Kraj ten przeciera szlaki. Własną wirtualną walutę wkrótce wprowadzi kilka innych, znacznie mniej egzotycznych gospodarek.
Wenezuela desperacko szuka pieniędzy na ratowanie gospodarki pogrążonej w potężnym kryzysie. We wtorek rozpoczęła sprzedaż stworzonej przez siebie, państwowej kryptowaluty o nazwie "petro". Jakinformował na początku stycznia prezydent Nicolas Maduro, chce w ten sposób pozyskać od inwestorów około 6 mld dolarów.
Nieprzypadkowa jest nazwa wenezuelskiej kryptowaluty. - Zleciłem emisję 100 mln "petro", dla których zabezpieczeniem jest wenezuelska ropa naftowa - zapowiadał prezydent Maduro. I dodał, że każde "petro" będzie miało wartość równą cenie baryłki surowca wydobywanego w tym kraju.
Sprzedaż państwowej kryptowaluty ma być obejściem zakazu finansowania rządu w Caracas przez m.in. Amerykanów, którzy izolują gospodarczo kraj, m.in. zakazując kupowania obligacji Wenezueli. Ze względu na specyfikę kryptowalut i boom, jaki panuje na świecie w związku m.in. z bitcoinem, prościej dotrzeć do inwestorów w ten sposób.
Wśród zainteresowanych kupnem "petro" mają być inwestorzy z USA, Bliskiego Wschodu, a także Europy. Co ciekawe, wenezuelski minister handlu i międzynarodowych inwestycji Jose Vielma Mora miał konkretnie wymienić m.in. Danię, Norwegię i Polskę, jako kraje chętne do otrzymywania płatności w kryptowalucie.
To zaskakujące informacje, bo polskie władze i nadzór finansowy raczej przyzwyczaiły do zwalczania wszelkiej aktywności związanej z kryptowalutami. Przykładem tego może być kampania KNF i NBP zatytułowana "Uważaj na kryptowaluty!". Do momentu publikacji nie udało nam się jednak uzyskać ze strony władz komentarza w tej sprawie.
Kryptowaluty z powodzeniem przyjęły się w biznesie
Obserwatorzy nie wierzą, że "petro" ma szanse uratować gospodarkę Wenezueli, której długi wobec zagranicy szacowane są na około 150 mld dolarów. Mimo tego wielu docenia ten krok, podając więcej podobnych przykładów, gdzie własna kryptowaluta potrafiła skutecznie podreperować finanse. Choć do tej pory dotyczyło to głównie firm prywatnych.
Takim przykładem jest fotograficzna spółka Kodak, która wypuści na rynek 20 mln sztuk KODAKCoina, który ma służyć m.in. rozliczeniom płatności między fotografami. Na te informacje w pierwszym momencie giełda zareagowała ponad 2-krotnym wzrostem wyceny wartości firmy.
Takich przykładów jest więcej. Posiadająca 100 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie aplikacja Telegram również wprowadza własną kryptowalutę. Najnowsze doniesienia mówią o rekordowych 850 mln dolarów, jakie firma ma pozyskać z oferty publicznej.
Okazję na stosunkowo łatwe pieniądze wyczuły też polskie spółki. Notowana na NewConnect firma Macro Games ma w planach pozyskanie dzięki własnej kryptowalucie około 10 mln zł.
Głośno było ostatnio o EraCoin - przyszłej kryptowalucie od firmy BitEvil, której szefuje Maria Belka - córka byłego prezesa NBP Marka Belki. Na razie ma ona charakter bardziej programu lojalnościowego, ale z czasem ma pełnić rolę zbliżoną do bitcona.
Czytaj więcej: "Wylało się wiadro hejtu". Maria Belka tłumaczy się z pomysłu na własną kryptowalutę.
Kryptowaluty wchodzą na wyższy poziom
Na poziomie biznesu kryptowaluty od dłuższego czasu istnieją i nie budzą już aż tak dużych kontrowersji. Ich wykorzystanie przez rządy państw oznacza jednak wejście na wyższy poziom. Za Wenezuelą w kolejce po pieniądze z wirtualnych walut ustawia się coraz więcej chętnych.
Nad eKrona pracuje się w Szwecji. Odpowiedzialny za nie jest m.in. tamtejszy odpowiednik naszego NBP. Docelowo ma służyć mniejszym transakcjom, akceptowanym również przez instytucje publiczne. Pierwsze plany zakładały debiut tej kryptowaluty już w tym roku, ale na razie brakuje więcej szczegółów, więc prace mogą się opóźnić.
Dużo emocji wzbudzają teżzapowiedzi wprowadzenia kryptorubla, a więc wirtualnego odpowiednika pieniądza w Rosji. Bankierzy centralni przyznają otwarcie, że kryptowaluty to przyszłość ekonomii. Dla Rosjan raczej nieodległa, bo do obiegu mają wejść już w połowie 2019 roku. Tak jak "petro" ma pokrycie w ropie, tak tu ma być waluta wymienialna na ruble w stosunku 1 do 1.
Taki sam przelicznik ma mieć japoński JCoin względem tamtejszego jena. Japonia to jeden z najbardziej rozwiniętych rynków pod względem kryptowalut. Wszystko wskazuje na to, że za jej pośrednictwem będzie można płacić na kolejnej olimpiadzie w Tokio w 2020 roku.
Są też takie kraje jak Malta, która na technologii blockchain stosowanej w kryptowalutach, zamierza budować nowoczesną gospodarkę i przyciągać inwestorów.
- Podczas gdy w Polsce dopiero wprowadza się jej definicję legalną bitcoina, inne państwa budują już wokół niego całe strategie gospodarcze. Jednym z największych orędowników tej technologii na świecie, a z pewnością największym w Europie, jest Malta, która chce dzięki niej przyciągnąć do siebie przedsiębiorców i kapitał branży technologicznej - wskazują eksperci Kancelarii Prawnej Skarbiec.
Zagorzałym zwolennikiem bitcoina jest premier Joseph Muscat, który apelował do władz UE, że Europa powinna stać się "kontynentem bitcoina". Według Muscata, w obliczu brexitu przyciągniecie inwestorów i przedsiębiorców skupionych przede wszystkim wokół sektora technologii blockchain oraz branży fintech jest bardzo realne i stanowi ogromną szansę dla Malty.
Blisko miesiąc temu pojawiły się plotki o stworzeniu dPLN, a więc oficjalnej polskiej kryptowaluty. Pracom w tym kierunku miał patronować rząd, ale okazało się to wielkim nieporozumieniem.
Mimo braku poparcia rządu projekt jest kontynuowany. dPLN ma się znacząco różnić od kontrowersyjnego bitcoina. Ma być pozbawiony walutowego ryzyka kursowego, tzn. ma być na sztywno powiązany z tradycyjną walutą - złotym. 1 dPLN będzie zawsze wart 1 zł.