Największe europejskie porty są kompletnie zapchane. Rotterdam, Hamburg, Antwerpia, Southampton nie są w stanie obsłużyć frachtu z Azji. Różnica między możliwościami portów Wschodu i Zachodu będzie rosła. Podobnie, jak kolejki odbiorców towarów.
W portach brakuje miejsca na ogromne ilości towarów sprowadzanych z Dalekiego Wschodu. Czas oczekiwania na odbiór towaru, który już przybył do portu wynosi w Holandii ponad dwa dni. W Rotterdamie kierowcy ciężarówek czekają w gigantycznych kolejkach.
Właściciele portów zaspali
Według danych europejskiego związku firm transportowych CLECATimport towarów drogą morską wzrośnie w UE w latach 2005-11 o prawie 8 proc. Tymczasem porty planują zwiększyć swoje zdolności przeładunkowe w tym okresie zaledwie o 4 proc.
_ Port w Hamburgu (na zdjęciu) chce zainwestować 4 miliardy euro, by do 2015 roku podwoić swoje możliwości przeładunkowe. _ W pierwszym kwartale tego roku aż trzy czwarte kontenerowców spóźniło się z dostawą towaru do europejskich portów. W tym samym okresie zeszłego transport morski był dużo bardziej punktualny. Odnotowano zaledwie 45 proc. opóźnień.
Chociaż operatorzy portów szykują wielomiliardowe inwestycje, armatorzy narzekają, że rozbudowa powinna się zacząć dużo wcześniej.
Port w Rotterdamie, jeden z największych w Europie, jest w stanie przeładować ponad 10 milionów kontenerów rocznie. Za 2,8 miliarda euro chce rozbudować w latach 2008-2013 swoje możliwości o kolejne 4,5 miliona kontenerów. Dla porównania największy port towarowy na świecie – Singapur – obsługuje 25 milionów kontenerów rocznie.
Azjatyckie porty są w stanie załadować na statki ilości towaru, z którymi nie radzą sobie europejscy odbiorcy. "Chiny zamierzają wydać na rozbudowę swoich portów aż 54 miliardy dolarów w ciągu następnych 10 lat. Różnica będzie rosła", przewiduje dziennik "Wall Street Journal".