Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Może to nie układ, lecz zwykła choroba

0
Podziel się:

Marek Borowski próbował w studiu TVP obrócić wszystko w żart, lecz oponenci mu nie pozwolili. Skoro premier dymisjonuje Zytę Gilowską - wywodził ex marszałek - a po tygodniu proponuje jej powrót do rządu, mimo że jest nadal podejrzana o kłamstwo lustracyjne, to metamorfozę szefa rządu można wytłumaczyć tylko wysokimi upałami.

Może to nie układ, lecz zwykła choroba

Marek Borowski próbował w studiu TVP obrócić wszystko w żart, lecz oponenci mu nie pozwolili. Skoro premier dymisjonuje Zytę Gilowską - wywodził ex marszałek - a po tygodniu proponuje jej powrót do rządu, mimo że jest nadal podejrzana o kłamstwo lustracyjne, to metamorfozę szefa rządu można wytłumaczyć tylko wysokimi upałami. Poseł Gosiewski zaprotestował stanowczo: za wszystkim stoją służby wojskowe, była esbecja i obecna postpezetpeeria, czyli wiadomy układ.

Do tego premier zapowiedział, że rząd wycofuje się z aneksji 50 procentowych kosztów uzysku, które prof. Gilowska chciała odebrać artystom, naukowcom i dziennikarzom. Pewnie więc niebawem okaże się, że i to towarzystwo jest umoczone w układzie. Wiadomo co taki pismak pospołu z malarzem mogą wykręcić. Zrobienie fałszywek, które archiwista z układu podrzuci do IPN, to dla nich artystyczne przedszkola. Dobry kopista jedną ręką podrabia w ciągu tygodnia Matejkę, a drugą Picassa i jeszcze wystarczy mu czasu, żeby maznąć jelenie na rykowisku, które nowobogaccy powieszą sobie w salonie.

Upały zelżały i ponoć do końca tygodnia pogoda ma być jesienna. Może to właściwy weekend po fali politycznej gorączki, żeby bez względu na ideowe opcje dojść do oczywistego wniosku, że od 16 lat kolejne tzw. elity budują chore państwo na podbudowie chorego prawa, a przypadek prof. Gilowskiej jest tego ewidentnym dowodem. Jeśli każdego człowieka można oskarżyć o cokolwiek, nie dając mu szansy na obronę, to chyba rację mają ci, którzy coraz głośniej pytają, czy o taką Polskę chodziło? Czym bowiem różni się totalitaryzm od polskiej demokracji, skoro wtedy i teraz można było człowieka bezkarnie zgnoić? Tylko tym, że miejsce komitetu centralnego oraz dyspozycyjnych funkcjonariuszy zajęła anonimowa machina państwa.

Prof. Gilowska doświadczyła „uroków” lustracji, ale w ciągu tych szesnastu lat zniszczono w majestacie prawa życie setek ludzi oskarżonych o ciężkie przestępstwa. Zbierając materiały do reportażu, trafiłem na ponad trzydzieści przypadków skazania za rzekome morderstwa i gwałty, po czy okazywało się, że sądy się pomyliły. Rozmawiałem z ludźmi, którzy przesiedzieli w więzieniach miesiące i lata, zanim powolne procedury pozwoliły ustalić, że są niewinni. Przypadek biznesmena Kluski jest tylko czubkiem góry ludowej w zestawie rzekomych afer i przestępstw gospodarczych, które przez 16 lat zapełniały czołówki gazet. O ludziach, z których nieudolny wymiar sprawiedliwości uczynił nędzarzy, rzadko się pisze nawet na ostatnich stronach.

Jeden z wrocławskich adwokatów, kiedyś obrońca w najgłośniejszych sprawach opozycji antykomunistycznej, zwierzył mi się, że coraz częściej myśli o tym, żeby wycofać się z zawodu. Bo czuje się w maszynerii prawa tak samo bezbronny, jak jego klienci. – Może pan zaraz pójść do prokuratora – mówi pan mecenas – i zeznać, że przed chwilą chciałem panu wręczyć łapówkę. To wystarczy, żeby sąd aresztował mnie na sześć miesięcy. Sąd nie wnika bowiem w dowody, wystarczy mu słowo prokuratora. Potem areszt zostanie przedłużony, ponieważ prokurator zapewni sędziego, że ma tajne materiały, ale nie może ich ujawnić. Oczywiście mój obrońca też ich nie zobaczy. Jeśli kiedykolwiek powstanie akt oskarżenia, nikt już nie będzie pamiętał o tych rzekomych dowodach. A jeśli będę miał szczęście i po roku wyjdę na wolność z powodu braku dowodów, nie usłyszę nawet słowa: przepraszamy. Tyle że wtedy będę już wrakiem człowieka, pozbawionym pracy, może także rodziny.

Prof. Zyta Gilowska może liczyć na wsparcie opinii publicznej. O setki bezimiennych ludzi, którzy, podobnie jak ona, znaleźli się w wymiarze znanym z „Procesu” Franza Kafki, nikt się nie upomni. Minister Ziobro w wariancie optymalnym ma jeszcze trzy lata, żeby przerwać ciąg ludzkich nieszczęść preparowanych przez wymiar sprawiedliwości. Najprościej zrobić to metodą, jaką próbowano wprowadzić w aparacie fiskalnym. Niech niezależni prokuratorzy i niezawiśli sędziowie zaczną odpowiadać za efekty swojej pracy. Bo niby dlaczego odszkodowania dla bezpodstawnie oskarżonych i niewinnie skazanych mają płacić podatnicy?

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)