Stany Zjednoczone chcą doprowadzić do głosowania nad przyjęciem rezolucji niezależnie od tego, czy uda się osiągnąć kompromis czy nie. 'Zbliżamy się do momentu, kiedy okaże się, czy jesteśmy w stanie usunąć rozbieżności' - mówił wczoraj sekretarz stanu Collin Powell. Dał on do zrozumienia, że Amerykanie nie będą czekać dużo dłużej niż tydzień.
Stany Zjednoczone chcą, by Rada Bezpieczeństwa ONZ narzuciła Irakowi bardzo ostre warunki inspekcji rozbrojeniowych oraz zagroziła konsekwencjami w wypadku ich nieprzestrzegania. Francja i Rosja nie zgadzają się na amerykańskie propozycje. Dyplomaci obu krajów twierdzą, że sformułowania zawarte w dokumencie mogą zostać użyte przez George'a Busha jako uzasadnienie ataku na Irak.
Biały Dom ma nadzieję, że ustalenie ostatecznego terminu głosowania nad rezolucją skłoni opornych członków Rady Bezpieczeństwa do ustępstw. Amerykanie coraz częściej powtarzają, że jeśli ONZ nie podejmie zdecydowanych kroków w sprawie Iraku, to Stany Zjednoczone wraz z sojusznikami same doprowadzą do rozbrojenia Saddama Husajna.