Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Hubert Orzechowski
Hubert Orzechowski
|

Malowanie bez uprawnień w trujących oparach. Jak narażano studentów Akademii Morskiej

17
Podziel się:

Studenci AM w Gdyni byli wykorzystywani na Darze Młodzieży do prac zagrażających ich życiu i zdrowiu – ujawnia money.pl. Jako pierwsi publikujemy fotografię, która potwierdza narażenie życia uczestników rejsu.

Studenci w ogóle nie powinni mieć wstępu do przestrzeni zamkniętych ani tym bardziej wykonywać w niej niebezpiecznych prac, takich jak malowanie
Studenci w ogóle nie powinni mieć wstępu do przestrzeni zamkniętych ani tym bardziej wykonywać w niej niebezpiecznych prac, takich jak malowanie (WP.PL)

Studenci AM w Gdyni byli wykorzystywani na Darze Młodzieży do prac zagrażających ich życiu i zdrowiu – ujawnia money.pl. Jako pierwsi publikujemy fotografię, która potwierdza narażenie życia uczestników rejsu.

Uduszenie gazem, zagrożenie wybuchem lub pożarem, zatrucie się toksycznymi oparami – to niektóre z niebezpieczeństw, które czekają na marynarzy podczas prac w przestrzeniach zamkniętych. To szczególne miejsca na statku. Instrukcja bezpieczeństwa na temat wchodzenia i wychodzenia do nich, wydana przez Polski Rejestr Statków, liczy 25 stron. Instytucja prowadzi na ten temat specjalne szkolenia. Żeby wejść do przestrzeni zamkniętych, należy być marynarzem i posiadać odpowiednie doświadczenie i uprawnienia.

Tymczasem studenci Akademii Morskiej pracowali w nich niemal bez żadnych zabezpieczeń. Byli ubrani jedynie w robocze drelichy, czapeczki, a za całą ochronę przed toksycznymi oparami mieli jedynie przewiązane przez twarz kawałki szmaty.

Na zdjęciu, do którego dotarliśmy, widać studentów w czasie prac w przestrzeni zamkniętej. Co tam robili? Wykonywali malowanie pomieszczenia. Z naszych informacji wynika, że jest to zbiornik balastowy. Marynarze wejście do przestrzeni zamkniętych porównują do schodzenia do szamba. Prowadzi do nich małe wejście, często gromadzą się tam szkodliwe opary. To dlatego prace w nich podlegają tak ścisłym regulacjom. A malowanie to szczególnie niebezpieczna czynność, gdyż oprócz oparów pracującym zagrażają także toksyczne gazy z farb.

Zobacz także: Widowiskowe katamarany M32 po raz pierwszy w Polsce

Jak informował w listopadzie „Dziennik Gazeta Prawna”, jeden ze studentów oddelegowany do pracy w zbiorniku podczas malowania źle się poczuł. Bełkotał, skarżył się na silny ból głowy.

Podczas prac nad artykułem o kłopotach z finansowaniem Rejsu Niepodległościdotarliśmy do kolejnego świadka zdarzenia, który to potwierdza. – Jeden ze studentów musiał być wyciągnięty ze zbiornika, gdyż tracił przytomność. Nie pamiętam, czy dostał zastrzyk, czy wystarczyła inhalacja. Dopiero później ktoś wpadł na pomysł, aby uruchomić rękawy wentylacyjne i wyposażyć praktykantów w maski ochronne – twierdzi osoba związana z Darem, z którą rozmawialiśmy.

Komendantem żaglowca w czasie tamtego rejsu był prof. Henryk Śniegocki, obecny prorektor ds. morskich w gdyńskiej akademii. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” najpierw zaprzeczył, że takie wydarzenie w ogóle mogło mieć miejsce, a potem stwierdził, że w 2009 r. „nie miał nic wspólnego” z Darem Młodzieży. Po ujawnieniu, że gazeta ma dowody, że było inaczej (chodzi o zdjęcie książeczki żeglarskiej jednego z uczestników rejsu, na której widnieje podpis prof. Śniegockiego jako kapitana statku), wyjaśnił, że chodziło mu o to, że nie był wtedy prorektorem ds. morskich, tylko studenckich. Ponownie stwierdził jednak, że malowanie przestrzeni zamkniętych przez studentów na pewno nie miało miejsca.

Sprawę wydarzeń na rejsie szkoleniowym studentów Akademii Morskiej w 2009 r. weryfikuje prokuratura rejonowa w Gdyni.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
KOMENTARZE
(17)
WYRÓŻNIONE
Mariusz
8 lat temu
Najważniejsze, że panowie z Fundacji Narodowej upiorą 20 milionów i wyślą Kusznierewicza na 2 letnie wakacje.
Mądry Rebe
8 lat temu
Tak w Polsce jest w 90% polskich złodziejskich firmach, syf, wykorzystanie niewolnicze i zero stosowania się do przepisów, pomimo że namnożono ich tysiące, ale nikt tego dziadostwa nie przestrzega bo się już pogubili w tym syfie prawnym.
sternik
8 lat temu
Przecież to samo p. dziennikarz już raz napisał o czym zresztą wspomina. Nic nowego nie ustalił. Wszystko opiera się na opowieści jeden pan jednemu panu. Prokuratura po doniesieniu p. dziennikarza też jak dotąd niczego nie ustaliła. Panie naczelny ja bym za taki "news" sprzed 9 lat nie płacił money