Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Pomoc dla frankowiczów. Czas na propozycję resortu finansów

0
Podziel się:

Jest kolejny projekt ustawy o pomocy frankowiczom, który przygotowało Ministerstwo Finansów niezależnie od ostatniej propozycji posłów partii rządzącej.

Pomoc dla frankowiczów. Czas na propozycję resortu finansów
(WP.TV)

Wszyscy chcą pomóc kredytobiorcom zadłużonym w obcych walutach. Jest kolejny projekt ustawy o pomocy frankowiczom, który przygotowało Ministerstwo Finansów niezależnie od ostatniej propozycji posłów partii rządzącej. Poinformował o tym dziennikarzy w Sejmie minister finansów.

Mateusz Szczurek powiedział, że projekt został przygotowany w jego resorcie. Wyjaśnił, że pomoc trafiłaby do tych, którzy mają problemy ze spłatą kredytów, także zaciągniętych w złotych.

Na wsparcie mogłyby liczyć osoby, które utraciły pracę lub takie, które ponad 60 procent dochodów muszą przeznaczać na spłatę kredytu. Minister wyjaśnił, że zadłużeni mogliby przez dwa lata otrzymywać wsparcie do 1500 złotych miesięcznie. Byłby to nieoprocentowany kredyt, który potem należałoby spłacić w długim okresie. Więcej szczegółów szef resorty finansów nie chciał zdradzić.

W czwartek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie ustawy o pomocy frankowiczom autorstwa Platformy Obywatelskiej. Co ciekawe, na sali plenarnej przebywało w tym czasie... 7 posłów. Nie przeszkadza to jednak parlamentarzystom prześcigać się w pomysłach dotyczących pomocy kredytobiorcom.

Tylko do 75 metrów

Projekt posłów PO ma umożliwić przewalutowanie kredytów z franków szwajcarskich na złote do 2020 roku. Koszty poniosłyby po połowie banki i kredytobiorcy. Według szacunków partii rządzącej, banki kosztowałoby to około 9,5 miliarda złotych.

Z takiego rozwiązania będą mogli skorzystać ci, którzy kupili nie większe niż 75 metrów kwadratowych lub dom o maksymalnej powierzchni 100 metrów kwadratowych.

Z oferty mogliby skorzystać tylko ci, których wartość kredytu wynosi 120 procent wartości mieszkania. Limity nie dotyczyłyby rodzin z trójką i więcej dzieci.

Pomysł polega na przewalutowaniu kredytu na złotówkowy po bieżącym kursie. Bank wyliczy, ile kosztowałoby takie samo zobowiązanie zaciągnięte w polskiej walucie. Różnica między nim a obecnym kredytem zostałaby podzielona po połowie między instytucję finansową a klienta.

W ten sposób właściciel mieszkania zostałby z dwoma kredytami: jednym hipotecznym, oprocentowanym według trzymiesięcznej stawki WIBOR (dziś około 1,7 procent) z dodatkową marżą banku. Drugie zobowiązanie nie byłoby zabezpieczone hipotecznie, a jego oprocentowanie nie powinno być większe niż aktualna stopa referencyjna NBP (dziś 1,5 procent).

Eksperci sceptyczni

- Niewielu kredytobiorców będzie chciało lub w ogóle będzie mogło skorzystać z przedstawionej propozycji. W przypadku osób, które kredytowały budowę lub zakup domu, zaporowa będzie już bardzo niska powierzchnia nieruchomości. W przypadku pozostałych frankowiczów koszty, które będą musieli ponieść, będą nie do przyjęcia - tłumaczy Konrad Pluciński z direct.money.pl i przywołuje odpowiedni przykład:

- Jeśli pierwotna kwota kredytu we frankach wynosiła 125 tysięcy (czyli w przeliczeniu około 300 tysięcy złotych, przy ówczesnym kursie 2,4 zł), to możemy przyjąć, że po kilku latach spłaty pozostało około 105 tysięcy franków - to daje około 420 tysięcy złotych zadłużenia przy dzisiejszym kursie walut. Gdyby kredyt został uruchomiony od początku w złotych, to saldo zadłużenia wyniosłoby dziś tylko 270 tysięcy złotych. Różnica to 150 tysięcy złotych, a więc kredytobiorca byłby zmuszony oddać dodatkowo około 75 tysięcy złotych.

Ekspert ma więcej wątpliwości w stosunku do propozycji Platformy Obywatelskiej. - Propozycja nie określa, w jaki sposób będzie obliczana symulacja zobowiązania spłacanego od początku w złotych, np. czy będzie ona uwzględniać wszystkie zmiany stóp bazowych, które miały miejsce od momentu uruchomienia kredytu - dodaje Pluciński.

Tomasz Bursa, ekspert sektora bankowego z Opti Capital, również nie jest przekonany, że klienci będą masowo korzystać z nowej propozycji rządu. - Powody są proste. Dla wielu zmiana będzie mimo wszystko oznaczać wyższą ratę w porównaniu do tej, którą płacą obecnie. Po drugie, podpisując nową umowę w praktyce zrealizują stratę, bo wartość kredytu często przekracza wartość zakupionej nieruchomości - tłumaczy Tomasz Bursa.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)