Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Ryanair odwołuje loty. Zdaniem ekspertów to dopiero początek problemów

41
Podziel się:

Ryanair do końca października odwoła setki, lotów. Oznacza to spore problemy dla nawet 400 tys. pasażerów w tym wielu Polaków. To początek końca hegemonii tego przewoźnika w Europie? - Wizerunkowo to będzie straszne. Nie wiadomo teraz, czy z Ryanairem się wyleci i czy się wróci - komentuje dla money.pl Adran Furgalski, ekspert z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Według oficjalnych zapowiedzi dziennie miało być odwoływanych od 40 do 50 lotów. Jednak w niedzielę odwołano 82.
Według oficjalnych zapowiedzi dziennie miało być odwoływanych od 40 do 50 lotów. Jednak w niedzielę odwołano 82. (PAP/EPA)

Ryanair do końca października odwoła setki lotów. Oznacza to spore problemy dla nawet 400 tys. pasażerów w tym wielu Polaków. To początek końca hegemonii tego przewoźnika w Europie? - Wizerunkowo to będzie straszne. Nie wiadomo teraz, czy z Ryanairem się wyleci i czy się wróci - komentuje dla money.pl Adran Furgalski, ekspert z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Według oficjalnych zapowiedzi służb prasowych Ryanair, dziennie miało być odwoływanych od 40 do 50 lotów. Jednak już teraz widać, że może ich być więcej. W niedzielę przewoźnik odwołał 82 loty. Według agencji Reuters, problem może dotyczyć 285 tys. pasażerów. "The Guardian" pisze jeszcze bardziej czarny scenariusz z odwołanymi lotami dla 400 tys. podróżnych.

O plany dotyczące kolejnych odwołanych lotów pytaliśmy Ryanaira, ale do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Dość jednak powiedzieć, że w wyniku tego kryzysu dziś pasażerowie nie polecieli z Krakowa do Manchesteru. We wtorek nie będzie też lotu ze Szczecina do Warszawy. Odwołano również wtorkowe połączenie z Krakowa do Dublina.

Zobacz także: Problemy lotniska w Modlinie

Przed pasażerami trudny czas. Muszą trzymać kciuki i zaglądać na bieżąco do skrzynek mailowych. Tą właśnie drogą i na bieżąco Ryanair zamierza informować podróżnych o odwołanych lotach.

Pasażerowie mogą liczyć na zaledwie kilkudniowe wyprzedzenie. Ryanair jeszcze w piątek informował, że wszyscy posiadacze biletów tej linii na loty do 20 września już wiedzą, że nie polecą. Pozostali nadal muszą czekać na informacje.

Pilot też chce urlopu

- Wizerunkowo to będzie straszne. Nie wiadomo teraz, czy z Ryanairem się wyleci i czy się wróci. Firma ewidentnie się przegrzała, ciągle rosnąc i nie biorąc pod uwagę ograniczonego potencjału związanego z zatrudnieniem - komentuje dla money.pl Adrian Furgalski, ekspert z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Tylko jak to możliwe, że największa w Europie linia lotnicza w ten sposób poprawia swoją punktualność i radzi z brakiem pilotów? Jak to możliwe, że wcześniej nie zdawali sobie sprawy, że ci, których zatrudniają, będą musieli pójść na urlopy, bo tego wymagają przepisy. Bo przecież takie oficjalne przyczyny odwoływania lotów podaje w komunikatach.

Może chodzi jednak o coś więcej, może kryzys jest poważniejszy? Na komunikat firmy nerwowo zareagowali również jej inwestorzy. Od początku poniedziałkowego notowania na londyńskiej giełdzie akcje Ryanair straciły nieco ponad 3 proc.

Notowania akcji Ryanair z ostatnich 5 dni

źródło: Yahoo Finance

Mimo wielu niepokojących opinii na ten temat, nasi rozmówcy nie wieszczą jednak szybkiego końca tego przewoźnika i innych nisko kosztowych. Wiele wskazuje też na to, że po prostu mamy do czynienia ze swoistą klęską urodzaju.

Czekają na samolot jak na malucha w PRL

- Cały rynek lotniczy rośnie bardzo szybko, a sam Ryanair jeszcze szybciej notując po 20-15 proc. wzrosty w liczbie pasażerów przewożonych każdego roku. Problem w tym, że za tą dynamiką nie idzie liczba pilotów, których po prostu brakuje - mówi money.pl Dominik Sipiński, główny analityk Pasazer.com i ekspert rynku lotniczego.

Nasz rozmówca podkreśla, że problem dotyczy wszystkich przewoźników, ale w przypadku Ryanaira jest on najbardziej widoczny, bo firma szybko się rozwija. Jak wylicza ekspert, inaczej być nie może w sytuacji, kiedy ruch lotniczy na świecie wg ICAO wzrósł z 2,25 mld osób w 2009 r. do 3,7 mld w 2016 r.

Nie inaczej jest w UE, gdzie z 750 mln pasażerów w 2009 r. ich liczba wg Eurostatu wzrosła do 920 mln w 2015 r. Ryanair w podobnym czasie urósł jeszcze bardziej, bo blisko dwukrotnie. Z niecałych 60 mln pasażerów w 2009 r. do 117 mln w 2016 r.

Lotniczą hossę widać też wyraźnie po liczbie produkowanych samolotów. - Wolne miejsca w kolejce na dreamlineary Boeinga będą dopiero w 2022 r. Za chwilę wszyscy przewoźnicy będą musieli czekać na samoloty, jak na malucha w PRL - dodaje Sipiński.

Koniec taniego latania?

W inne przyczyny kłopotów Ryanaira nie wierzy również Adrian Furgalski. Dla eksperta to, co teraz obserwujemy, związane jest tylko i wyłącznie ze zbyt szybkim wzrostem firmy i ambitnie stawianymi celami budowy sieci połączeń. Wszyscy lubiący tanie latanie, w jego ocenie, nie powinni się martwić o przyszłość.

- Linie narodowe mogą tylko marzyć o upadku nisko kosztowych. Tymczasem będzie zupełnie odwrotnie. Europejski model, gdzie już teraz należy do tanich przewoźników 41 proc. rynku, będzie powielany w Ameryce i Azji - mówi Furgalski.

W początek końca Ryanaira nie wierzy też Grzegorz Sobczak, ekspert lotniczy i redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski". - Do tej pory upadały tanie linie, które były niedokapitalizowane. Nisko kosztowe zawsze na początku przynoszą straty, zanim wyszarpaną swój kawałek tortu. Wielu nie udaje się doczekać do zysków. To jednak nie dotyczy linii Ryanair, które mają już ugruntowaną pozycję od lat i zapewne poradzą sobie z tym problemem.

Zdaniem Sobczaka jednak obecna sytuacja jest ostrzeżeniem dla irlandzkich linii i jasnym sygnałem, że tak szybki rozwój, jak do tej pory może nie być już możliwy. - Chyba że zaczną eksplorować rynek połączeń przez Atlantyk. Norwegian właśnie próbuje to robić, co też nie jest bez wpływu na obecne problemy Ryanair - mówi naczelny ”Skrzydlatej Polski”.

O planach lotów przez ocean już w 2015 r. mówił w money.pl szef linii Michael O'Leary. Z kolei wspomniane przez eksperta tanie linie Norwegian, to te same, z którymi jeszcze niedawno Ryanair planował współpracę przy łączonych lotach do USA.

Pilot na wagę złota

Z pomysłu jednak nic nie wyszło, ale jak się okazało, konkurent ze Skandynawii nabrał ochoty na kontynuację negocjacji. Nie chciał już jednak rozmawiać z zarządem, ale już tylko z pilotami Ryanair.

- Norwegian nawet nie ukrywa, że podkupuje konkurentowi pilotów. Jest to tym łatwiejsze, że Ryanair relatywnie słabo płaci i nie zapewnia umowy o pracę. Norwegowie dają więcej pieniędzy i świadczenia. Dodatkowo otwierają też bazę w Dublinie, czyli tuż obok samej centrali Irlandczyków. Miała być współpraca, a mamy do czynienia z ostrą konkurencją - mówi Dominik Sipiński.

Jak przekonuje ekspert, choć trudno w to uwierzyć, irlandzki gigant rzeczywiście każe swoim pilotom podpisywać umowy cywilno-prawne, albo zakładać firmy, z którymi podpisuje potem umowy o świadczeniu usług. Unika zatrudniania na etat. Mimo że wiele sił i środków inwestuje w swoich pracowników.

- Ciągle brakuje odpowiednio wyszkolonych pilotów, a często też ci z odpowiednimi kwalifikacjami są po prostu słabo wyszkoleni. Ryanair żali się, że zaledwie 40 proc. z nich zostaje w firmie po testach, a i tak konieczne są dodatkowe szkolenia. To wszystko kosztuje, a na tej pracy zyskują teraz Norwegowie - przekonuje Sipiński.

W jego ocenie Ryanair musi zmienić zdecydowanie podejście do swoich pracowników. Do tej pory nie musiał starać się o wizerunek dobrego pracodawcy, bo pilotów nie brakowało. Teraz jednak na rynku dużo się dzieje i to piloci wraz z innymi członkami załóg mogą przebierać w ofertach.

Niestety, w ocenie naszych rozmówców, problem odwołanych lotów będzie do nas wracał i może dotyczyć innych przewoźników. Zimą, kiedy połączeń jest mniej, trochę przycichnie. Jednak w marcu i kwietniu, kiedy znów zacznie się sezon na latanie w Europie, te problemy będą się nasilać. Najbardziej odczuje je oczywiście największy i najszybciej się rozwijający.

- Ryanair cały czas szybko rośnie i nie zapowiada zwolnienia tempa. W lipcu i sierpniu tego roku przewoził więcej niż Lufthansa. Przy takiej skali trudno się dziwić, że ma teraz problemy, kiedy od początku roku stracił aż 140 pilotów - mówi Adrian Furgalski.

W przesłanym do nas oświadczeniu firma zaprzecza jednak, że brakuje jej pracowników: „W Ryanair nie brakuje pilotów – nasze operacje w czerwcu, lipcu i sierpniu, a więc w miesiącach ścisłego sezonu odbywały się normalnie. Anulacje lotów we wrześniu oraz październiku wynikają z konieczności wykorzystania urlopów w trakcie skróconego roku finansowego (9 miesięcy). Problem z całą pewnością nie powtórzy się w 2018 roku, gdyż Ryanair powraca do rozliczeń w ramach roku kalendarzowego tj. od 1 stycznie do 31 grudnia.”

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(41)
Yorq
6 lat temu
dostalem od nich wlasnie 250 EUR odszkodowania za odwolany lot i przesuniety w czasie - 5,5 godziny siedzialem na lotnisku.
bin
7 lat temu
Robotyzacja awioniki musi nadejść i to szybko
elom
7 lat temu
hej :) Ktoś z Was słyszał o Hot forex? Da rade tam zarobić?
xd
7 lat temu
Może niech zatrudnią imigrantów ,
Bronek
7 lat temu
Wot i żopa.
...
Następna strona