Money.pl: Od kliku dni obserwujemy spór na temat wypłaty dywidendy przez PKO BP. Minister finansów jest za, ale szef NBP przeciw. Kto ma rację?
Jarosław Neneman, były wiceminister finansów: Ta sprawa od początku jest polityczna i każdy mówi tak, jak mu pasuje. Ministrowi Rostowskiemu bardzo zależy na pieniądzach. A to są łatwe pieniądze, bo nie pochodzą z podatków. Ciężko wskazać w tej dyskusji obiektywną prawdę. Inni gracze na rynku mają inne cele. Dla banku lepiej, żeby pieniądze zostały w banku, dla ministra Rostowskiego lepiej żeby trafiły do budżetu, bo rzeczywiście bardzo ich brakuje.
Tego sporu nie da się rozstrzygnąć?
W moim przekonaniu nie. Jedni powiedzą, że ważniejsze jest żeby bank miał więcej kapitału i udzielał kredytów. A inni, że ważniejsze jest próbować łatać dziurę budżetową, bez konieczności radykalnego zwiększenia deficytu, szukania oszczędności czy podnoszenia podatków.
Czy w takim razieprognozowany wpływ do budżetu będzie na tyle znaczący, że gra jest warta świeczki?
W tej sytuacji budżetu każde 100 milionów jest cenne, a tam przecież będzie kilkanaście razy więcej. Ponad 1 miliard złotych, to są duże pieniądze i minister na pewno nie pogardzi taką kwotą.
Mamy jeszcze Komisję Nadzoru Finansowego, która zaleca pozostawienie zysku w bankach.
No tak, ale zalecenie KNF to jest też trochę takie oczko puszczone do zagranicznych inwestorów. Bardzo chcielibyśmy, żeby oni nie wycofywali swoich zysków z Polski do central za granicą. Tymczasem polski bank wypłaca dywidendę. Jest tu pewien zgryz. Wydaje mi się, że interesy budżetu zwyciężą w tej nierównej walce.
A zagraniczne banki zrobią tak samo?
Nie wiem. W przypadku PKO to decyzja polityczna, a w innych bankach decyzja nawet nie jest podejmowana w Polsce.
Tymczasem kurs akcji PKO, po ogłoszeniu decyzji o wypłacie spadł. Inwestorzy się zdenerwowali?
Problemem tu jest brak pewnej spójności. Wiadomo było, że tendencja jest raczej w kierunku wzmacniania banków. A tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki odwróciło się. Myślę, że to zaskoczyło inwestorów. Ponadto w tle jest jeszcze mowa o dodatkowej emisji, co też wydaje się dziwne w sytuacji kiedy wartość akcji spada. Zrobiło się zamieszanie.
Jak bank powinien postąpić, żeby osiągnąć swoje cele, a uniknąć zamieszania?
Wydaje mi się, że lepiej byłoby gdyby bank najpierw wyemitował akcje, po poprzedniej cenie, zebrał pieniądze i ewentualnie wtedy dzielił się dywidendą ze skarbem państwa. No ale stało się jak się stało i teraz tak naprawdę nie ma żadnego dobrego wyjścia. Nawet jak się okaże, że część dywidendy nie trafi do skarbu państwa i zostanie w banku, to takie złe wspomnienie zostanie. Tak to jest, kiedy bank jest państwowy i uwarunkowania polityczno-personalne czy bieżąca sytuacja budżetu mają większe znaczenie niż długofalowy pomysł na funkcjonowanie banku.
A jakiego zakończenia sprawy Pan się spodziewa?
Żeby odpowiedzieć na takie pytanie, trzeba by temat znać od kuchni, a ja w tej kuchni od jakiegoś czasu już nie siedzę. Bo tak naprawdę przecież ta decyzja będzie podjęta w jakichś kuluarach i gabinetach. Ponieważ wokół tematu robi się awantura, to moim zdaniem i tak już nie skończy się dobrze, bo mleko się już rozlało.
Jak w takim razie traktować teraz PKO? Jako bank pewny - bo państwowy, czy wręcz przeciwnie, ryzykowny - bo państwowy?
Pewny, bo państwowy, ale jednocześnie różne rzeczy mogą się w nim wydarzyć, jak np. w KGHM czy w Orlenie. Taki już niestety jego urok. Ale to nie jest specyfika tylko naszego kraju czy tylko tego banku. Tak bywa z państwowym właścicielem, że czasem ma potrzeby pilniejsze. Z punktu widzenia banku wyprowadzenie dywidendy nie jest dobre, ale dla budżetu państwa jest konieczne i racja budżetu zdaje się zwycięży.* *