Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Lis
Marcin Lis
|

Urzędników w Polsce ubywa. Nawet po podwyżkach mogą zarabiać mniej niż kasjerzy

422
Podziel się:

Podwyżki dla urzędników powinny zwrócić uwagę na poważny problem Polski, a nie wywoływać skandal. Pracownicy urzędów niejednokrotnie zarabiają mniej niż kasjerzy w dyskontach. W efekcie brakuje odpowiednio wykwalifikowanych chętnych do świadczenia obywatelom usług w imieniu państwa.

W ciągu 6 lat ubyło w Polsce 15 tys. urzędników
W ciągu 6 lat ubyło w Polsce 15 tys. urzędników (Wojciech Pacewicz)

Pracownicy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych dostali niemal 3 tys. podwyżki – w ten sposób można streścić dzisiejsze doniesienia prasowe o tym, że zatrudnieni w tej instytucji zarabiają więcej od... września ubiegłego roku. Jak udało się nam ustalić, zmiany w zasadach wynagradzania dotyczyły podwyższenia progów tzw. widełek płacowych, a nie zwiększenia pensji automatycznie wszystkim zatrudnionym. "Widełki" wzrosły od 100 do 900 zł - wszystko zależało od stanowiska.

I tak np. osoba zatrudniona na najniższym możliwym szczeblu do 1 września 2017 r. mogła zarabiać 2400 zł brutto. Po zmianie otrzyma nie mniej niż 3000 zł brutto. Dla porównania kasjer w Biedronce, który nie będzie chorował w danym miesiącu, zarobi od 3250 do 3550 zł brutto.

Zobacz także: Zobacz, w jakich branżach można zarobić najwięcej:

3 tys. zł możliwe, ale nierealne

Podwyżka o 2700 zł opisana przez "Fakt" byłaby możliwa tylko w sytuacji, gdyby pracownik przed zmianami zarabiał minimalną możliwą stawkę przypisaną do stanowiska, a po ich wprowadzeniu przełożony zdecydował się na przyznanie mu pensji równej górnej granicy "widełek".

W przypadku wspomnianych już pracowników najniższego szczebla taki "skok" to 1600 zł. Możliwa jest także sytuacja, że pracownik nie otrzymał żadnej podwyżki – wystarczy, że przed 1 września 2017 r. jego umowa opiewała na kwotę wyższą niż "nowa" dolna granica dla jego stanowiska.

Koniec z "trzynastkami" i cukrem

Termin ujawnienia informacji – koniec stycznia – wskazuje na kolejną istotną zmianę. Zatrudnieni w PFRON nie otrzymają w tym roku "trzynastek" wypłacanych w administracji publicznej zawsze w I kwartale roku. To jeden z zaakceptowanych przez związkowców podczas negocjacji warunków podwyżek. Dodatkowa pensja została rozłożona na 12 rat i jest wypłacana jako część każdej kolejnej wypłaty.

Ponadto pracownicy PFRON w oparciu o kolejne zmiany regulaminu pracy stracili część dodatków. Także pozapłacowych (np. deputat cukrowy – red.). Ich ekwiwalent został w ramach podwyżek doliczony do pensji zasadniczej.

Urzędników ubywa, jakość usług spada

Sama publikacja informacji o podwyżkach w państwowej instytucji powinna zwrócić uwagę na problem, o którym informowaliśmy już w money.pl. Zamrożone, a w efekcie coraz niższe w relacji do reszty rynku, płace oferowane przez urzędy państwowe powodują, że z roku na rok mamy coraz mniej urzędników.

Zatrudnienie w Służbie Cywilnej spada regularnie od 2011 r. – pracownicy odchodzą do sektora prywatnego, a na ich miejsce trudno znaleźć odpowiednio wykwalifikowanych następców. Już co trzeci nabór kończy się bez rozstrzygnięcia. Takie samo zjawisko widać w całej administracji publicznej. Jak pokazują dane GUS, w ciągu 6 lat – od 2010 do 2016 r. – ubyło w Polsce około 15 tys. urzędników, z czego ponad 11 tys. w urzędach centralnych, a do takich zalicza się PFRON.

"Odchudzenie" administracji samo w sobie nie jest niczym złym, ale w przypadku Polski idzie za nim spadek jakości usług świadczonych obywatelom przez państwo. A to jest już poważny problem. Podobnie jak fakt, że politycy odpowiedzialni za kształtowanie polityki płacowej chętnie dają podwyżki "swoim", ale już nie tym zatrudnionym w terenie.

Problem jak na dłoni widać w raporcie rocznym szefa Służby Cywilnej. Według danych za rok 2016 (za miniony wciąż nie opublikowano dokumentu) cywilni pracownicy policji, straży pożarnej zarabiali 2056 zł brutto. To kwota całkowitego wynagrodzenia. Pensja zasadnicza mogła być tak niska jak 1239 zł.

Najgorsza sytuacja jest w niemal wszystkich służbach mundurowych. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie nie przekraczało tam 2728 zł. Najniższe odnotowano w komendach powiatowych policji.

Światełkiem w tunelu są deklaracje o zbliżającym się "odmrożeniu" kwoty bazowej. - Poziom kompetencji dzisiejszych urzędników jest nieporównywalnie wyższy niż przed 10 czy 15 laty. Za tym powinna iść godziwa zapłata, ale tak niestety nie jest. Uczestniczyłam w rozmowach z szefem Służby Cywilnej, który zadeklarował chęć odmrożenia kwoty bazowej oraz wyrównania różnic w zarobkach. Obiecał, że będą podejmowane działania, by w przyszłorocznym budżecie znalazły się pieniądze na podwyżki – mówi w rozmowie z money.pl szefowa Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej "Solidarności" Lucyna Walczykowska.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(422)
Polak jakich ...
4 lata temu
Sam byłem urzędnikiem, na dodatek pracowałem w MOPS i miałem nieustannie do czynienia z mobbingiem oraz agresją ze strony klientów, najczęściej zwykłej patologii społecznej i zarabialem grosze w stosunku do ogromu obowiązków, które musiałem realizować. W końcu nie wytrzymalem i odszedlem do pracy w fabryce. Byłem dobrym urzędnikiem, pomocnym i zaangażowanym, ale nie miałem pleców. Szkoda tylko lat nauki, zainwestowanych w to pieniędzy i czasu. Kto poniósł z tego największą stratę ? Naprawdę tylko ja ? Dopóki tak będzie się traktować kompetentnych ludzi w tym kraju, dopóty będziemy mieli usługi w administracji na bardzo niskim poziomie. Chociaż jest wielu wspaniałych urzędników, którzy mimo pracy za grosze, nadal chcą w gąszczu przepisów pomagać ludziom na tyle, na ile tylko jest to możliwe i serdecznie ich pozdrawiam.
Pyro
5 lata temu
Tylko Urzędnicy Skarbowi to skarb państwa. To oni pobierają podatki na wszystkich nauczycieli, policjantów i cały Rząd a są najbardziej opluwaną grupą zawodową. Bez nich państwo nie miało by ani złotówki. Ale dla krzykaczy typu Nauczyciele zawsze znajdą się pieniążki. A urzędnik skarbowy to komornik który zarabia mniej niż w biedronce. Parszywa robota za psie pieniądze i coraz mniej pracowników co przekłada się na kolejki kilkugodzinne. I kiedyś się okaże że nie ma pieniędzy dla nauczycieli i policji i nikogo bo się urzędasy skarbowe zbuntują że chcą zarabiać godnie. Mam w rodzinie urzędniczkę nie stać ją na samochód mieszka w bloku bo o domu można zapomnieć chodzi zawsze roztrzęsiona aż widziałem parę razy jak jej naczynia z rąk wypadały ale nadal tam pracuje aż się dziwię co ona tam do dziś robi. Tyle że każdy urząd inny ale urząd skarbowy w Zawierciu to PRL całą gębą z niewolniczą robotą i płacą a budynek jak jakaś melina skansen. Urzędnicy boją się strajkować bo to chyba ostatnia grupa zawodowa która robi za psie pieniądze. Nauczyciele się tak rozpędzili że nie dość że zarabiają przepięknie to jeszcze równo co rok od 5 lat robią strajki i protesty i dostają podwyżki. Czekam aż Skarbowcy się zbuntują. Nie będzie kasy dla nikogo.
wp
6 lat temu
pozwalniać nierobów i zostawić połowę tych co chcą pracować. Siedzą po kilku w pokojach i pilnują aby ktoś za szybko nie wydać decyzji!
oz
6 lat temu
Nadal nie widać na horyzoncie, żeby polski rząd miał zamiar skonsolidować daniny, podatki i opłaty. Gdyby to zrobił można byłoby zrezygnować z wielu zastępów urzędników do utrzymywania systemu w ryzach. Nie trzeba byłoby tyle kontrolować, liczyć (pieniędzy) i rozporządzać. Gdyby zamiast 100 różnych opłat zrobić maksymalnie 5 to nagle rozmiar administracji spadłby o 1/3. A co za tym idzie więcej obywateli przeszłoby do sektora prywatnego i generowałoby dochód państwa zamiast zjadać nasze podatki.
Polak
6 lat temu
Polska jest zaściankiem i Europy nawet w kwestii biurokracji. Dlaczego nie przyjąć systemu anglosaskiego, uprościć prawo, procedury, zmienić system, wówczas w ogóle nie będą potrzebni urzędnicy w takiej ilości. Mamy BEZNADZIEJNY SYSTEM generujący niespotykaną nigdzie indziej liczbę bezproduktywnych osób, rzekomo pracujących dla obywatela, i rzekomo dokładnie oglądających każdą wydaną złotówkę, tylko dlaczego wydane 1 zł kosztuje 4 euro, a obywatel spotyka się notorycznie z irytującą ścianą drepcząc po schodach machiny biurokratycznej w Polszy...
...
Następna strona