Mieszkańcy Brześcia nie chcą u siebie fabryki. Jak informuje telewizja Biełsat, od kilku tygodniu ludzie organizują ciche protesty. Wygląda to tak: zbierają się na placu w centrum miasta, niby przychodzą karmić ptaki. Było też spotkanie mieszkańców z przedsiębiorcami, jednak bez porozumienia.
Fabrykę akumulatorów samochodowych, jak donosi "Dziennik Wschodni", buduje w brzeskiej strefie ekonomicznej chińska firma iPower. Kosztować ma 20 milionów dolarów i powstać na 5-hektarowej działce. Ale szczegółów brak.
**Polacy nic nie wiedzą**
Białorusini podpisali transgraniczną konwencję o ocenach oddziaływania na środowisko. Oznacza to, że gdyby inwestycja mogła mieć znaczący wpływ na przyrodę, powinni nas o tym poinformować. A Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska żadnych informacji nie otrzymała.
W tej sprawie ma jedynie informacje od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. RDOŚ dostał podobno "zapytania ze strony społeczeństwa" w sprawie fabryki. Dlatego Generalna Dyrekcja wystosowała pismo do Białorusinów.
Jak mówi rzecznik GDOŚ Monika Jakubiak, zgodnie z konwencją Polska ma prawo przedyskutować z sąsiadami, czy ta inwestycja może negatywnie oddziaływać na nasz kraj i przygranicznych mieszkańców.
**Przy granicy spokojnie**
Po naszej stronie granicy najbliższą od Brześcia miejscowością jest Terespol. Burmistrz miasteczka Jacek Danieluk przyznaje, że słyszał o sprawie, ale nie widzi powodu do niepokoju.
- Gdzieś tam słyszałem, że taka inwestycja ma być i na tym moja wiedza się kończy. Żaden mieszkaniec Terespola, radny, dyrektor czy przyjezdny - z kimkolwiek bym nie rozmawiał - nie zaczepia, nie pyta o to. Według mnie nie ma tego tematu w Terespolu - zapewnia burmistrz i dodaje, że współpraca z sąsiadami zza granicy układa się bardzo dobrze. Zaznacza, że dotychczas nikt z władz Brześcia tego tematu nie poruszał.
**Kwasy i metale ciężkie**
Dr Lech Magrel z Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska Politechniki Białostockiej mówi, że tego typu zakłady działają na całym świecie, a o ich bezpieczeństwie decyduje zachowanie norm bezpieczeństwa.
- To może być zakład, który może oddziaływać niekorzystnie na środowisko. W tej chwili można, jak ja to mówię, ze ścieków zrobić wodę do picia. Technologia jest bardzo wysoka. Wszystko zależy od wielkości produkcji, od tego jakiej technologii będą używać i jak będą utylizować odpady - wyjaśnia naukowiec.
Magrel tłumaczy, że zagrożenie dla życia i zdrowia stanowić mogą opary zawierające kwasy i metale ciężkie. Niebezpieczne mogą być kwaśne albo zasadowe ścieki - zwłaszcza dla Polaków.
- Białorusini i tak nas trują, bo oczyszczalnia ścieków w Brześciu nie działa zbyt efektywnie i słabo oczyszczone wody płyną do nas Bugiem. Gdyby doszły do tego ścieki z tej fabryki, to zdecydowanie nie byłoby to dla nas korzystne - ocenia naukowiec.