Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Lis
Marcin Lis
|

"Polskie oszustwo" w Holandii. System zachęca do wypychania pracowników na bezrobocie

246
Podziel się:

"Polenfraude" - z tym określeniem, które można przetłumaczyć jako "polskie oszustwo", kojarzą się wielu mieszkańcom Holandii nasi rodacy. To pokłosie ujawnienia praktyki wyłudzania zasiłków dla bezrobotnych. Prawda o zjawisku sięga jednak głębiej.

Praca w Holandii - zasiłki to oszustwo, któremu "pomaga" system
Praca w Holandii - zasiłki to oszustwo, któremu "pomaga" system (WOJCIECH JARGILO/REPORTER)

Skandaliczna praktyka ujawniona przez dziennikarzy programu "Nieuwsuur" nie przysporzyła naszym rodakom chwały. Na pewno zrobiło się o nich głośno, ale nie o takiej "sławie" chcielibyśmy słyszeć. Według ustaleń twórców audycji, niemal 10 tys. Polaków mogło otrzymać nienależne im zasiłki dla bezrobotnych. Wspierać ich w tym miało około 150 agencji i osób fizycznych, które znalazły "lukę" w systemie.

Sama praktyka jest skandaliczna i stanowi naruszenie prawa kraju, w którym Polacy pracowali. Holenderscydziennikarze skupili się jednak tylko na jednej stronie medalu. Przedstawili ćwierćmilionową Polonię przez pryzmat grupy wyłudzającej nienależne im świadczenia. W materiale pominięto rolę systemu holenderskiego, w którym przyszło pracować migrantom zarobkowym. Nie tylko z Polski. Przed kilkoma dniami na łamach "De Volkstrant" dokładnie opisała sprawę Małgorzata Bos-Karczewska, redaktor naczelna portalupolonia.nl.

Zobacz także: Zobacz też: Etat dobija rynek

"Polacy są często wpędzani na ścieżkę zasiłku dla bezrobotnych przez niektóre agencje pracy tymczasowej" - oceniała dziennikarka. W ten sposób nieuczciwi pośrednicy pracy koszty prowadzenia swojego biznesu przerzucają na podatników. Mechanizm, który został opisany, jest stosunkowo prosty. Opiera się o przepisy prawa pracy, które nakładają na pośredników stosowanie zbiorowego układu pracy (w skrócie CAO - red.). Najpopularniejszym jest CAO ABU.

Ten skrót oznacza system dzielenia pracy na trzy etapy. Etap A to maksymalnie 78 dni, w trakcie których pracownik nie posiada praw gwarantujących mu jakąkolwiek pewność zatrudnienia. Może być zwolniony wręcz z dnia na dzień. Etap B - trwający maksymalnie 4 lata charakteryzuje się już umowami na czas określony, których jednak nie może być więcej niż 6 po sobie. Ostatnia faza, czyli C, to już otrzymanie odpowiednika polskiej umowy o pracę na czas nieokreślony.

Sam pomysł wydaje się być w miarę przejrzysty. Jak zawsze jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli agencja zerwie umowę z pracownikiem w etapie B i przyjmie go znów po upływie przynajmniej 13, ale nie więcej niż 26 tygodni, czteroletni okres rozpoczyna się na nowo. W ten sposób agencja może w nieskończoność oferować pracownikom umowy tymczasowe i zabezpieczać się przed koniecznością wypłacania pensji w razie braku zleceń. Standardem jest bowiem zwalnianie pracowników w okresach przestoju lub braku zleceń. Zamiast jednak traktować to jako koszt prowadzenia biznesu, agencje wykorzystują przepisy jako swoistą "poduszkę".

Pracownicy czekają na telefon, gdy znów pojawi się praca, a do tego otrzymują zasiłek (UMV). Do tego, co ujawnił "Nieuwsuur", agencje pomagały swoim pracownikom oszukiwać urząd wypłacający zasiłki. By przysługiwał, trzeba spełnić kilka warunków - przebywać na terytorium Holandii i aktywnie poszukiwać pracy. Należne pieniądze w systemie holenderskim nie są traktowane jako "odszkodowanie" czy "nagroda" za brak pracy, ale wsparcie w okresie jej poszukiwania. I temu celowi mają służyć. Stąd urzędy wysyłają pod adres zamieszkania formularze z pytaniami, a czasem wzywają do siedziby.

Jak sobie radzili z tym Polacy? Według relacji "Nieuswuur", co potwierdza nam Natalia, która przez 6 lat mieszkała i pracowała w Holandii, część Polaków podawała jako adres zamieszkania adres agencji. Drugą opcją było podanie adresu znajomego, który przebywał w Holandii w czasie, gdy pobierający zasiłek wyjeżdżał do Polski. Cóż trudniejszego niż szybki telefon do kolegi w Polsce, że za kilka dni oczekuje na niego urzędnik w holenderskim urzędzie.

- Z największych miast w Polsce busy do Holandii jeżdżą kilka razy dziennie. "Kombinatorzy" starają się unikać samolotów - mówi nam Natalia, czym potwierdza rewelacje holenderskich dziennikarzy. Dodaje jednak, że holenderski system nastawiony jest na jak najmniejszy kontakt z człowiekiem.W większości sprawdzanie, czy ktoś poszukuje pracy, a tym samym należy mu się zasiłek, odbywa się zdalnie. Listownie lub online.

Byłeś potraktowany przez agencję pracy w podobny sposób? Wiesz o podobnych praktykach w innych krajach? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

rynek pracy
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(246)
Maks
5 lata temu
Należy pamiętać,że aby otrzymać zasiłek w Holandii to należy go wpierw wypracować!Następnie należy spełnić pozostałe warunki aby stać się w myśl holenderskiego prawa osobą bezrobotną z prawem do zasiłku np.zwolnienie z pracy nie może wynikać z winy pracownika.Cała ta akcja holenderskich dziennikarzy utwierdzi Polaków,że Holandia jest nie rajem lecz koszmarem!
o
6 lat temu
Jakie A , jakie B , jakie C ? Mąż pracuje w jednej firmie już 10 lat i nadal jest na śmieciówkach odnawianych po urlopie świątecznym , który nie jest wliczony do ciągłości zatrudnienia - tak ,że między jedną, a drugą umową jest zawsze 2 tyg. przerwy....a mówią ,że to Polak potrafi jak widać wszyscy dobrze kantują
L.B. i O.
6 lat temu
Większość „Holenderskich” agencji tak robi z prostej przyczyny i to nie tylko braku pracy u danego pracodawcy bo zawsze agencje mają po minimum kilka firm. Informują od początku że to NORMALNA praktyka a otóż nie, NA ZASIŁKU MASZ BYĆ TUTAJ(NL) i wykazać absolutne minimum(3 CV/tydzień wysłać do potencjalnych pracodawców) poszukiwania pracy i dostajesz go cały okres czasu. Agencje tez kwaterują u siebie pracowników i kwatery są odpłatne- nie masz pracy = wypad i do polski wiec nasi rodacy zamiast uczciwie zgłosić transfer do polskiego urzędu pracy i po 3 miesiącach zakończyć gdy nie wracają wyłudzają dalej nie należne świadczenie, to samo dotyczy w mniejszym stopniu dodatku do ubezpieczenia. Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego nie przestrzegania to po pierwsze, po drugie jak mówisz po holendersku lub angielsku, integrujemy się z nimi choćby na kantynie w przerwie, próbujesz się po prostu zaprzyjaźnić to potraktują cię jak prawie swojego- nasza nacja tworzy getto stoliki na kantynach, nie jest komunikatywna, nie próbuje się integrować i długo by wymieniać jeszcze a później dziwimy się że nie chcą nas bezpośrednio zatrudniać. Ot, chwila prawdy i wiem co piszę bo widziałem i widuje to w wielu miejscach gdzie przebywam służbowo. Dla mnie nie było problemem otrzymanie bezpośredniego kontraktu(1 6 m-cy i następny tutaj t.zw. Vast), służbowy samochód i telefon to tez było w pakiecie razem z umową ale: Zadzwoniłem sam i po holendersku umówiłem się na spotkanie, porozmawialiśmy o pracy i oczekiwaniach, przełożyłem referencje i po 30 minutach miałem pierwszy kontrakt w ręce. Można?- Oczywiście tylko nam się nie chce- lepiej dusić wszystko w sobie, wrócić na bungal, ujarać się i nachlać i pracować na nasze „dobre imię”.....
max
6 lat temu
haha POblemy z Polakami, moi kierowcy spdzają nice na parkingach w Belgii, powiem krótko mogą nam zazdrosić łamania konstytucji i tego, że nie ma u nas demokracji.... Kto z branży transportowej ten wie....
seba
6 lat temu
mała poprawka - agencja od zwolnienia pracownika musi odczekać 26 tyg. inaczej mówimy o kontynuacji zatrudnienia i nie można wyzerować umowy. Po 26 tyg umowa zaczyna się od fazy A na nowo. Drugi mechanizm agencji to jest zwalnianie pracownika który zgłasza chorobowe. wtedy zwolniony pracownik zamiast dostawać zasiłek chorobowy od pracodawcy, dostaje zasiłek dla bezrobotnych od państwa. oczywiście po wyzdrowieniu nowa umowa i powrót do tej samej pracy.
...
Następna strona