Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

Rosati: Polakom najbardziej zagraża własna nieudolność

0
Podziel się:
Rosati: Polakom najbardziej zagraża własna nieudolność

Money.pl: Święto niepodległości w roku, w którym obchodziliśmy 20. rocznicę upadku komunizmu, a ostatnio upadku muru, co w konsekwencji zjednoczyło Niemcy, skłania do porównań. Lepiej wykorzystaliśmy swoją szansę niż nasi dziadkowie z czasów II Rzeczpospolitej?

Prof.Dariusz Rosati, ekonomista i były minister spraw zagranicznych: Ostatnie 20 lat to jest unikatowy okres w naszej historii. Więcej, nie mieliśmy tak sprzyjających nam warunków w całym minionym tysiącleciu. Brak wrogów, bezpieczne granice, trwałe sojusze, czy stała wielka pomoc gospodarcza ze strony naszych zachodnich sąsiadów w Unii Europejskiej. Tego nigdy w naszej historii nie było. Dodam jeszcze nieustającą koniunkturę gospodarczą, która jest w ogóle fenomenem na skalę światową.

Przecież mamy kryzys.

Co to za kryzys! Rok czy dwa lata spowolnienia. Przed wojną, w latach dwudziestych to był kryzys. Można zaryzykować i stwierdzić, że to między innymi tamto załamanie światowej gospodarki doprowadziło do wielkiej wojennej katastrofy. Teraz mamy zaledwie cykliczne wahnięcie koniunktury, co jest czymś naturalnym w ekonomii.

Wracając do sojuszy, przed wojną też podpisywaliśmy pakty i układy i nic nam to nie dało.

Możemy mówić o sojuszu z Rumunią i Francją. Historia udowodniła jednak, że sojuszników powinniśmy szukać jak najbliżej. Wtedy byliśmy skłóceni prawie ze wszystkimi sąsiadami z Rosją Sowiecką, z Niemcami, Litwą, Czechosłowacją. Sytuacja była beznadziejna.

Mówienie teraz o sojuszu, czy raczej osi Paryż-Berlin-Warszawa, nie jest mówieniem na wyrost? Jest szansa, że staniemy się jednym z rozgrywających w UE.

Przede wszystkim musielibyśmy cokolwiek robić w tym kierunku. Trójkąt Weimarski był na początku lat 90. instrumentem, dzięki któremu mieliśmy szansę budować i umacniać taki sojusz, a przede wszystkim pozycję Polski. Była przychylność ze strony partnerów, ale tego nie wykorzystaliśmy.

Nasza polityka zagraniczna po 2004 roku to już kompletna katastrofa. Nie ma spójności w tym co robi rząd i premier, a tym co robi prezydent. Brak spójnej strategii, jakiejś myśli konsekwentnie realizowanej, działanie co najwyżej od akcji do akcji powoduje, że jesteśmy na arenie międzynarodowej bardzo nieudolni.

Przy okazji obchodów 20-lecia obalenia muru w Berlinie, podkreślano nasze wzorcowe stosunki z Niemcami, jako naszym główny partnerem handlowym. Niektórzy jednak cały czas przypominają o zagrożeniu niemieckim.

ZOBACZ TAKŻE: Rosati: Tusk rozpychał się łokciami i Niemcy to docenili
To dają znać o sobie wśród naszych polityków kompleksy i uprzedzenia względem Niemców. Szczególnie nasze stosunki popsuły się za rządów Kaczyńskich, zresztą nie tylko z Berlinem, ale też z Moskwą. W przypadku Niemiec to nie tylko nasz najbliższy sojusznik, partner gospodarczy, ale też najważniejsze państwo w Unii. Z kolei dla Niemców jesteśmy najważniejszym partnerem na wschodzie, przynajmniej we Wspólnocie.

Niemcy mają świadomość, że lepiej mieć nas po swojej stronie, niż w opozycji, w której
jak to było w ostatnich latach próbujemy montować jakieś wrogie koalicje. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli z naszej strony moglibyśmy zbudować silną koalicję dwu lub trójstronną, razem z Francją. Musimy naśladować Berlin i Paryż i mieć świadomość, że z Niemcami o wiele wiele więcej nas łączy niż dzieli. * *

Doczekaliśmy się Polaka na fotelu przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, przed nami wybory szefa unijnej dyplomacji i po raz pierwszy prezydenta Unii Europejskiej. Mamy szansę tutaj skutecznie powalczyć?

Jeżeli chodzi o uzyskanie, któregoś z tych stanowisk to nie mamy najmniejszych szans. Dobrze, żeJerzy Buzekjest przewodniczącym parlamentu, ale musimy sobie zdawać sprawę, ze jest stanowisko prestiżowe, nie mając wpływu na politykę Unii. Taką szanse Polska by miała mielibyśmy, gdybyśmy prowadzili inną politykę w ciągu ostatnich kilku lat.

Co popsuliśmy?

Przede wszystkim Polska nie cieszy się zbyt wysokim zaufaniem partnerów w Unii. Jesteśmy postrzegani jako ci, który myślą przede wszystkim kategoriami narodowymi i nie wykazują się szerszą, europejską perspektywą. Nam lepiej nie powierzać kluczowych stanowisk.

Może brak nam jeszcze doświadczenia?

Jesteśmy co prawda od niedawna w Unii, ale głównym powodem jest świadomie wybrana przez nas strategia. Mówienie, że nie będziemy prowadzili polityki na kolanach, obrażanie się, wetowanie czy wręcz brak kontaktów nie służy budowaniu pozycji.

Cały czas podkreśla się, że nie potrafimy stać się pomostem w kontaktach Zachodu ze Wschodem. Mam tu na myśli Rosję, Ukrainę czy Białoruś.

Nie chciałbym tego. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej , a nie żadnym mostem czy pomostem dla kogokolwiek. Możemy za to odegrać ważną rolę w kształtowaniu polityki wschodniej Unii. Przy okazji możemy zadbać o własne interesy.

A nasze ambicje, odgrywania roli adwokata Ukrainy w Unii?

Można tu wskazać na Partnerstwo Wschodnie, ale jak na razie sukces na papierze. Na razie nic się nie robi w kierunku wypełnienia tego jakąś treścią. Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy słabi i nie potrafimy przekonać innych. Jeżeli ma się takie priorytety jak polityka wschodnia czy polityka energetyczna, trzeba być skutecznym w przekonywaniu innych. My tej skuteczności nie mamy.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)