Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Przemysław Ciszak
|

Pracownicy budżetówki zarabiają gorzej niż kasjer w dyskoncie. Chcą podwyżek

209
Podziel się:

Ich pensje są niższe niż się wydaje.

Pracownicy budżetówki zarabiają gorzej niż kasjer w dyskoncie. Chcą podwyżek
(Andrzej Zbraniecki / East News)

Nauczyciele stażyści, pracownicy domów pomocy społecznej, bibliotekarze, urzędnicy niższego szczebla, a nawet pracownicy prokuratury. Ich pensje są niższe niż się wydaje, a praca w dyskoncie może okazać się bardziej opłacalna.

Na start pracownik Lidla dostanie od 2,5 tys. do 3 tys. zł brutto. Po dwóch latach kasjer zarobi już 3 tys. do 3,8 tys. zł brutto – wylicza "Dziennik Gazeta Prawna". A stażysta w szkole? Jego pensja zaczyna się 2019 zł brutto. Podobne stawki zastaniemy na początek pracy w policji, służbie więziennej, straży miejskiej, czy wśród referentów. W sferze budżetowej pracuje co piąty Polak.

Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników Prokuratury, na który powołuje się Rzeczpospolita, wyliczył, najniższe pensje w Prokuraturze Rejonowej wynoszą od 3-4 tys. zł. W na przykład Łodzi, aż 85 proc. osób zarabia do 3 tys. zł.

Podobne wynagrodzenia we Wrocławiu ma 82 proc. pracowników a w Gdańsku 80 proc. W najlepszej sytuacji są pracownicy Prokuratury Rejonowej w Warszawie. Ale i w stolicy tylko 11 proc. zarabia w przedziale 3,5 – 4 tys. zł, a tylko 4 proc. powyżej te kwoty - pisze "Rz".

Zobacz także: Zawody przyszłości. Potrzebnych umiejętności nie nauczysz się na studiach:

Średnie wynagrodzenie w prokuraturach rejonowych to 1900 zł. Jakieś 10 lat temu pracownicy dyskontów z zazdrością patrzyli na wynagrodzenia urzędników, a obecnie sytuacja się odwróciła – mówi na łamach dziennika Jacek Skała, przewodniczący Prezydium Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratur.

Pensje został tam zamrożone w 2008 roku. Jak podaje związek zawodowy, inflacja w tym czasie wyniosła 20 proc.

Dziś pracownicy budżetówki chcą podwyżek na poziomie 100-200 zł. Już tak niewielki wzrost płac mógłby poprawić sytuację w tych branżach.

praca
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(209)
Paulika
8 miesięcy temu
Jestem mamą dziecka, które we wrześniu idzie do 2 klasy podstawowej. Pani od wychowania wczesnoszkolnego zaczyna pracę o 8.00 rano, kończy zawszw 11.30 albo 12.45 i idzie do domu. Nie ma dyżurów na świetlicy, nie sprawdza po godzinach prac domowych (robinto na lekcji, przeglądając zeszyty czy zadania w ćwiczeniach), nie ma codziennie rad na których musi siedzieć dłużej, jak są to dzieci mają wtedy tego dnia skrócone lekcje więc i tak wychodzi na to samo. Jak był organizowany piknik dla dzieci w szkole to nie dosyć, ze rodzice pomagali to jeszcze nauczyciele tego dnia również nie mieli lekcji, więc trzeba było samemu zapewnić opiekę swojemu dziecku, piknik zaczynał się o godzinie 17.00, a aż tylu dni urlopu jak nauczyciele nie mam. Pracuje w normalnej pracy, 8 godzin plus na dojazd 2 godziny na pełen etat, tylko 26 dni urlopu w roku. I proszę nie mówić, że ta Pani codziennie przygotowuje się do zajęć jak dzieci uczą się czytać i pisać literki oraz dodawać i odejmować do 20. Przecież to można z biegu poprowadzić takie zajęcia, zresztą nie pierwszy rok pracuje to ma na pewno to ogarnięte. Mi ręce opadają jak pisze do mnie na elektronicznym dzienniku o godzinie 17.00, że mam coś przygotować na zajęcia dla dziecka na jutro. Jak ja jeszcze do domu nie dotre o tej godzinie, a gdzie zakupy, kolacja, sprzątanie, spędzanie czasu z dzieckiem. Kpina to jest jest z takich ludzi jak ja, a nie ciężka praca... Dodam jeszcze, że jaknPani jest chora i przebywa na zwolnieniu to osoba, która ją zastępuje je prowadzi lekcji tylko dzieci mają w szkole "przechowalnię", później po powrocie Pani zaznacza w książce i ćwiczeniach wszystko co powonno zostać zrobione z materiału wedlug rozpiski i dzieci muszą to same uzupełnić w domu z rodzicami, bo Pani idzie dalej z materiałem. Odkąd moje dziecko chodzi dp szkoły to czuje jakbym miała dodatkowy etat, darmowy w szkole. Dramat. A najciężej według mnie w szkole pracują Panie na kuchni, mają codziennie do przygotowania i wydania setki obiadów i to jest dopiero ciężka, fizyczna praca, a nie odklepanie tego samego co robią od lat, i jeszcze delegowanie części obowiązków na dzieci i ich rodziców jak to robią nauczyciele. z budżetówki
konsument
6 lat temu
To niech idą pracować do dyskontu - tam się pracuje
Maszka
6 lat temu
Dlaczego nie piszemy o wszystkich profitach w budżetówce: premie, staż pracy, socjalne, talony na święta no i najważniejsze stabilność pracy.
juiok
6 lat temu
fajna laska
gorzka kawa, ...
6 lat temu
ństwa , ale biorą ile się da, szczególnie 500 + !!! Im się należy, mnie nie, bo pracuję od lat. A najwidoczniej moje dziecko nie jest KAżDE jak kłamała Szydłowa.
...
Następna strona