Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kalińska
Agata Kalińska
|

Producenci żywności liczą straty po ograniczeniach dostaw prądu

0
Podziel się:

Przez trzy dni ograniczeń w dostawach prądu producenci żywności mogli stracić miliardy złotych, a tony produktów trzeba będzie zniszczyć.

Producenci żywności liczą straty po ograniczeniach dostaw prądu
(Bartosz Krupa/East News)

To może być dopiero początek prawdziwych kłopotów, ponieważ nie wiadomo, czy w trakcie kolejnych upalnych dni energetycy znów nie wyłączą części firm elektryczności.

- Całości strat na razie nikt nie jest w stanie policzyć. Z całą pewnością natomiast dla dużej firmy każdy dzień przestoju w produkcji to straty rzędu od miliona do kilkunastu milionów złotych. Biorąc pod uwagę liczbę tych przedsiębiorstw i to, że ograniczenia dotknęły też średniej wielkości zakłady, można ostrożnie szacować, że straty całej branży producentów żywości mogą iść w miliardy złotych - mówi w rozmowie z money.pl Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Jedzenie to nie telewizory

Jak wskazał Gantner, producenci i przetwórcy żywności zostali postawieni pod ścianą - nakaz zmniejszenia poboru prądu nawet o 80 proc. otrzymali bez żadnych zapowiedzi i musieli wprowadzić go praktycznie od razu. - To pokazuje zupełny brak zrozumienia, jak produkowana jest żywność. To nie są samochody ani telewizory, które mogą poczekać. Przerwanie ciągów chłodniczych automatyczne powoduje, że żywność zostaje uznana za niebezpieczną i nie może trafić do sprzedaży. Co za tym idzie, może nas czekać niszczenie żywności na dużą skalę - mówi.

Przerwanie produkcji spowodowało także problemy producentów z wywiązaniem się z umów ze sklepami i odbiorcami zagranicznymi. - To z kolei może oznaczać utratę rynków zbytu i kary umowne. Skutki są naprawdę dalekosiężne i trudne do oszacowania - dodaje dyrektor.

Producenci żywności napisali nawet list do wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego, w którym apelują, by uznać ich za odbiorców wrażliwych, których nie dotyczą ograniczenia w dostępie do energii elektrycznej - tak jak nie dotyczą lotnisk czy szpitali.

- Niestety nie doczekaliśmy się jeszcze odpowiedzi. W liście zwróciliśmy się też o niekaranie tych przedsiębiorców, którzy nie wyłączyli linii produkcyjnych. Wiemy, że są firmy, które zdecydowały, że nie przerwą produkcji, ponieważ musieliby wyrzucić ileś ton żywności. Teraz grożą im ogromne kary - mówi Gantner.

PSE mówi: mogło być gorzej

Problemy branży spożywczej wynikają z decyzji zarządzającej sieciami elektroenergetycznymi spółki PSE, która od poniedziałku wprowadziła najwyższy, 20. stopień zasilania. Oznaczało to, że część odbiorców prądu musiała znacznie ograniczyć jego zużycie. Dotyczyło to przede wszystkim dużych firm, głównie zakładów przemysłowych, ale także np. centrów handlowych i biurowców. Na zarzuty, że nagłe ograniczenie dystrybucji prądu powoduje straty dla gospodarki, spółka odpowiada: gdyby nie ograniczenia, to straty mogły być jeszcze większe.

„Wystąpiła sytuacja nadzwyczajna zagrażająca bezpieczeństwu całego systemu elektroenergetycznego. Brak działań (...) skutkowałby poważną awarią i zupełnym brakiem dostaw energii w części lub całości kraju. Spowodowałoby to katastrofalne straty dla całej gospodarki” - brzmi stanowisko PSE.

Dzisiaj o godz. 13 spółka zniosła ograniczenia i znowu można normalnie korzystać z prądu. Jednak rządowe rozporządzenie, które umożliwia wprowadzenie kolejnych obostrzeń nadal obowiązuje. A upały wcale nie odpuszczają...

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)