- Firmy mogą zacząć schodzić z niedokończonych budów tak, jak działo się to przed Euro 2012 w Polsce - mówi money.pl wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa Rafał Bałdys-Rembowski. Wszystko przez split payment, którym zgodnie z zapowiedziami będą płaciły m.in. GDDKiA i PKP PLK.
Już od 1 lipca zacznie obowiązywać metoda podzielonej płatności podatku VAT. Choć korzystanie z niej nie jest obowiązkowe, już teraz spółki Skarbu Państwa deklarują, że tak będą regulowały rachunki.
Czym jest split payment? Jak już pisaliśmy, zgodnie z tą metodą od 1 lipca każdy przedsiębiorca, który otrzymuje przelewem wynagrodzenie za fakturę, może dostać dwa przelewy. Wartość netto trafi na firmowe konto, a podatek VAT na drugi specjalny i „nietykalny” rachunek również przypisany do tego przedsiębiorcy.
Bez decyzji naczelnika Urzędu Skarbowego przedsiębiorca nie będzie mógł jednak wykorzystać tych środków do żadnego innego celu niż regulacja zobowiązania podatkowego. W tym właśnie cały problem dla budowlanki.
- Dotychczas wykonawca mógł zarządzać dowolnie całą kwotą brutto. Mógł za jej pomocą realizować różne zobowiązania, co oznacza, że VAT-em ze sprzedaży mógł finansować np. wynagrodzenia. Teraz te pieniądze będą zamrożone i to nierzadko przez całe 60 dni, bo tyle czasu na zwrot będzie miała skarbówka - mówi money.pl Krzysztof Wiśniewski, dyrektor Departamentu Podatków w Mariański Group, członek Zarządu Łódzkiego Oddziału Krajowej Izby Doradców Podatkowych.
Budowlanka i bez split payment w tarapatach
Tymczasem, jak już pisaliśmy w money.pl, wśród najbardziej zadłużonych przedsiębiorców ci z branży budowlanej od lat zawsze są w czołówce. Zatory płatnicze są dla firm budowlanych jednym z większych problemów, ale obecnie to już prawdziwa plaga.
- Od kiedy zajmuję się prawem i podatkami budowlanka miała potężne problemy z płynnością, co wynikało nie tylko z braku płatności ze strony inwestorów, ale też z przeszacowania kosztów inwestycji. Brak możliwości dysponowania kwotami VAT-u ze sprzedaży najpewniej doprowadzi do wydłużenia i tak już bardzo odległych terminów płatności w tym sektorze - dodaje Wiśniewski .
Doszło już do tego, że zsumowane w czerwcu tego roku zadłużenie 57 spółek giełdowych wpisanych do Krajowego Rejestru Długów jest najwyższe w historii - 37,88 mln zł. Co szczególnie ważne w dużej mierze przyczynił się do tego wzrost problemów firm właśnie z branży budowlanej.
W gronie tych 57 spółek budowlanka ma aż 17 przedstawicieli (poprzednio 13) z łącznym długiem w wysokości 16 mln zł (poprzednio 9,4 mln zł).
"Mali" znów będą mieli bardziej pod górkę
- Oczywiście firmy bardzo duże i te notowane na giełdzie są w lepszej sytuacji. Ich płynność nie jest tak bardzo zagrożona. Poza tym mają łatwiejszy dostęp do kredytów. Tymczasem jakaś mała firma spod Sieradza i inne jej podobne, stanowiące de-facto większość sektora, będzie miała gigantyczny problem. Nie będzie mogła w płatnościach wspierać się tymi sumami, które w nowym systemie będą zamrożone na kontach VAT - mówi money.pl wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa Rafał Bałdys-Rembowski.
Jak już pisaliśmy w money.pl, nie tylko branża budowlana obawia się przyszłości z podzieloną płatnością. Samozatrudnieni specjaliści, a w szczególności informatycy, grożą pracodawcom rozwiązaniem umów i przejściem do konkurencji. Powodem ich frustracji jest właśnie split payment, promowany przez rząd jako bezpieczny i wygodny dla przedsiębiorców sposób płatności.
Informatycy zapewne więc zgodziliby się z naszym rozmówcą. W jego ocenie najlepiej byłoby nie wprowadzać metody split payment lub przynajmniej poprzedzić to pilotażem.
- Dla sektora budowlanego jest to najgorszy moment, bo przechodzi on poważne problemy związane z płynnością, która zostanie jeszcze bardziej zaburzona. W mojej ocenie po 6 tygodniach płatności split payment obejmą już cały łańcuch realizacji kontraktów budowlanych - spodziewa się Rafał Bałdys-Rembowski.
PZPB obawia się, że efektem tego będzie to, co stało się przy wprowadzeniu odwróconej płatności VAT. Ceny pójdą w górę o kolejne 20 proc. - Powtórzyłem to na spotkaniu w ministerstwie, ale usłyszałem tylko, że wszelkie pomysły i spostrzeżenia branży są notowane i brane pod uwagę. Podobnie ma być potraktowany nasz wniosek o dogłębną analizę działania split paymentu - dodaje wiceprezes PZPB.
Rząd się wycofa?
Czego domaga się branża? Budowlańcy postulują, by po kwartale funkcjonowania split payment ocenić sytuację. Jeśli okazałoby się, że tak - jak przewidują - źle wpłynie to na branżę, to chcą, by rząd wycofał się z decyzji nakazującej zamawiającym publicznym, czyli spółkom skarbu państwa i jednostkom samorządowym, stosowanie split payment.
O komentarz do tego postulatu poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury, ale do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Na ile uzasadnione są obawy budowlańców? Czy rzeczywiście sama tylko płatność w split payment spowodować może wzrost kosztów u generalnych wykonawców nawet o 20 proc?
Krzysztof Wiśniewski nie ma wątpliwości. Według jego analiz split payment z całą pewnością jest jednym z elementów, który jeszcze podroży realizację i tak już bardzo drogich kontraktów.
- Jeżeli generalny wykonawca buduje np. drogę, to będzie miał spory problem. Po wdrożeniu odwróconego obciążenia VAT większość podwykonawców wystawia mu faktury bez VAT-u i to najczęściej tylko na samą usługę. Zatem pieniądze z zamrożonego konta VAT nie posłużą mu do sfinansowania tych rozliczeń - wyjaśnia ekspert podatkowy i dyrektor Departamentu Podatków w Mariański Group.
Przez kilka miesięcy tego zamrożonego VAT-u nazbiera mu się tyle, że będzie musiał ubiegać się o zwrot w urzędzie skarbowym, żeby zachować płynność. - Przed tym jednak opory ma większość przedsiębiorców, ponieważ najczęściej kończy się to kontrolą z urzędu skarbowego - dodaje.
Niewygodna górka na koncie VAT
Jeśli nie wniosek do skarbówki o zwrot VAT, to nie pozostanie nic innego, jak zaciągnięcie kredytu.
Dla większości przedsiębiorców będzie to przypominało wybór między dżuma a cholerą, bo zainteresowania ze strony skarbówki nikt nie chce, a zainteresowanie banków trudno wymusić.
- Oczywiście banki zapewniają, że są na to przygotowane, ale jak ostatnio usłyszałem na debacie o split payment na GPW, nie dotyczy to sektora budowlanego, który tradycyjnie już od lat jest dla banków najbardziej ryzykownym, przez to mało atrakcyjnym - mówi Bałdys- Rembowski.
W ocenie Bałdys-Rembowskiego to dodatkowy czynnik ryzyka, przez który może dojść do schodzenia firm z niedokończonych budów tak, jak działo się to przed Euro 2012 w Polsce, gdzie budowa autostrad wykończyła wtedy wiele firm.
- Właśnie wyszedłem ze spotkania z ministrem Adamczykiem, które poświęcone było problemom galopujących cen i waloryzacji publicznych kontraktów na drogi i koleje - mówi money.pl wiceprezes PZPB.
- Niestety z rozmowy wnioskuje, że rząd nie jest świadomy zagrożeń związanych ze słabnącą płynnością w branży budowlanej, w czym split payment na pewno im nie pomoże. Tym bardziej to dziwi, że już teraz ze strategicznymi inwestycjami rząd ma potężny problem - dodaje Rafał Bałdys-Rembowski.
Ryzyko olbrzymie, zysk minimalny
Najlepiej - jak przekonuje nasz rozmówca - widać to na przykładzie przetargu ws. budowy Magistrali Węglowej. Okazało się, że nawet oferta z najniższą ceną znacząco przewyższa kwotę, która PKP PLK zamierzały przeznaczyć na realizację tej inwestycji.
- Zatem już teraz ceny poszły mocno w górę, a przez koszty dla firm związane ze split payment będzie tylko drożej. Może się okazać, że nie będzie komu realizować zamówień publicznych, tym bardziej, że kontrakty publiczne w Polsce od zawsze nafaszerowane są licznymi ryzykami dla wykonawców - mówi wiceprezes PZPB.
Związek nie ma złudzeń co do tego, że to najczęściej właśnie zamawiający publiczni powszechnie stosują nieuczciwe warunki realizacji inwestycji. Wykonawca ma w kontrakcie zapisane wysokie kary, nierealne terminy i generalnie to po jego stronie, są wszystkie zagrożenia za które powinien odpowiadać inwestor.
Firmy budowlane oczywiście wyceniają te ryzyka i dodają to do wartości kontraktu. PZPB szacuje, że stanowi to nawet 30-40 proc. ostatecznej ceny. Jak przekonuje przedstawiciel branży, zachodnia firma kiedy składa pierwszą ofertę w Polsce, nie może uwierzyć na jakich zasadach realizuje się takie projekty w naszym kraju.
- Dla nich ryzyka oszacowane na poziomie powyżej 5 proc. oznacza, że nie warto składać oferty. My składamy oferty na publiczne przetargi z ryzykiem wycenionym na 30 proc. i to przy marży na poziomie 3 proc. Nie może zatem dziwić, że instytucje finansowe usztywniają swoją politykę wobec budowlanki - konkluduje Rafał Bałdys-Rembowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl