1 proc. do 12,4 proc.

- Ci, którzy myśleli, by mieć kolejne dziecko, tylko przyśpieszyli decyzję. Natomiast spada liczba pierwszych urodzeń. Po nieznacznym wzroście tych urodzeń w 2016r. (o 1 proc.) nastąpił powrót do tendencji spadkowej obserwowanej od 2010 r., a udział urodzeń pierwszego dziecka zmniejszył się z 48,7 proc. w 2010 r. do 42,9 proc. w 2017 r.. Z tego widać, że 500+ to nie jest rozwiązanie, które zachęca do rodzicielstwa - ocenia prof Kotowska.

- Na statystyki ogólnokrajowe trzeba patrzeć w szerszej perspektywie czasowej, np. w stosunku rocznym i na razie wydaje się być za wcześnie, żeby wyciągać daleko idące wnioski - twierdzi dr Witold Śmigielski, adiunkt Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego. - Z danych za 2017 rok widać, że liczba urodzeń była o ponad 50 tys. większa niż prognozował GUS przed wprowadzaniem programu (tj. w 2014 r.) - dodaje.

Skoro nie pieniądze, to co decyduje?

- Pierwsze efekty programu są już widoczne, otwarte natomiast pozostaje pytanie, czy wzrost ten będzie trwały, czy ulegnie zahamowaniu. Niepokojące jest to, że spadać będzie liczba kobiet w wieku produkcyjnym. Niektórzy eksperci wskazywali, że wzrost urodzeń był efektem przyśpieszonych decyzji reprodukcyjnych. Skoro decyzje przyśpieszyły, to gdzieś musi być wyhamowanie. Ja jednak ze swoją oceną poczekałbym jeszcze przynajmniej na dane półroczne - podsumowuje Śmigielski.

Jeśli dane się jednak nie poprawią, świadczyłoby to, że inne czynniki są kluczowe przy decyzji o powiększeniu rodzin. Sytuacja materialna ma znaczenie, ale nie tak duże, jak się wydawało rządzącym, kiedy wprowadzali program w życie. Skoro nie od finansów, to od czego najbardziej zależy, czy dzieci będzie więcej?

- Zjawisko jest bardzo złożone. Dobrze, że poprawiła się sytuacja na rynku pracy, bo wśród racjonalnie gospodarujących rodzin stabilna sytuacja finansowa jest na pewno decydująca przy podejmowaniu decyzji o powiększeniu rodziny. Program 500+ to stała, comiesięczna pomoc, która z pewnością pomaga w podjęciu tej decyzji. Wpisuje się zresztą w szereg reform prorodzinnych wprowadzanych przez poprzednie rządy, jak np. „kosiniakowe”, wydłużenie urlopów macierzyńskich, zwiększenie dostępu do przedszkoli i żłobków. Uważam, że najważniejszy jest jednak efekt ekonomiczny i stabilność na rynku pracy. Bez tego 500+ nie dałoby takiego wzrostu - ocenia dr Śmigielski.

- To dość złożony układ. Są koszty bezpośrednie rodzicielstwa (utrzymanie dzieci - red.), ale i pośrednie, związane z koniecznością wycofania się okresowego lub definitywnego jednego z rodziców, na ogół kobiety, z aktywności zawodowej, z pozyskiwania dochodów. Koszty pośrednie ponoszą głównie kobiety. Dla decyzji o rodzicielstwie wzrasta rola właśnie kosztów pośrednich - ocenia prof. Kotowska.

Według niej programy typu 500+ wspierają mit, który zobowiązuje matkę do wycofywania z rynku pracy. Ten efekt zmniejszają działania, które redukują wspominane „koszty pośrednie”. To system urlopów, usługi edukacyjno-opiekuńcze, rozwiązania, które pozwalają łączyć pracę z rodziną.

- Zmiany idą ewidentnie w tym kierunku. Transfery finansowe nie rozwiążą wątpliwości, czy być rodzicem - twierdzi prof. Kotowska. - Gdy pytamy młodych, ile chcieliby mieć dzieci, to na ogół wskazują na dwoje, podobnie jak w innych krajach europejskich. Potem jednak natrafiają bariery, w tym i zdrowotne, które uniemożliwiają im realizację zamierzeń prokreacyjnych. - wskazuje.

Strach o standard życia

- Z naszych badań decyzji o dziecku pierwszym i kolejnych wynika, że zarówno rodziny o średnich dochodach, jak i rodziny o dochodach wyższych (trzecia i czwarta grupa kwartylowa), wskazywały, na sytuację materialną jako przeszkodę. Nie chodzi zatem o to, że nie wystarcza pieniędzy na życie, ale o obawy, by nie obniżyć standardu życia poprzez pojawienie się nowego członka rodziny i o wyobrażenie, co temu dziecku trzeba zapewnić - dodaje.

Według niej nie można też zapominać o barierach zdrowotnych. Przeszkody związane ze stanem zdrowia dotyczą nie tylko osób bezdzietnych. Pogorszenie szans, czyli wydłużenie czasu oczekiwania na dziecko, następuje już po 35. roku życia kobiety, a od wielu lat widać, że decyzję o pierwszym dziecku odkładamy na później ze względu na budowę swojej pozycji na rynku pracy.

Pani ekspert wskazuje też, że zmniejsza się potencjał rozrodczy ludności, bo - dzięki postępowi naukowemu - kondycja zdrowotna dorosłych ludzi słabnie zarówno wskutek wzrostu szans przeżycia, jakie daje postęp medyczny, jak i innych czynników, czyli m.in. trybu życia i zmian środowiskowych.

Niemałej roli można dopatrywać się też z pewnością w kreowaniu wizerunku rodziny przez telewizję. W popularnych serialach dominują związki luźne, najwyżej z jednym dzieckiem. Nudno być nie może, więc związki w serialach się rozpadają i schodzą. Może i dobrze, że serialowych dzieci jest mało, to przynajmniej mniej z nich cierpi? Z małym wyjątkiem „Rodzinki.pl” nie ma właściwie polskich popularnych produkcji telewizyjnych, które pokazywałyby, że trójka dzieci w rodzinie to nie jest nic nienormalnego.

- Na pewno trzeba mówić o wartościach, które płyną z samego rodzicielstwa. Trzeba mówić o dziecku nie tylko w kategoriach kosztów, ale tego, co dzieci dają rodzicom, jak one formatują swoich rodziców, jak rodzice się zmieniają. To jest wartość sama w sobie - podsumowuje prof. Kotowska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(739)
Ja+
5 lata temu
Przypominam Pani Rafalskiej,że w czasie kampanii PIS obiecywał 500 na KAŻDE dziecko.
Luk
5 lata temu
Założenie programu jest tobre ale już wykonanie do niczego. Po co pracować skoro samotna matka z 3 dzieci potrafi z mops pobrać nawet 3 tys zlotych. Od czasu do czasu inny konkubent dorzuci od siebie kolejnego dzidziusia i się kręci. Tylko jakie dzieciństwo mają te dzieci. Pomyślnie teraz obpaki z mops która zarobi ledwie 2 tys ale przy tym musi wypełnić wniosek awanturująej się mamusi.
Luk
5 lata temu
Tylko odpis od pidatku
Meritum
6 lat temu
Rząd powinien oddać do budżetu pieniądze
KASKA
6 lat temu
Bo to za mało, 500 zł a co to jest? Minimum 1500 powinno być i to od pierwszego dziecka
...
Następna strona